2018-08-19
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Półmaraton Wałbrzych (czytano: 1017 razy)
Półmaraton Wałbrzyski to drugi mój bieg do Korony Półmaratonów. Do Wałbrzycha przyjechałem późnym popołudniem w sobotę po dość długiej i uciążliwej podróży koleją po zaliczeniu Parkrun"u na Ursynowie. Najpierw odbieram pakiet startowy w biurze zawodów i idę na pasta party. Po zmroku docieram do hotelu. W niedzielę start o 11:00 z Placu Magistrackiego. Zapowiadają 30 st. ciepła i pełne słońce, chociaż rano przed startem trochę się chmurzy. Dziś biegnę z Martą. Do pokonania są dwie pętle w pofalowanym terenie. Mam dość trudne zadanie, od dwóch tygodni mam kontuzję ścięgna Achillesa, ponieważ nie mogę biegać, planuję całą trasę przejść. Limit czasu 3:15 ale do korony muszę zdążyć w 3:00. Wymagane tempo to 8:53, kto próbował chodzić na czas to wie, że to dość trudne utrzymać takie tempo przez 3 godziny. Do startu stoimy stłoczeni w bocznej ulicy, po dwóch minutach mijamy bramę startową na Placu Magistrackim. Równocześnie jest start biegu na 10 km. Marta od razu znika za pierwszym zakrętem. Początkowo biegniemy w dół, ja idę, jest jakoś głupio gdy wszyscy obok biegną i cię mijają, ale trudno, po chwili przyzwyczajam się do tego i bez skrępowania maszeruję biorąc kolejne zakręty trasy. Około 2 km zaczyna się pierwszy podbieg, dość stromy i długi w stronę biura zawodów, ja idę swoim tempem i zaczynam doganiać podbiegających. Przy biurze zawodów wypłaszczenie, przebiegamy pod kurtyną wodną i zaczyna się długi, dość łagodny kilkukilometrowy zbieg ul. Lotników. Jeśli dobrze się zaliczyło podbieg, to świetna okazja mocno przycisnąć na tym zbiegu. Próbuję truchtać ale ból Achillesa szybko weryfikuje moje możliwości, za to idę jak rasowy chodziarz, to pozwala poprawić tempo i nie powoduje bólu w nodze. Tempo spada poniżej 8 min/km. Trasa cały czas dość kręta ale na szczęście ocieniona. Na 4,5 km dobiegamy do al. Sikorskiego, to szeroka dwupasmowa ulica bez cienia . Zaczyna się drugi długi i uciążliwy podbieg. Słońce praży już mocno, na szczęście mam czapkę. Mijamy pierwszy bufet . Jest woda , izotonik , banany i nowość małe pomidorki koktajlowe, dość smaczne a to przecież źródło tak potrzebnego dziś potasu. Od 6 km długi , łagodny zbieg. Można tu pocisnąć . Ja też podkręcam tempo. Robimy dużą pętle i wracamy na moment na Sikorskiego , tu znajduje się drugi bufet, chwilę biegniemy równolegle z zawodnikami, którzy są już na drugim okrążeniu , można pozdrowić znajomych i zorientować się w sytuacji na trasie. Zaraz skręcamy w prawo w stronę centrum, jest druga kurtyna wodna, można się choć na chwilę schłodzić, znów dość duży podbieg po brukowanej nawierzchni do Pl. Magistrackiego, przez który przebiegamy bokiem, do Rynku i po okrążeniu zboru protestanckiego wracamy na PL. Magistracki. Tutaj kończą zawody zawodnicy biegnący na 10 km, meta jest w lewo, my skręcamy w prawo zaczynając zbiegiem drugie okrążenie. Kontroluję tempo widzę, że przy tej prędkości nie powinienem mieć kłopotów z zaliczeniem trasy, mam jeszcze około 10 min zapasu. Przy zbiegu na 12 km próbuję znów truchtać ale przy odbiciu z palców powraca ból stopy, Boli tak, że zaczynam nieznacznie kuleć. Na Sikorskiego słońce strasznie praży , w bufecie skończyły się już kubki ale można wziąć butelkę z wodą , wolontariusze chętnie polewają zgrzanych biegaczy. Cały czas trzymam tempo, chociaż oprócz stopy zaczynam czuć mięśnie w okolicy bioder. To wina szybkiego marszu, do którego nie jestem przyzwyczajony. Robimy dużą pętlę i wracamy znów na Sikorskiego, na trasie jest już dość pusto, część zmęczonych zawodników przeszła do marszu, wyprzedzam ich bez problemu, dla mnie to w sumie niewielki wysiłek, nawet nie jestem mocno zgrzany, głównie męczy mnie palące słońce. Skręcamy w prawo do centrum, zostały jeszcze ze 3 km. Znów podbieg . Przebiegamy przez kurtynę wodną. Już słychać odgłosy mety , trochę przyspieszam marsz na ile mogę, dopiero ostatnie kilkaset metrów do pl. Magistrackiego i mety usiłuję truchtać. Kończę z czasem 2:50:37 na miejscu 2573/2626 w limicie czasu. Marta już przybiegła w czasie 2:16:52. Gratulacje. Na mecie tłok , bufet, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród. A ja przypinam drugą perłę do Korony Półmaratonów.
Świetna impreza z trudną, wymagającą trasą, rozegrana w wyjątkowo wysokiej temperaturze. Organizacja bardzo sprawna. Tylko ten powrót do Warszawy!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2018-08-23,09:13): W upale świetny wynik :) Gratuluję. Ja mam półmaraton 9 września i mam nadzieję że trochę spadną temperatury :) Andrea (2018-08-26,16:23): Brawo za walkę do samej mety! Wylecz stopę abyś mógł zrobić pozostałe biegi!
|