2012-05-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| (czytano: 262 razy)
I tym sposobem to poleciałam bez złotych gaci ino w zwykłych barchanach:)))ale na złote gacie w Brzeszczach...;)a co tam sobie myślę...złotych jeszcze nie miałam...szkoda tylko,że to nie seksowne stringi!Leciało nas trzech z BTC...rowerzysta na trasie...uwaga!!!!! początkujący,zdychający,język do pasa nieomalże...kurde wyglądało to źle ale nie było tak tragicznie...!!!!Normalnie żeśmy dobiegli i to cało!!!Kolega ze Skandii z czasem 49 min,ja 57,duzo starszy kolega 1h 2 min.Nie byliśmy ostatni...a ze swoim stażem biegowym myślę,że nie było najgorzej...ale....ale...i tak najważniejszy był merdol!!!!Kazdy z nas dostał...duży,cięzki,w kształcie złotych gaci i co najważniejsze własny:)))zawiesiłam go na szafce w przedpokoju co by wszyscy widzieli moje osiągnięcie:)))jaka byłam dumna i blada,że aż w domu rozjaśniło się do cna:))) na drugi dzień myślałam,że umrę tak mnie wszystko bolało...pierwsze zakwasy pobiegowe...rowerowe to znam...ale biegowe...inne...takie głębokie nieznane dotąd w udach i punktowe...pomyślałam sobie...Jolka przyzwyczajaj się:)))Dwa dni i doszłam do normy...jedna myśl mnie nurtowała...co dalej???Zatrzymać się w końcu i siąść na rower czy dalej biegać i planować zawody????To naprawdę nie było łatwe...rower???bieganie????rower???bieganie????jak to połączyć???Czy to się da????Wiele problemów bieżących...plus wewnętrzne rozterki hobby które wciąga coraz bardziej...zaświtała we mnie myśl...zaczynam się uzależniać od biegania...jakież to piękne uzależnienie i jak cieszy ale...ale...uwaga czy aby tych uzależnień nie mam za dużo jak na jedną osobę???Na dziś za dużo...wybieram drinka;)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |