2021-08-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VIII Gryficka Dziesiątka Festiwal Biegowy - Bieg 10 km (czytano: 1501 razy)
Moja ulubiona leśna przełajówka. Najbardziej urokliwa trasa biegowa z niepowtarzalną atmosferą towarzyską po zawodach. To tutaj 2 km za miastem na co dzień spotykają się trenujący lokalni biegacze. Jedyny bieg, na który dojeżdżam rowerem.
Ze względu na porę roku dotychczas panowała zawsze masakryczna upalna aura. W tym roku nareszcie chłodniej, częściowo pochmurnie i lekki wiaterek – wymarzona pogoda na letnie zawody.
Obecnie jest to festiwal biegowy: dystans 5 i 10 km oraz 5km nordic walking oraz zawody dla dzieci.
Pakiet sportowy odebrałem w przeddzień – biała, techniczna koszulka na ramiączkach – z przodu wygląda super, niestety tył zajęty w nadmiarze przez sponsora. W pakiecie również ciasteczko mocy – wypiek handmade Pań z Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
Kiedy przybyłem na miejsce wystartowali już biegacze z krótszego dystansu i kijkarze. Spotykam tu mnóstwo znajomych biegaczy nie tylko z Gryfic. Dwóch zwerbowałem na wspólne treningi.
Przyjechałem ubrany już startowo i w stosownym momencie udaję się na rozruch. Mięśnie rozgrzane już wstępnie rowerem. Spotykam dawno niewidzianego Łukasza z Pobierowa ( 4 m-ce w open i nowa niespodziewana życiówka), z którym wspólnie truchtam. Bieg miał się rozpocząć o 11:20, według innych źródeł 11:30. Otrzymujemy wiadomość, że bieg rozpocznie się o 11:15 i pędzimy na start – zdążyliśmy. Nie każdy miał to szczęście – faworyt biegu spóźnił się i był dopiero 5 na mecie.
Początkowo jak zwykle biegnę za szybko, zwalniam nieco po 500 m. Na pierwszej długiej agrafce na 3 km przegląd konkurencji. Po niej pierwszy wodopój. Drobne przetasowania między zawodnikami przed i za mną i jak zwykle nie mam towarzysza do wspólnego biegu. Trasa wychodzi jeden raz z lasu i przebiega przez niewielką wieś. Przeczytałem w informatorze, że mieszkańcy będą nas dopingować.
Dotychczas byli zawsze niemrawi, nie wiem czym przekupili 😊 ich organizatorzy, ale był power.
Jeszcze w lesie słyszałem gwizdki i okrzyki – dzięki wielkie – dodatkowa adrenalina zawsze w cenie.
Tutaj też kurtyna wodna, a 250 m za wsią nawrót, drugi wodopój i bardzo długa druga agrafka.
Na 7 kilometrze wyprzedza mnie Guillomek ( znany wszystkim Francuzik w czarnym bereciku) i trzymam się za nim aż do mety, nie mogąc go dojść mimo finiszu na 2 ostatnich kilometrach
( zrewanżował się za ostatni półmaraton – wtedy był zaraz za mną).
Za metą medal wręcza mi starosta – zdradza, że też chciałby być w takiej formie. Medal bardzo cool – z herbem Gryfic, z gustowną tasiemką. Czas 41:19 satysfakcjonujący mnie zważywszy na szutrowe podłoże. Za mną wielu dotychczas szybszych znajomych konkurentów - ( w tym Mirek, któremu całą zimę i wiosnę mówiłem, że wypali się do sezonu biegowego 😊 ( powiedział, że był z tych spóźnionych na starcie). Za metą idę do bufetu - dziewczyny narzekały, że po piątce brak klientów- teraz mają dostatek). Do pożywienia się tradycyjnie grochówka, kiełbaska na ognisko, poza tym kanapki ( smakowite pomidory pochodzą od Piotrka szefa Rangryfu, na co dzień ogrodnika – dostaję je również do domu), pączki, arbuzy i banany.
Tradycyjnie po biegu losowanie nagród – chyba one też wabią biegaczy z całej Polski.
Do wygrania m.in. Garmin ( 1600 zł) i wanna od lokalnego sponsora ( ok. 5 tys.) – wygrał biegacz ze Szczecina ( chyba mu dowiozą). Mój sparing Darek strażak na podium – drugi w M40. Ja jestem piąty w swojej kategorii, więc niczego nie oczekuję, ale ku mojemu zdziwieniu są też puchary klubowe dla najszybszych biegaczy i załapałem się na niego ( prędzej spodziewał bym się pucharu dla najstarszego biegacza, bo Heniu poszedł w kijki).
Po biegu każdy mógł skorzystać nieodpłatnie z lokalnej pływalni.
Na koniec biegi dla dzieci
Podziękowania dla wszystkich organizatorów, dzięki Wam mogę zapraszać śmiało znajomych biegaczy z różnych stron kraju.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |