2017-06-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nocny Wrocław Półmaraton (czytano: 411 razy)
17 czerwca 2017r. odbył się 5 Nocny Wrocław Półmaraton. Na miejsce przyleciałem wczesnym rankiem samolotem z Warszawy. Pierwsze kroki skierowałem na Stadion Olimpijski po odbiór pakietu startowego, posiadanie numeru startowego upoważnia do korzystania z komunikacji publicznej w ten weekend. Na bieg zapisanych jest prawie 12 tys. biegaczy, więc jestem zdziwiony skromnością targów sportowych, jest tylko kilka stoisk z odżywkami i skarpetami kompresyjnymi. Ktoś zbagatelizował tak rekordową frekwencję. Ostatecznie wystartowało niecałe 10 tys. zawodników.
Zaopatrzony w numer startowy jadę do wrocławskiego ZOO. Największe wrażenie robi Afrykarium czyli największe w Europie oceanarium. Ryby i inne stworzenia można oglądać z poziomu poniżej lustra wody, jest też podwodny szklany tunel. Cały teren Zoo jest bardzo urozmaicony z licznymi atrakcjami dla zwiedzających.
Pogada we Wrocławiu nie rozpieszcza. Jest bardzo zimno , cały czas siąpi deszcz i wieje nieprzyjemny zimny wiatr. Obiecywałem sobie małe zwiedzanie miasta a tymczasem trzeba się gdzieś schować. Do startu pozostało jeszcze masę czasu.
O 19:00 ponownie ruszam na Stadion Olimpijski, pomału zbierają się zawodnicy. Około godz. 20 zaczyna się wypogadzać, rozwiewają się chmury, ustaje wiatr. Robi się strasznie tłoczno. Z trudem odnajdujemy się w tłumie z Magdą, z którą razem mamy dziś wystartować. Do biegu nastawiony jestem pozytywnie, jak wiadomo wszystko jest w głowie, bo w nogach czuję jeszcze 82 km niedzielnego Rzeźnika. W planie mam złamanie 2 godzin i oczywiście walkę do końca. O 22:00 start to znaczy rusza elita, my stertujemy z drugiej zielonej strefy po około 5 minutach. Trasa biegu prowadzi przez centrum Wrocławia, jest kręta, z kilkoma podbiegami na wiadukty. Za Magdą trzymam się jakieś 500 m do pierwszego zakrętu. Ona biegnie poniżej 5min/km, ja 5:10 min/km. Na początku jest bardzo tłoczno, trzeba uważać na nogi, Pierwszy bufet na 7 km jest woda, tonic i cukier. Następny na 13 km. Pomimo późnej pory zrobiło się bardzo ciepło, cały czas polewam się wodą. Staram się trzymać równe tempo. Biegnie się dość lekko i przyjemnie ale cały czas uważnie patrzę pod nogi nie rozpraszam się na oglądaniu miasta. Na 10 km biorę żel, to dodaje mi energii. Ostatni bufet na 18 km, znów się polewam, trochę piję. Już blisko do mety, na Al. Różyckiego trochę przyspieszam, wyprzedzam kilku biegaczy, to już ostatnia prosta przed metą. Przebiegamy przez bramę wjazdową na tereny sportowe. Jeszcze dobieg ok. 300m szeroką aleją do skweru przed stadionem, okrążamy skwer i wbiegamy przez bramę na oświetlony Stadion Olimpijski. Finiszujemy w połowie okrążenia na żużlowej nawierzchni stadionu. Czas 1:48:55, miejsce 3468/9892. Powyżej oczekiwań, mogę być zadowolony. Magda z czasem 1:40:17 ma kolejną życiówkę, Gratulacje. Po biegu w depozycie straszny tłok, czekam na rzeczy około 20 min. Z prysznicem też ciężko. Ponieważ do odlotu samolotu mam jeszcze kilka godzin mogę iść na Rynek wrocławski trochę odpocząć.
Impreza okazała się bardzo udana, z rekordową frekwencją , fajnym klimatem i urokliwą nocną atmosferą. Tłok oczywiście nie sprzyja biciu rekordów ale zawsze można powalczyć o urwanie kilku minut ze swojej życiówki.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |