2013-10-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| PAST 2010 (czytano: 406 razy)
Nigdy nic wcześniej o sobie nie pisałem i podejrzewam że swoim pierwszym wpisem Ameryki nie odkryłem i że jest to cytując klasyka: "oczywista oczywistość" ku czemu się pisze w dzienniku/blogu :D ALE jakiś wstęp zrobić chciałem (musiałem ?).
Przy okazji zawsze jest szansa że ktoś nauczy się na moich błędach mając lepszy start w bieganiu ;) choć podobno nic nie zastąpi nauki na swoich własnych i powielanych błędach.
Zacznę chyba od tego że wcześniej poza bieganiem swój wolny czas spędzałem na słuchaniu muzyki/imprezowaniu na wyjazdach, koncertach czy inny Woodstockach... czyli w sumie nic wartościowego ze sobą nie robiłem - żadnych głębszych rozwijających zainteresowań nie było (poza polityką ale z tego nic nie wynika bo sam tej bandy na górze z piedestału przecież nie strącę :D).
Początek był dosyć niewinny, prozaiczny. Okazało się że z domu do pracy w linii "prostej" mam tylko ponad 8 km ale skrótem przez las ;] Wziąłem wpierw rower i zamiast komunikacją się telepać grubo ponad godzinę w pracy byłem już w pół godziny. Potem stwierdziłem że się przebiegnę bo las kusił do aktywności fizycznej. Zabrałem jakieś stare buty do tenisa, dresik z polaru, zwykłą koszulkę i sru ;P W 50 minut na spokojnie, zresetowany wysiłkiem mogłem pracować. Kiedy bieganie stało się u mnie "nagminne" bo i czasem obracałem tą samą drogę w obie strony stwierdziłem że jakieś tam buty do biegania wypadałoby kupić i strój a zaczynało mi się to podobać. Jako laik i oporny na wszelką wiedzę zakupiłem jakieś najtańsze adidaski oczywiście na wymiar mojej stopy - tak aby co miesiąc zmieniać zestaw paznokci. Za cholerę nie wiedziałem czemu mi non stop paznokcie złażą i stwierdziłem że to chyba standard i biegałem w nich dalej :D Oczywiście żadnych informacji na temat biegania, asortymentu nie czerpałem no bo... po co skoro chodzi o to żeby się przebiec ^^. Jedyne co robiłem innego od jednostajnego biegania tam i nazad to wybieganie 15-20 km raz w miesiącu (tak na oko bo bez żadnego zegarka).
W końcu ... obiło mi się o uszy że organizowany jest maraton warszawski a było to w roku 2010. Jako przykładny amator który bez żadnej wiedzy zgłębił sam wszystkie tajniki biegania postanowiłem zadebiutować na dystansie 42km...
No i .. poleciałem w pizdu ;D Ukończyłem ten spontan z czasem 3:28 szczęśliwy że dobiegłem ale nie pamiętam czy byłem zadowolony z wyniku bo nawet nie miałem bladego pojęcia czy to dobry czas czy nie (w głowie kołatała mi myśl że chyba do dupy skoro najlepsi biegają poniżej 2:10 a więc o 1H i 20 minut krócej !!!!). Hmmm mam podobno problemy z okazywaniem radości bo najczęściej występuje u mnie przerost celów/założeń nad formą (aktualną). Teraz dopiero wiem że to co wykręciłem wtedy było czymś i z wyniku powinienem był być mega zadowolony. Zdychałem wtedy co najmniej z 2 tygodnie poruszając się jak żółw w suwalskich bagnach.
Pobiegowe rozciąganie ? gimnastyka ? Nieee no po co lepiej leżeć do góry brzuchem i po prostu czekać miesiąc aż zacznę truchtać ;].
Dobra tyle o debiucie w 2010r., bo im więcej informacji naraz tym większe ryzyko przegrzania się sprawnych jeszcze komórek w otaczającej je szarości ;-)
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Ja0306 (2013-11-06,21:27): No tutaj to brak obeznania i zadbania to masakra, bez rozciągania ja bym bieganie pożegnał po 1 tygodniu na zawsze bo wiem jak to bez rozciągania BOLI. No ale Wiem że Teraz Biegasz Znacznie Lepiej. Co do roweru to pokonuj nie 8km a po nawet 150km. jest gdzie jeździć i uzupełniać tym Bieganie, poza urozmaiceniami w samym bieganiu pogoda czy terenem. Powiat Piaseczyński, Grójecki i Garwoliński mają sporo tras spokojnych i dobrych do jazdy na rowerze jak i biegania, tylko że przy bieganiu daleko to powrót z kimś lub czymś potrzebny.
|