2014-08-26
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Historyczny już triathlon po łomżyńsku ! (czytano: 728 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.mylomza.pl/home/sport/item/7329-triathlon.html
Pierwsze w historii Łomży zawody triathlonowe ściągnęły do naszego miasta zapaleńców tej dyscypliny sportu z kilku sąsiednich miast i oczywiście z samej Łomży. Fajnie, że organizator tj. stołeczny MOSIR podjął się pokazania tej ciekawej dyscypliny na naszym terenie przybliżając piękne położenie bulwarów nad Narwią. Jak na pierwsza organizację tego typu zawodów moim zdaniem (chociaż nie mam w tym temacie doświadczenia bo sam wystartowałem jako debiutant) odbyło się całkiem przyzwoicie. Dopisała idealnie pogoda, jakby rzutem na taśmę, bo od następnych dni diametralnie się pogorszyła. Zabezpieczenie trasy a szczególnie części pływackiej było poprzez ratowników na kajakach, łodziach motorowych i pływających nie opodal zawodników nurków, co przy chłodnej wodzie i braku przez większość nowicjuszy pianek było ocieplającym akcentem. Strefa zmian została wykonana rewelacyjnie poprzez „perski dywan” prowadzący od wody do stojaków z rowerami poprzez osobiste stanowiska dla każdego zawodnika z wyposażeniem w czepek pływacki, pamiątkową koszulkę, komplet numerów startowych ciekawie zaprojektowanych i solidnie wykonanych. Nawet dowóz do startu został zapewniony przez autobus komunikacji miejskiej z przekazem wizyjnym telewizji internetowej. Wyobrażałem sobie, ze w ramach rozgrzewki do plaży dobiegniemy lub dojdziemy a tu takie miłe zaskoczenie. Trasa rowerowa i biegowa została wyłączona z ruchu osób i pojazdów postronnych. Momentami dość wymagającą z uwagi na wyraźne przewyższenia co przy sprinterskim dystansie dodało tylko smaku rywalizacji. W łomżyńskich zawodach triathloniści mieli do pokonania trasę o łącznej długości 19 kilometrów. Na początek musieli przepłynąć 1000-metrowy odcinek rzeki. Start wyznaczono na plaży miejskiej, a metę w okolicy Centrum Rehabilitacji. Następnie uczestnicy przesiedli się na rowery, na których pokonali 15-kilometrowy odcinek na trzech pętlach: bulwary – ulica Rybaki – ulica Sikorskiego aż do skrzyżowania z ulicą Włościańską w Piątnicy. Ostatnią konkurencją był bieg na 3000 metrów ulicami Rybaki, Żydowską oraz alejkami na bulwarach, gdzie ustawiono metę. Kto zna te tereny może zaświadczyć o ich uroku, kto nie ma okazję zaplanować sobie udział za rok, gdyż organizatorzy zadeklarowali o podjęciu cyklu tego typu zawodów. Co może wyróżnić to edycję to brak opłaty startowej przy zapewnieniu pakietu startowego i pełnego zabezpieczenia logistycznego na wysokim poziomie. Nic wiec dziwnego, zę z samej Łomży wystartowała pokaźna grupa nowicjuszy tej dyscypliny traktując te zawody jako sprawdzenie siebie na takim dystansie i w takiej konfiguracji poszczególnych dyscyplin. To nic, żę nie wszystkie rowery spełniały standardy tych do jazdy szybkiej, w strefie zmian trzeba było spędzić więcej czasu z uwagi na zmianę stroju na rower i butów przystosowanych raczej do truchtania niż tych specjalistycznych ale włożony wysiłek lepiej smakował i uświadomił iż można i tak nie dążąc do doskonałości sprawdzić się w tej jakże wymagającej ale pięknej dyscyplinie młodego sportu. Nawet inwestycja w kask rowerowy, który na te okoliczność musiałem zakupić pewnie w dłuższej perspektywie wyjdzie na dobre bo pewnie nie pierwszy start w tej dyscyplinie a może i jakiś wyścig MTB się pokona. W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie, gdzie za wszystko trzeba płacić gest organizatorów był chwalebny, co w Łomży nie jest ewenementem gdyż odbył się nie tak dawno bieg na cześć 200 lecia pobytu o. Kapucynów też fajnie zorganizowany zarówno dla biegaczy jak i kompletnych amatorów by przybliżyć i zachęcić ich do przygody z tego typu aktywnością. By zbytnio nie cukrzyć jedynymi mankamentami powyższych zawodów było przekładanie ich terminów, co przy planowaniu terminarzy mogło być utrudnieniem. Ale przy załatwianiu szeregu procedur przez organizatorów o których pewnie przeciętny zjadacz chleba nie ma pojęcia trzeba taki mankament uszanować i przyznać wyrazy szacunku dla organizatorów, ze jednak im się chciało podjąć takie wyzwana dla miłośników tego tryby rekreacji. Mnie osobiście taka zmiana terminów przypasowała bo pewnie bym nie miał okazji wziąć udziału a tak fajnie było wystartować w tych imprezach co i innym polecam. Natomiast jeśli Toś by chciał odwiedzić Łomże i okolice to uprzejmie informuje, ze 30 sierpnia w sobotę odbędzie się w Giełczynie k. Łomży cykl biegów do wyboru na dystansie 5, 10 lub 21 km. Przy czym oprócz biegów zapewniona jest świetna zabawa i biesiada z degustacją regionalnych potraw i napojów oraz możliwością wylosowania wśród osób które ukończą wybrany bieg żywej świnki. Przy powołaniu się na autora niniejszego tekstu opłata pozostaje według najniższej stawki – gdyż jest to impreza nie sponsorowana przez organizacje miejskie ale organizowana przez zapaleńców więc tym razem występują i koszty, choć zważywszy na oferowane świadczenia raczej nie wygórowane. Na zakończenie wakacji zapowiada się wiec kolejna fajna impreza. W Giełczynie funkcjonują gospodarstwa agroturystyczne co dla osób które zabawia dłużej na biesiadzie może okazać się zbawienne. Do zobaczenia – przepiękny las i trasa na Czerwony Bór już oznakowana czeka na śmiałków do pokonania na wybrane dystanse.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |