2017-03-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Listy do redakcji (czytano: 622 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=27258
Kiedy mój plan treningowy podniósł alarm, że już czas najwyższy zakończyć wolne, zimowe człapanie i zacząć robić szybsze wybiegania - chodniki były nadal oblodzone, a tartan Agrykoli pozostawał pogrążony w głębokim śnie pod śniegową kołderką. Nie było wyjścia – musiałem ratować się elektryczną bieżnią w klubie fitness. Przyznam, że nawet dobrze mi się śmigało po gumowej taśmie. Raz, że bez problemu osiągałem prędkości, o jakich mógłbym tylko pomarzyć biegając w plenerze, a dwa – dobrze radziłem sobie monotonią dłuższych treningów i wspomagając się słuchaniem muzyki, audiobooków, podcastów, czy radia byłem w stanie dreptać na maszynie nawet po 30 kilometrów.
Dodatkową zaletą treningów w klubie było to, że znajdowała się w nim bogato wyposażona „czytelnia” kolorowych pisemek, spośród których wyłuskałem kilkanaście archiwalnych numerów Runner’s World’a. Jako, że już dawno nie miałem w rękach tego magazynu, z dużym zainteresowaniem przeczytałem to, co w RW lubię najbardziej - pytania czytelników i odpowiedzi redakcji. To znaczy ja konsekwentnie nie dopuszczam do głowy, że te pytania wysyłane są przez czytelników. Nie oczekuję, żeby IQ biegaczy było wyższe niż średnia krajowa (bo niby dlaczego?), ale nie widzę też powodów, dla których IQ miałoby nie przekraczać 50% tej średniej. Już od dawna mam swoją teorię spiskową, wg której to jeden z redaktorów sam układa te pytania „od czytelników”, wysyła je do siebie i udziela na nie odpowiedzi. Nie sądzę też, żeby był takim kretynem, na jakiego wskazywałby poziom merytoryczny tych tekstów, myślę, że on jedynie robi z siebie kretyna za pieniądze. A w tym nie ma nic złego. Za godziwe pieniądze też mógłbym robić z siebie kretyna i żeby nie być gołosłownym poniżej prezentuję próbkę mojej twórczości.
Pytania oryginalne, odpowiedzi moje autorskie.
RW nr 8 (27) październik 2011: Czasami zdarza się, że nie ma mnie na listach z wynikami po biegu. Dlaczego?
Damian W., Rzeszów
Drogi Damianie, przede wszystkim musisz wiedzieć, że Twojego nazwiska na pewno nie będzie na liście z wynikami z tych biegów, w których nie brałeś udziału. Pamiętaj też, że samo zapisanie się na zawody nie gwarantuje jeszcze, że pojawisz się na liście z wynikami – musisz jeszcze wystartować. A żeby nie było za prosto – musisz pamiętać, aby przed startem przypiąć sobie chip do pomiaru czasu, który dostałeś w pakiecie. Zatem – aby Twoje nazwisko pojawiło się na liście z wynikami musisz: zapisać się na zawody, przypiąć chip i pobiec. No chyba, że pobiegniesz nie w tym biegu, na który się zapisałeś…
RW nr 10 (29) grudzień 2011: W fitness klubie niedługo po tym, jak zacząłem biec na bieżni, podszedł do mnie facet i powiedział, żebym z niej zszedł, bo jest zajęta, a on poszedł na chwilę do toalety. Jakie są zasady?
Artur F., Poznań
Drogi Arturze, przypomnij sobie scenę z filmu „Miś”, w której Goniec pracujący przy produkcji filmu „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta” (grany przez Piotra Pręgowskiego) udał się na obiad do baru mlecznego. Gdy usiadł przy stole nad michą kaszy gryczanej, niespodziewanie pojawił się nad nim pewien niezbyt sympatyczny dryblas mający zakusy na jego miejsce:
- Który masz numerek?
- Siedemdziesiąty ósmy.
- A ja siedemdziesiąty czwarty, tylko w kiblu byłem…
Konfrontacja siłowa z dryblasem zapewne nie zakończyłaby się po myśli naszego bohatera, dlatego pozostało mu uznanie wyższości fizycznej oponenta i opuszczenie baru o pustym żołądku. Zasada jest więc prosta: o ile facet, który wraca z kibla i chce cię wysiudać z bieżni ma nad tobą przewagę gabarytową – lepiej ustąp. Przejdź na rower stacjonarny, albo orbitrek, a żeby zachować twarz możesz rzucić półgębkiem parafrazę tekstu z kolejnej sceny: „straszne się tu chamstwo zjeżdża z całego świata. Bieżnia rozregulowana...”.
RW nr 9 (37) wrzesień 2012: Przed Maratonem Warszawskim czekałem w długiej kolejce do jednego z toi-toiów przygotowanych przez organizatorów imprezy. Kiedy już drzwi toalety otworzyły się przede mną, zza moich pleców wyskoczył jakiś typek i bez słowa wskoczył do środka. Jak reagować w takich sytuacjach?
Adam, Warszawa
Drogi Admie, jeżeli jeszcze raz będziesz świadkiem takiego karygodnego zachowania, skrzyknij kilku innych biegaczy, którzy również czekają w kolejce, chwyćcie kabinę, przekręćcie ją do góry nogami i zróbcie tak zwanego „shake’a”. Gwarantujemy, że taki zabieg raz na zawsze wybije z głowy każdemu typkowi wpychanie się bez kolejki.
PS: w linku podobna próbka sprzed kilku lat.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2017-03-17,10:54): Drogie Bravo, ostatnio targają mnie dwie myśli, które zauważyłem podczas biegu w maratonie. Mam wyrzuty sumienia, kiedy wyprzedzam dziewczynę. Moje sumienie jest w walce z samym sobą. Nie chcę wyprzedzać dziewczyn, a zarazem chcę. Co mam zrobić? Próbowałem po wyprzedzeniu biec przodem do nich, czyli tyłem, ale wtedy dziewczyny zaczynają mi wygrażać. Jak biegnę za nimi krzyczą, że goni je zboczeniec. Bravo, w Tobie jedyna nadzieja ;) Shodan (2017-03-17,14:45): Drogi Piotrze, doskonale rozumiemy dylematy, które Tobą targają. Wyjścia z tego problemu są dwa. Pierwsze – to ustawiaj się zawsze w pierwszej linii startowej, biegnij szybko i nie daj sobie nikomu odebrać prowadzenia aż do mety. Tym sposobem nie dość, że nie wyprzedzisz żadnej dziewczyny, to w ogóle nikogo nie wyprzedzisz. Jeżeli natomiast nie biegasz aż tak szybko, to mamy dla Ciebie prostsze rozwiązanie: zmień płeć. Nie powinieneś mieć już wtedy żadnych wyrzutów podczas wyprzedzania innych dziewczyn. Z drugiej strony - nie jeden wyprzedzany przez Ciebie facet ni e będzie chciał odpuścić i pobiegnie na zawał serca – ale to już jego zmartwienie, nie Twoje. Pozdrawiamy, Redakcja.
|