2014-11-09
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Alfabet biegania, czyli nowy początek. (czytano: 1444 razy)
Uczę się biegać od nowa. To najlepsze, co mogę dla siebie zrobić. Spowiedź zrobiona. Teraz czas na poprawę. Czas na wyciągnięcie wniosków i czas na podjęcie decyzji. Są tylko dwa wyjścia: albo raz na zawsze porzucę bieganie albo nauczę się JAK należy biegać. Wybrałam to drugie wyjście. Zatem powrót do szkoły !
Znowu jestem uczennicą. Mam trenera i prawdziwy plan treningowy ( prawie jak lekcyjny ;) ) i zadania domowe do odrobienia. Ja, która biegałam dla samego biegania !. Ja, która dostawałam gęsiej skórki na myśl o liczeniu km, sprawdzaniu czasu, mierzeniu tętna !. Ja, która nie robiłam żadnych ćwiczeń biegowych a specjalistyczne czasopisma odkładałam na bok !. Ja, której obca była cała ta biegowa nomenklatura. Ja, dla której Wb1, RT, SB czy BNP to była czarna magia TERAZ to wszystko wiem ! Co więcej ? Muszę stosować ! Nie biegałam od czasu ostatniego HM a przez ostatnie miesiące w ogóle biegałam może raz na miesiąc zastanawiając się na sensem biegania ( wiem, nie ma się czym chwalić ! ). I gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi, że będę biegać 12 razy na miesiąc ( oprócz treningów pływackich i spinningowych ) to bym go wyśmiała albo pomyślała, że zwariował ! A tak właśnie trenuję od niedawna. No, bo jak coś robić to z głową i porządnie albo wcale. I pech chciał, że zachorowałam, ale nie zrezygnowałam z treningów. Głupota totalna i sama siebie podziwiam za upór. Pewnie powinnam nic nie robić tylko w końcu się wykurować, ale jestem zła, bo nastawiłam się psychicznie na treningi i ledwo je zaczęłam a tu masz babo placek ! No przecież to się można wściec ! Nie lubię jak ktoś / coś mną rządzi ( w tym przypadku choroba ) !. Oczywiście podporządkowanie się trenerowi to inna równie trudna rzecz i wymaga nie lada pokory od kogoś nie do końca pokornego jak ja. Bo ja lubię wszystko robić sama i nie lubię, gdy ktoś mi cos każe, ale tu jest wyjątek i nie dyskutuję, bo uznaję niekwestionowaną wiedzę i doświadczenie trenera
Niestety stałym problemem są moje stopy i gdyby nie one to może polubiłabym to bieganie.
Pamiętam pierwszy bieg. Niestety biegałam po ciemku a „ night runner” nie jestem, ale ponieważ nagle okazało się, że muszę zostać w pracy, więc plan biegu popołudniowego legł w gruzach. Tym nie mniej biegało się fajnie i na szczęście nie byłam sama, bo tego się trochę obawiałam. Dobrze, że nie musiałam biec naokoło Malty, bo tamta strona jeziora wyglądała przerażająco ciemno.
Było super do 3 km !!! Potem znajome ukłucie w prawej stopie na dużym palcu a to oznacza tylko jedno - pęcherz. Efekt jest taki, że przekrzywiałam nogę żeby nie postawić jej na tym miejscu no i potem bolała mnie łydka a do tego jeszcze odezwało się kolano po uderzeniu w brzeg basenu. Zupełnie tego nie rozumiem – lewa noga i stopa jak najbardziej OK. Nawet Achilles i przyczepy. Prawa stopa – masakra ! Nie był to jakiś ból nie do wytrzymania, ale narastający dyskomfort. Znam to uczucie z każdego HM. Przy dłuższym biegu jest gorzej. Nienawidzę mojej prawej stopy! Na razie nie zamierzam się poddać. Pytanie tylko:, co mogę zrobić żeby tego nie było ? Główkowałam, główkowałam aż wymyśliłam coś, co polepszyło komfort kolejnego biegu – okleiłam plastrem palec prawej stopy, przez co odizolowałam go trochę od pozostałych no i w 99 % poprawa !!!!! Wiem, że pierwsza jaskółka wiosny nie czyni i jest to zapewne rozwiązanie tymczasowe. Nareszcie mogłam skupić się na treningu a nie zastanawiać się jak tu postawić stopę żeby jej NIE postawić. Może jak sobie odetnę palec to będę miała problem z głowy ;). Żartuję, ale problem jest a ja chcę go wyeliminować.
Jeszcze nie złamałam swoje złotej zasady: NIE BIEGAM W DESZCZU ! A ponieważ ostatnio lało lub padało bez przerwy, więc kolejny trening zrobiłam na bieżni . Wiem, że bieżnia to nie teren i wszystko wygląda inaczej. Po pierwsze: nie biegałam na bieżni od chyba trzech lat, czyli od czasu jak zaczęłam biegać w terenie i HM – y. Po drugie: zapomniałam, co oznaczają niektóre migające dane ( a było ich sporo, ) więc dopiero PO treningu wiem, CO źle zrobiłam, jak przegięłam, jeśli te dane można uznać za prawdziwe, bo tak naprawdę nie wiem na ile są one wiarygodne. Po trzecie: komfort biegu o niebo lepszy, chociaż jak się okazało moje bieganie bez elementów grozy NIE jest bieganiem. Komfort biegu – rewelacja ! Mogłabym jeszcze dłużej ! Zero pęcherzy a przynajmniej NIC nie czułam. Coś tam się tworzyło, ale naprawdę było super do momentu, gdy zdjęłam buty. Więcej pęcherzy i to w kompletnie nowych miejscach. Tego na prawym palcu BRAK ( widać upodobał sobie teren ! ), za to lewa skarpetka cała we krwi ( może szczędzę szczegółów ). Ale NIC mnie nie bolało w trakcie biegu, więc z dwojga złego wolę tą zakrwawioną stopę niż pęcherz na prawym palcu !
Dzisiejszy trening chyba przejdzie do historii. 12 km z odcinkami BNP. Nic szczególnie mi nie dokuczało i biegło się rewelacyjnie. Dzisiaj mogę powiedzieć, że kocham bieganie ! Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem ! Ale boję się, że to tylko ten bieg był taki magiczny, że następne już takie nie będą, że stopa da mi popalić, więc tym bardziej się cieszę, że chociaż raz było po prostu super !
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora paulo (2014-11-10,09:14): pierwsze wyznanie miłości :) Oby było ich jak najwięcej :) Nurinka6 (2014-11-10,10:54): faktycznie ! z niecierpliwością czekam na następne ;) !
|