2014-11-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Rocznica, czyli o związkach. (czytano: 1109 razy)
Tak sobie liczę,i jak nic wychodzi mi, że 11 listopada powinnam obchodzić (prócz narodowego święta, rzecz jasna) trzecią rocznicę mojego biegowego debiutu.
Sporo się przez ten czas podziało... Zaliczyłam 45 startów biegowych, obrosłam w medale, puchary i rozmaite gadżety, wygrane bądź wylosowane. Poznałam całe mnóstwo świetnych ludzi. Zapisałam się do klubu Leśnych Ludków. Zaczęłam pisać bloga...
Mogłabym tak jeszcze wymieniać i wymieniać. Zmieniłam się. Zmieniło się moje życie, podporządkowane teraz treningom, terminom biegów, martwieniem się o każdy nadprogramowy kilogram, o możliwą kontuzję. Ale wiecie co? Zmieniło się też moje nastawienie do biegania! Trzy lata temu zakochałam się w nim na zabój i nie powiem, uczucie trwa nadal, jednak trzy lata w związku, to sporo czasu.
Ech, ta faza szaleńczego oczarowania, kiedy serce bije mocniej na samą myśl o ukochanym i nie można doczekać się spotkania - już za mną. Ta faza, kiedy to ukochany nie ma żadnych wad, a największą troską jest - czy jestem go godna? Nie, to już nie dla mnie. Przyszła pora na stabilny związek, w którym wiemy już o sobie nawzajem bardzo dużo (bo, że wszystko, to nie, tak nigdy nie jest), kiedy pozostało niewiele złudzeń, kiedy to nie zawsze się ma ochotę na spotkanie i potrafi nawet przyjść do głowy niebezpieczna myśl: "a może by tak spróbować czegoś innego?".
Jednak to, co znane, sprawdzone, kochane i przewidywalne ma mnóstwo zalet. Daje solidne oparcie w rzeczywistości, a równocześnie wcale nie pozostaje niezmienne. Namiętność przygasa, by za chwilę rozjarzyć się znowu jasnym płomieniem. Oczywiście, trzeba włożyć trochę wysiłku, żeby nie popaść w rutynę, nie znudzić się i nie zniechęcić. Jednak to samo można zrobić na wiele sposobów...
Wierzcie mi, wiem co mówię, mam za sobą 37 lat związku z tym samym mężczyzną. A mężczyźni są trudniejsi na co dzień od biegania!
Choć nie ukrywam - co zresztą przebija z moich ostatnich postów, że płomień mojej miłości do biegania ostatnio trochę przygasł, to staram się jednak nie zaniedbywać dorzucania drewienek do tego ognia. I spokojny, długi trening po jesiennym lesie, jaki udało mi się zrobić dzisiaj, można zdecydowanie za takie drewienko uznać. A 11 listopada pojadę dopełnić biegowego "obowiązku małżeńskiego" i wystartuję w zawodach!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Piotr Fitek (2014-11-07,00:15): Joanno, gratuluję kolejnego roku biegania. Ostatnio z nowo poznanym znajomym=biegaczem rozmawialiśmy o początkach biegania i swoistym dojrzeniu do biegania=wejścia z nim w poważniejszy związek :)Najpierw zauroczenie a potem dojrzałość. Najpierw wyjazdy w Polskę na biegi, potem/teraz kalkulacja swoista - opłaca się jechać czy nie. pozdrawiam serdecznie Varia (2014-11-07,17:52): Bardzo dziękuję Piotrze! Tak właśnie jest, teraz przyszła pora na staranne wybieranie startów. Jednak sentyment do pewnych imprez pozostał :) Życzę wielu sukcesów!
|