2014-02-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Bieganiu zawdzięczam wszystko (czytano: 1218 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.youtube.com/watch?v=jkjh0zWB8Jc
Nie... tytuł tego wpisu wcale nie jest przesadzony. Nie jest wzięty z kosmosu. Jest prawdziwy, realny, rzeczywisty.
Od nowego roku postanowiłam naprawdę się wziąć. Nie szukać wymówek, wymyślać powodów, dla których "dziś nie mogę", narzekać na brak czasu. Postanowiłam robić to, co do mnie należy, poświęcić się temu i czerpać z tego radość!
Bieganiu zawdzięczam wszystko... a więc co takiego?
- SAMĄ SIEBIE.
Brzmi dziwnie. Bo przecież zawdzięczam to rodzicom, to oni sprowadzili mnie na ten świat i wychowali. Tata namówił mnie do biegania i od wtedy to ono kształtowało moje życie. Nareszcie zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi. Jestem teraz silna. Twardo stąpam po ziemi. Nie brak mi odwagi. Jest tak, jak zawsze chciałam by było; a nigdy nie sądziłam, że tak się stanie. Ja pewna siebie? Nigdy taka nie byłam. A teraz tak po prostu zwyczajnie JESTEM. Bo znam swoją wartość. Jestem lepsza od wszystkich osób, które wieczory spędzają siedząc z piwem przed telewizorem. Czuję się taka pełna, bo wiem, że to, co robię, ma sens! Że to przybliża mnie do osiągnięcia celu. Że po prostu czyni mnie lepszym człowiekiem. To jest pewna moc, która daje mi siłę na przeżywanie każdego kolejnego dnia!
- PRZYJACIÓŁ.
Jak to na zawodach bywa, zawsze pozna się kogoś nowego. Czasem są to znajomości przelotne, wymieniane "cześć" na zawodach i zdawkowe informacje po biegu. Ale są też takie osoby, które zajęły w moim życiu miejsce na stałe. Są jego częścią. Są na dobre i na złe. Są doradcami przy urazach, kontuzjach, braku motywacji. Są towarzyszami przy wspólnych treningach. Są "współtwórcami" życiówek. Są osobistymi pacemakerami. Są prawdziwymi przyjaciółmi! Połączyła nas wspólna pasja, zamiłowanie do sportu, podróży, aktywności. Są to też ludzie, którzy diametralnie zmienili moje życie - oczywiście na plus, otwierając przede mną nieznane zakątki świata i życia ludzkiego. Dziękuję Wam za to!
- ŻYCIE CODZIENNE.
Bieganie "przydało mi się" w życiu codziennym - również brzmi dziwnie.. i poniekąd tak też jest :) Bo chodzi tu np. o to, że lepiej potrafię ocenić odległość (czyli coś, czego nigdy nie umiałam); mam wspaniałą orientację w terenie (której nie miałam nigdy); poznałam całkowicie swoje ciało - wiem na co mnie stać, kiedy mogę pozwolić sobie na więcej, a kiedy odpuścić (zwykle zawsze leciałam na wariata, a potem zdychałam przez 5 km); nauczyłam się trochę anatomii człowieka - gdzie jakie mięśnie, ścięgna, więzadła etc.; aż wstyd się przyznać, ale nauczyłam się daleko pluć :D - podczas biegu bardzo przydatne; zaczęłam morsować (obiecałam sobie kiedyś, że nigdy tego nie zrobię... ale nigdy nie mów nigdy - teraz jest to moje wielkie hobby!); mam lepszą kondychę, wydolność i bardziej umięśnione ciało.
Często znajomi mówią mi: "Na twoich zdjęciach zawsze widać takie szczęście i zadowolenie, jak to robisz?". Zawsze bez zastanowienia odpowiadam: "Po prostu robię to, co kocham". Często tego nie rozumieją, bo myślą, że chodzi tylko o bieganie. A tu chodzi o całą otoczkę, o wszystko to, co temu towarzyszy. Robię to, co kocham - biegam, ćwiczę, podróżuję, żyję w zgodzie z otaczającym mnie światem, czerpię radość z tego, że świeci słońce, że śpiewają ptaki, że mam świetnych przyjaciół, wśród których są osoby gotowe na wszystko, że moją pasją mogę dzielić się z rodziną wzmacniając tym samym więzi. Mało powodów? Nie zawsze, aby być szczęśliwym, trzeba mieć górę pieniędzy, wspaniałą furę i pełno udawanych znajomych uważających kogoś za guru. Nie bawią mnie rzeczy materialne (chyba, że to buty do biegania :)) - cieszę się z tego, czym codziennie raczy nas nasza matka natura i że mam dwie sprawne ręce i nogi, dzięki którym mogę się poruszać oraz oczy, które pozwalają mi to wszystko zobaczyć.
Wszyscy znajomi wokół mówią ciągle o maturze, o natłoku szkolnych obowiązków, o nauce - słucham tego i uświadamiam sobie, że ja nie robię w tym kierunku nic, ale nie martwi mnie to - do wszystkiego podchodzę ze spokojem, bo na denerwowanie się przyjdzie jeszcze czas :) A po co robić to na zapas?
Każdy dzień daje nam 1440 minut, które możemy albo stracić nic nie robiąc, albo zrobić coś dla samego siebie. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Że to my sami możemy zadecydować w którą stronę pójdziemy, jak spożytkujemy te minuty. My jesteśmy panami naszego losu. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie tego właśnie stwierdzenia. Ale teraz już to wiem... i nikt mi tego nie odbierze. Nikt nie odbierze mi mych wspomnień, przeżyć, pięknych chwil.
Każdego dnia rano wstaje słońce, a ja każdego dnia staram się do niego przybliżać, bo wtedy czuję, że naprawdę żyję!
Takie to przemyślenia naszły mnie dziś podczas moich 86-ciu minut szczęścia 15-sto kilometrowego biegu :)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu snipster (2014-02-23,21:35): Flying happy Honda! tak trzymaj! :) michu77 (2014-02-24,08:27): ...chyba mógłbym sie podpisać pod tym tekstem ;d paulo (2014-02-24,08:48): bardzo mi się podoba Twoje wyznanie. Po części jest ono i moim :) Widzę w nim swoją cząstkę:) andbo (2014-02-24,09:21): No coś mi się zdaje, że właśnie zdajesz egzamin dojrzałości!! Honda (2014-02-25,21:54): Zdaję egzamin dojrzałości zwany maturą w maju, ale myślę, że mentalny egzamin dojrzałości jest o wiele ważniejszy... a do jego zdania przybliża mnie bieganie :) paulina82 (2014-02-26,06:07): jak to miło wstać po 5 rano... myślisz, że nic Ci się nie chce.. siadasz z kawą.. odpalasz kompa i nagle... artkuł Hondy :) od razu rogal na twarzy i dzień zaczyna się zupełnie inaczej :) insetto (2014-03-02,15:03): Daje się wyczuć wiosenny optymizm, nie dziwi, że akurat podczas biegu (pewnie w terenie?) takie przemyślenia się zrodziły... Pozytywnie! :)
Powodzenia na trasach - i na maturze! Inek (2014-03-10,16:44): Pięknie Honda:) Trafiasz w sedno, duże brawa!!! kasjer (2014-04-08,23:00): Tak czytam i czytam i sobie myślę - jakby to było fajnie poczytać Hondę za 30-40 lat. Juz dzisiaj piszesz interesująco a co będzie za te lata? Tak trzymaj, dziewczyno.
|