2017-09-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieg Przełajowy Terytorialsa (czytano: 351 razy)
O 12:00 30 września wyznaczono start I Biegu Przełajowego Terytorialsa.
Ponieważ 12 godzina to środek dnia więc postanowiłem trochę się rozgrzać z rana na Parkranie na Ursynowie. Po Maratonie Warszawskim jestem trochę przeziębiony tzn. katar, zatoki i kaszel i z tego powodu niewybiegany. O 6:00 mam kryzys, nie chce mi się wstać, czuję się podle. Jestem dosłownie rozbity. Jakoś się zmusiłem do działania i przed 9 jestem w parku Przy Bażantarni. Równo o 9:00 startujemy. Ja zakładam spokojny bieg, zobaczę jak zareaguje na to moje przeziębienie. Na szczęście trafiła się Karolina, więc cały dystans przebiegliśmy lekko w tempie nieco poniżej 5:00/km gawędząc leniwie. Ostatecznie uzyskałem czas 23:49 i miejsce 33/66, trochę poniżej mojej średniej ale samopoczucie wyraźnie lepsze niż rano. Szybko się zbieram i jadę do Izabelina na polanę Opaleń, gdzie na skraju Puszczy Kampinowskiej ma być rozegrany bieg Terytorialsa. Od razu na parkingu widać duży tłok, do polany musimy dojść jeszcze okolo 1km. Do biura zawodow urządzonego w namiocie spora kolejka. Czekam okolo 25 min. na odbiór pakietu startowego. Od rana rozgrywane są zawodu dla dzieci na dystansach od 100m i dłuższych. Dla dorosłych jest do wyboru 8,5km po jednej pętli i 17 km po dwóch pętlach. Z powodu dużego zainteresowania start się nieco opóźnia i ostatecznie startujemy wszyscy razem o 12:20. Pogoda bardzo dobra słońce i zimny wiatr okolo 12 st.C. Biegniemy gruntowymi drogami i ściezkami po skraju lasu. Trasa plaska, bez ostrych zakrętów . Czasami przeszkadza lużny, sypki piasek, to typowy Mazowiecki grunt. Po 42 min. wbiegam znów na polanę z której wystartowaliśmy, niektórzy już kierują się w stronę mety aleja jej skrajem biegnę na drugie kółko. Do 12 km idzie wszystko dobrze, póżniej zaczyna mi brakować siły, łapię zadyszkę. Czuję, że to odzywa sie moje przeziębienie, po prostu jestem bardzo słaby. Ostatnie 2-3 km dosłownie walczę, żeby nie przestać biec. Ostatecznie wpadam biegiem na polanę i robię wokół niej ostatnie 500 m do mety. Drugie kółko przebiegam o 6 min wolniej niż pierwsze. Kończę z czasem 1:28:02 na miejscu. 98/156. Szkoda tych straconych 6 minut. Ale to widocznie była moja cena, żeby pozbyć się przeziębienia. Po biegu dekoracje , kiełbasa i grochówka. Do domu wracam zdrowy . Diagnoza może być tylko jedna: wiecej biegać!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |