2013-04-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| kartka z biegowego dziennika... (czytano: 1324 razy)
Raptem 70 km przebiegnięte w marcu.Ostatnio praktycznie biegałem średnio raz na tydzień.Zatraciłem regularność i spadła drastycznie prędkość.Trzeba się sprężać i zaczynać wszystko od nowa.Wiadomo że z próżnego nawet Salomon nie naleje...
Zaczął się kwiecień i ruszyłem naprawiać to co zaniedbałem.Gdy biegasz zdecydowanie mniej niż to dotąd bywało to nabieranie właściwego rytmu trochę musi potrwać.W poniedziałek drugi dzień świąt wielkanocnych zapowiadali opady śniegu dość znaczące i nie planowałem biegania po popołudniowej pracy.I pobiegłem w butach jakie miałem na nogach,czyli w ciężkich zimówkach.Wyjąłem z kieszeni zegarek i odpaliłem gps-a.10 km zaliczyłem ale nie było lekko a zakwasy dały o sobie znać.Dzień póżniej we wtorek przebiegłem ponad 10.5 km również wieczorem po pracy z oś.Tysiąclecia przez Hetmańską i Grunwald na Ogrody.Tempo rekreacyjne,ale cieszę się że wciąż mogę się przemieszczać z jednego krańca miasta na drugi na swoich "autonogach".Ograniczyłem pisanie bloga do minimum,teraz skupiam się tylko na bieganiu.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu paulo (2013-04-03,08:50): kiedyś z kolegami śpiewałem taką piosenkę: "my nie, my nie, my nigdy nie poddamy się..." :) Truskawa (2013-04-03,09:07): Wszystko nadrobisz. Czasami po prostu trzeba odetchnąć. :) mariusz67 (2013-04-03,11:35): Masz rację Paweł nie można się poddawać i trzeba ciągle pokonywać swoje słabości.
Iza tak,nieraz trzeba przystopować i dać odpocząć organizmowi-pozdrowionka:-)
|