2015-06-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| VI Rybnicki Półmaraton Księżycowy - relacja (czytano: 1103 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://bwotr.pl/bieganie/relacje/vi-rybnicki-polmaraton-ksiezycowy-relacja/
27 czerwca o godzinie 22.00 ruszył IV Rybnicki Półmaraton Księżycowy. Był to mój drugi półmaraton. Pierwszym był sławny, żywiecki.
Założenia przed startem przyjąłem proste:
1. Przebiec cały dystans bez zatrzymywania się, żadnych Gallowayów czyli odpoczynku w marszu (ja to miało miejsce w Żywcu),
2. Przybiec przed upływem północy a więc miałem zmieścić się w 2 godzinach biegu.
Rybnicki półmaraton jest imprezą bardzo znaną. Na starcie trzech siedmiokilometrowych pętli stanęło ponad 1300 biegaczy, w tym prawie 400 mieszkańców Rybnika.
Startować można było również w "maratonie 2 serc" a więc z partnerem/partnerką, ważny tu był zsumowany wspólny czas biegu. Inną opcją były sztafety - dla chętnych na 7km biegu.
Trasa prowadziła głównymi ulicami Rybnika, przechodziła przez rynek - meta ustawiona była przy Szkole Muzycznej, niedaleko Bazyliki.
Bieg był zorganizowany wzorowo, co kilometr znajdowali się ratownicy medyczni, każda boczna uliczna była zabezpieczona przez wolontariuszy oraz służby mundurowe. Na każdym okrążeniu umieszczono dwa punkty nawadniania - choć niestety w czasie biegu okazało się, że jeden z punktów pojawiał się/znikał - wraz z wodą i wolontariuszami. Sam doświadczyłem tego na drugim okrążeniu, niestety biegacze biegnący za mną opisywali że problem wystąpił w ich przypadku też na trzecim okrążeniu.
Pakiet startowy dość ubogi, choć ucieszył mnie buff. Papierzyska dość szybko powędrowały do kosza.
Przed biegiem rozgrzewka robiona przez FitOlkę z Wodzisławia. Szybka wizyta w toi-toiu (nie było kolejki!) i już można się ustawiać na starcie.
Wystartowaliśmy punktualnie, przebiegając przez fruwające confetti. Już pierwszy zakręt skierował nas w słabo oświetlone ulice miasta. Tam było niebezpiecznie, zrobiło się wąsko i bardzo tłoczno. Rzęsiście oświetlony start i rynek miasta kontrastował ze słabo oświetlonymi niektórymi ulicami. Latarnie świeciły ponad rozrośniętymi drzewami - nie zawsze blask docierał na najniższy poziom ulicy.
Swoją drogą, to plątanina cieni i rytmiczne szuranie butów biegowych hipnotyzowało w czasie biegu.
Na trasie było sporo kibiców, część bardzo aktywnie nas dopingowała - wuwuzele, bębny gwizdy i okrzyki zagrzewające do szybkiego biegu. Na rynku tłok i impreza na całego, każde przebiegnięcie przez centrum miasta elektryzowało przed nadchodzącymi podbiegami pod dworzec PKP.
Kolejne kilometry i okrążenia mijały.
Na 10. kilometrze minęli mnie Kenijczycy.
Kontrolowałem tempo biegu, mając na uwadze poziom tętna, które zbliżało się nieubłaganie do mojego HRMax a na ostatnich kilometrach przeskoczyło podręcznikowe 181. Nogi nie niosły już tak szybko, wpadając na metę nie widziałem jednak na wyświetlaczu "dwójki" z przodu - ostateczny czas to 1:59:17. Czas z Żywca poprawiony o 2 minuty i 39 sekund.
Ani razu też nie przeszedłem do marszu, więc założenia przedbiegowe spełniłem w 100%. Ale nie powiem, miałem cichą nadzieję, że pójdzie mi lepiej. Ostatnie kilometry przebiegłem stanowczo zbyt wolno, ale nie ma się czym martwić, na piersiach wisiał kolejny, chyba dziesiąty medal z imprez biegowych.
Pełna relacja z biegu, wraz ze zdjęciami, znajduje się na moim blogu - zachęcam do lektury.
http://bwotr.pl/bieganie/relacje/vi-rybnicki-polmaraton-ksiezycowy-relacja/
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |