2015-05-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bez życiówek, czyli mała podróż, a cieszy. (czytano: 1403 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: https://plus.google.com/u/0/photos/109745888228919689426/albums/6148430283038579857
Czytam kolejne wpisy na blogach o zrealizowanych/niezrealizowanych życiówkach, o złamanych/niezłamanych czasach, o takich czy innych planach treningowych i robi mi się smutno. Bo czasami przychodzi taki czas, że życiówki, czasy i plany przestają stanowić oś życia. Wszystko, co się liczy, to tyle, by w ogóle dało się biegać. A może nawet nie aż tyle: by jakoś normalnie (cokolwiek to nie znaczy) dało się żyć.
Nie, nie jest ze mną znowu tak źle. Zawsze może być gorzej :) Niemniej dzisiejszy post nie będzie o żadnych zawodach, a nawet nie o pieskobieganiu, ale o pewnej podróży i refleksjach z tym związanych. Wpadłyśmy bowiem z Kasią na chwilę do Estonii. A Estonia to kraj, który plasuje się bardzo wysoko na liście moich ulubionych. Jest tam wszystko, co kocham. No, prawie wszystko. Brakuje gór. Był taki okres w moim życiu, gdy w odpowiedzi na każdą propozycję wyjazdu do miejsca niedostatecznie zagórzonego zaczynałam płakać :) To były jednak czasy, gdy byłam młoda i głupia. No, może nawet nie taka bardzo młoda, ale głupia z pewnością! Nie miałam wtedy pojęcia, że można robić coś fajnego poza łażeniem po pagórkach.
A tak na upartego i w Estonii jakieś pagórki się znajdą. Zwłaszcza w okolicach Otepy, gdzie akurat byłyśmy. Nie bez kozery to raj dla narciarzy biegowych. To zdumiewające, jak wiele magicznych zakątków i urokliwych szlaków może zmieścić tak niewielki kraj. Ciągle mam niedosyt wędrówek po podmokłych lasach brzozowych, wokół niezliczonych jezior, wzdłuż rzek i strumyków. I wyobraźcie sobie, że w tych lasach nie ma śmieci... Tak, wiem, trudno w to uwierzyć. Jak to, las bez śmieci? Żadnych butelek w krzakach, starych opon i rozprutych wersalek? Ani nawet zużytych prezerwatyw? Naprawdę nic. Może tylko miałam takie szczęście, a może jednak tak sie da?
A za to jakie szlaki! Wytyczone starannie, dokładnie opisane i oznaczone. Dla pieszych, dla narciarzy, dla rowerzystów. I kurczę, jakoś nikt tam jeszcze szczęśliwie kostki nie wynalazł, więc rowerzyści mogą pomykać po starym, dobrym asfalcie. Znajomi Estończycy co prawda narzekali na ścieżki rowerowe - że po co to wszędzie budować, skoro obok droga. I trochę racji w tym jest, bo droga całkiem pusta i można zupełnie bezpiecznie się po niej poruszać, ale w sumie po ścieżce rowerowej jeszcze bezpieczniej - i przyjemniej.
A jak już człowiek najeździ się, nachodzi i nabiega do woli, to pora na saunę. Taką prawdziwą, opalaną drewnem, z brzozowymi witkami, z beczką z podgrzaną wodą, z chłodzeniem się w jeziorze lub rzece. A w przerwach jest raczenie się miejscowymi przysmakami i miejscowym piwem. Trudno nie zaprzyjaźnić się z ludźmi, z którymi wspólnie pociło się w saunie, a potem dzieliło obowiązkowym śledziem :) Wszystkie problemy (także matematyczne, jak w naszym przypadku) widzi się wtedy z innej perspektywy.
Teraz to ja mogę powiedzieć, że miałam szczęście. Udało mi się oprócz zrealizowania zawodowych obowiązków nie tylko zaznać uroków sauny i odrobinkę połazić, ale nawet (z pewną nieśmiałością) pobiegać. A także zrobić w uroczym towarzystwie wycieczkę na drugi co do wysokości w tym kraju pagórek, skąd - przy wsparciu sporej wieży widokowej - można było porządnie rzucić okiem na ten wspaniały kraj.
P.S. Pod linkiem powyżej znajdziecie więcej zdjęć ilustrujących estońskie krajobrazy.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu ksero vel. NAMORDNICZEK (2015-05-13,08:39): I to jest to, co tygryski kochają najbardziej Hung (2015-05-13,15:32): Nic to, że teraz masz "pod górkę"; ważne, że później będziesz "patrzeć z góry". Varia (2015-05-13,16:30): Ojoolka - masz zupełną rację, czasami zapominamy, o tym, co jest rzeczywiście ważne :)
Hung - obyś miał rację! Varia (2015-05-13,16:31): Oj tak, ksero Namordniczku, oj tak :) Już chciałabym znowu tam być! Inek (2015-05-13,16:47): Niezwykłe zdjęcie!!! Lubię skandynawskie nastroje, ale o zwiedzeniu bliskiej tym klimatom Estonii wcześniej nie myślałem, a teraz ? .., dziękuję za inspiracje :)
Varia (2015-05-13,17:00): Inku, myślę, że warto! Mam całą kolekcję pięknych zdjęć z tych regionów, spróbuję zrobić dzisiaj album i wrzucę na tego bloga link. Jeśli będziesz miał ochotę rzucić okiem na te bajkowe krajobrazy, to zapraszam. Piotr Fitek (2015-05-13,19:27): Asiu, fajne zdjęcie :) Estonia pozytywnie mnie intryguje od dłuższego czasu. " Wszystko, co się liczy, to tyle, by w ogóle dało się biegać" i dlatego stawiam na przyjemność ze swojego biegania na 1 miejscu. Reszta to pochodne tegoż. Pozdrawiam mile :) Varia (2015-05-13,19:41): Masz rację Piotrze, w bieganiu - nawet najwolniejszym - powinna się liczyć przede wszystkim radość biegania. Dla mnie jeszcze ważne jest obcowanie z przyrodą, nawet jak to oznacza zaplątanie się w pajęczynę, czego nie cierpię :) Również pozdrawiam! Piotr Fitek (2015-05-14,19:51): Asiu, stoję na swoim przekonaniu, że po co robić coś, po co męczyć się - jak nie sprawia to przyjemności :) Biegać przyrodniczo również uwielbiam :) Miłego :) aspirka (2015-05-15,14:53): Byłam w Estonii kilka razy zanim jeszcze zaczęłam biegać. Fascynowała mnie tam ilość ludzi uprawiających Nordic Walking, były dla nich specjalnie wyznaczone ścieżki, po których nikt inny nie chodził, ani nie biegał. Prawdziwa kultura i uroczy kraj:-) Varia (2015-05-15,18:05): To prawda, mnóstwo nordikowców w każdym wieku, a ścieżki fantastyczne!
|