2014-04-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Dębno... było - opalenizna moim największym atutem ;) (czytano: 369 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.tduszynski.eu.interia.pl
Opuściłem się w pisaniu bloga ;) Cóż nawet na trening nie ma czasu :) Od ostatniego wpisu przebiegłem Wrocław Maraton, a teraz jestem świeżo po maratonie w Dębnie. Wynik paskudny. Zastanawiam się czy tłumaczyć się kontuzją, pogodą, wyżem lub niżem atlantyckim czy po prostu przyznać, że z przygotowaniami było niezbyt dobrze ;) Cóż przyznaję to ostatnie, przygotowania nie poszły tak jak trzeba. Test, który zaplanowałem nie sprawdził się. Same dłuższe wybiegania dwa w porywach trzy razy w tygodniu nic mi nie dały. Z każdym treningiem czułem się bardziej zmęczony i wolniejszy. I w Dębnie na 30 km, gdy słonko zrobiło już ze mną swoje (opaliłem się tak, jakbym dwa tygodnie przeleżał na Karaibach) okazało się, że moje nogi hmmm... nie są już moje :) To była tragedia. Wnioski wyciągnięte? Sam nie wiem. PO PIERWSZE: Waga - musi wrócić do normy... w dół przynajmniej 7 kilo, a prawidłową dla biegacza to nawet 12 kilo... Obciążenie było zbyt duże dla kolan i mięśni ud. Dwa: interwały... najlepsze wyniki miałem gdy biegałem krótsze dystanse, ale pokonywałem je bardzo szybko, a gdy dołączałem interwały, to wtedy nawet przy maratonie czułem, że mimo totalnego zmęczenia wciąż mogę biec.
18 maja Cracovia maraton. Zbyt wiele do tego czasu nie zrobię. Zastanawiam się jak rozplanować ten ostatni miesiąc. Jeśli ktoś to czyta i ma doświadczenie będę wdzięczny za wskazówki ;) Choć i tak pewnie znów wszystko zrobię na nosa!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |