2014-04-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Brawo dla organizatorów Półmaratonu w Grodzisku (czytano: 1392 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegaczamator.blog.pl/
Muszę przyznać, że dzisiaj przeżyłem mały szok. Ale może od początku. Pierwszy raz do zapisów do Grodziska próbowałem się przymierzyć na początku tygodnia. Wszedłem na stronę i starałem się wypełnić formularz. Niestety z jakiś przyczyn, nie było go opcji zapisania, czy wysłania już nie pamiętam, ale zapis skończył się klasyczną „kichą”. Więc „cwany miś”, poszedłem po łyk rozumu, który bezpiecznie w lodówce przechowuję ( co by nie za dużo i nie naraz) i stwierdziłem, że napiszę maila bezpośrednio do organizatora. Podałem wszystkie niezbędne w moim odczuciu dane i wysłałem. Zero odzewu, ale nie martwiło mnie to nie wiedzieć dlaczego. Po dwóch dniach znowu wszedłem na stronę i już poprawnie się zarejestrowałem. Wykonałem wszystkie niezbędne działania i stwierdziłem, że chyba dobrze. Co prawda odzewu znowu nie było, ale trudno doszedłem do wniosku, że możliwe że proces weryfikacyjny jest dosyć długi, gdyż coś lub z jakiegoś powodu, ale nie ważne. Dzisiaj rano siedzę sobie grzecznie w pracy, oddając się namiętnie najmniej rozkosznym ze wszystkich stosunków, czyli służbowym, kiedy nagle dzwoni mój prywatny telefon. Z lekka zdziwiony ( bo uczulam wszystkich znajomych, by nie dzwonili w godzinach pracy) odbieram go i słyszę bardzo miły kobiecy głos. Od razu moje samopoczucie poszło w górę. Bardzo sympatyczna pani przedstawiła się, że dzwoni z Grodziskiego Urzędu Miasta czy Ośrodku Sportu ( w każdym razie jako organizator półmaratonu), by poinformować mnie, że już moje pierwsze mailowe zgłoszenie zostało przyjęte i że nie musiałem drugi raz się rejestrować. Jednak wolała sprawdzić, czy faktycznie to ta sama osoba, a nie przypadkiem niesamowity przypadek nad przypadkami, ż dwóch takich samych facetów, o takim samym imieniu i nazwisku i mieszkających pod tym samym adresem się zgłosiło. Co prawda nie sformułowała tego w ten sposób, gdyż w takim przypadku poddała by wątpliwość stan mojej osobowości ( np. rozdwojenie jaźni etc), jednak zapewne coś na ten temat pomyślała. A może tylko mi się zdawało. Dodatkowo bardzo przepraszała, że mail zwrotny nie dotarł i robiła wrażenie wyjątkowo tym zmartwionej. A do tego bardzo miło sobie porozmawialiśmy ( na koszt Urzędu), po czym pani życzyła mi powodzenia i zakończyliśmy rozmowę. Muszę przyznać, że moje ego po tej rozmowie tak urosło, że nie mogło się w biurze zmieścić. Co prawda przeszła mi taka luźna myśl, jak to nie wiele potrzeba, by zaspokoić faceta emocjonalnie, ale od razu moje odczucia do biegu zrobiły się bardzo ciepłe. Mimo, że jeszcze nie wystartowałem, a bieg się nie odbył, to już wiem, że będzie to jeden z moich ulubionych w kalendarz wpisanych. U nas w Poznaniu w Urzędzie taki przypadek był raczej nie do pomyślenia. Dla naszych organizatorów my byliśmy bezimienną chmarą biegaczy, dającą kasę, tratującą trawę i zanieczyszczającą plastikowymi naczyniami chodniki . Natomiast tam, mimo ż także będzie ponad dwa tysiące ludzi, ale starają się pokazać, że pochodzą indywidualnie. I wielki szacunek za to. Tak na marginesie musze przyznać, ze w czasie tej rozmowy moja szczęka robiła za koparkę, czyli non stop opadała.
Mam więc już dwa taki biegi, które mimo, że się jeszcze nie odbyły, ale wiem, że będę bardzo lubił. Pierwszy to jest Grodzisk, a drugi Interrun nad Rusałką. Także z powodów organizacyjnych. Natomiast Maniacka Dziesiatka czy Poznański Półmaraton, mimo że zapewne jeszcze pobiegnę, ale nie wyzwalają we mnie takich emocji.
Na zakończenie chciałbym przejść jeszcze do spraw dzisiejszych. Musze przyznać, ż wiosna dzisiaj zaprezentowała nam cala swoją gamę pogodową. Była niczym prawdziwa kobieta: zupełnie nieprzewidywalna, zdecydowanie humorzasta i zmienna parę razy na godzinę. I jakże jej tu nie kochać? Jak wróciłem do domu to było słońce. Kiedy wyprowadziłem psicę, to się zachmurzyło i zaczęło lać. Wróciłem do domu, przebrałem się rozgrzałem i kiedy wyszedłem już nie było śladu deszczu. No więc biegnę i co zauważyłem. Czuję, że mam jakby większe przyspieszenie i moc zaczytaną w biegu. Czuję, że biegnę szybciej niż normalnie mimo, że nie depczę nagłych przyspieszeń, to i tak jest szybciej niż w czasie ja silniejszych „szarpań” Musze przyznać, ze biegło się super. O ile wczoraj czułem się trochę jak Pinokio, wymachujący drewnianymi bez czucia nogami, to dzisiaj czułem już że biegnę. Może jeszcze to nie było to najpewniejsze czucie, ale już zdecydowane. Kiedy sprawdzałem czasy, to za każdym razem miałem poprawiony wynik. Oj miałem wrażenie, że się bardzo rozochocam. Wcale się nie zdziwiłem, że w drugiej połowie dystansu znowu napłynęły cichutko chmury i nagle spadły na mnie drobniutkie jak kasza manna i ostre jak szpileczki kropelki deszczu. I była ich cała masa. Ale co to jest dla takiego „biegowego świra”? Żaden problem, biegłem dalej swoje co najwyżej jeszcze szybciej. Kiedy dobiegłem do domu i zastopowałem czas, to z niemałym zdziwieniem stwierdziłem, że poprawiłem, w porównaniu z najlepszym o prawie minutę. Czyli o tyle Półmaraton „zaczytał” zupełnie nowe czasy w moim dreptaniu. Nie mogę już się już doczekać Parkrun. Tam będzie prawdziwa weryfikacja. No, a jutro czas na mój najdłuższy bieg. Sam jestem ciekawy jaką strategię na niego przyjmę.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |