2017-09-24
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maraton Warszawski (czytano: 358 razy)
Przy sprzyjającej pogodzie odbył się 39 Maraton Warszawski. Start z placu Trzech Krzyży o godz. 9:00 po odśpiewaniu niezapomnianej piosenki Czesława Niemena „Sen o Warszawie”. Jest około 15 st. C i lekka mżawka. Buty i ubranie są już przed startem mokre. To może utrudniać bieg.
Biegniemy prosto Alejami Ujazdowskimi do Puławskiej, próżniej wbiegamy na Ursynów. Na 10 km zmieniamy kierunek i biegniemy w stronę Wisły. Zbiegamy do Świątyni Opatrzności i Sobieskiego kierujemy się do mostu Świętokrzyskiego przebiegając po drodze przez Łazienki i Agrykolę, około 25 km przebiegamy mostem na Pragę i tu robiąc niewielką pętlę dobiegamy do mostu Gdańskiego. Pogoda nieco się poprawia tzn. przestaje siąpić mżawka. Do tej pory biegłem pomiędzy grupami prowadzonymi na 3:40 i 3:45. Tu kończy się płaska i szybka część trasy. Na most Gdański prowadzą dwa dość mocne podbiegi. Trochę zwalniam . Na 31 km znów wbiegamy do Warszawy, po lewej z mostu widać już metę i finiszujących na 3 godz. Zostało jeszcze około 11 km. Biegniemy prosto do ul. Mickiewicza i dalej do pl. Wilsona. Tam długi zbieg ul. Krasińskiego do Gwiaździstej, zostaje już tylko około 7 km. Niestety słabnę. Nie mogę już utrzymać tempa, mijają mnie grupy na 4:50 i 5:00. Z trudem pokonuję podbieg na Wisłostradę. Na wysokości mostu Grota Roweckiego około 38 km ktoś zasłabł, na szczęście jest przy nim ekipa reanimacyjna z karetką. Niestety następnego dnia podano, że ten biegacz zmarł. Tymczasem my biegniemy, znów podbieg na wiadukt nad Krasińskiego. Na szczęście już widać Cytadelę stąd zostało tylko niecałe 3 km. Na trasie postawiono namiot z mgłą wodną, przebiegamy pod nim chociaż wcale nie muszę się chłodzić. Trzymam tempo. Na ostatnim kilometrze tabliczki informują co sto metrów ile zostało do mety. Jest dobrze. Finiszuję z czasem 4:05:36 miejsce 2940/5457. To drugi mój czas w tym niezbyt udanym sezonie. Tymczasem wypogadza się i nawet prześwituje zza chmur słońce. Dobra organizacja maratonu, bufety co 2,5 km trochę skromne zaopatrzenie: woda, izo, cukier i banany. Przydałyby się rodzynki i cytrusy ale cieszmy się tym co jest.
Trochę żal, że na mecie oprócz medalu nie dostajemy koszulki finishera. Smutkiem napawa kolejny rok malejąca frekwencja, to jest największy i najbardziej prestiżowy maraton w Polsce. O kilkudziesięcioletniej tradycji. Niestety o przełamaniu 10 tys. frekwencji trzeba na razie zapomnieć. Mniejsze ale tańsze imprezy skutecznie wysysają biegaczy kosztem tej wspaniałej imprezy.
Za rok 40 jubileuszowy Maraton Warszawski, miejmy nadzieję, że organizatorzy skutecznie przekonają do niego polskich i zagranicznych biegaczy.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |