2011-10-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| ....z szuflady... (czytano: 192 razy)
Stojąc u progu wielkiej przygody..
....krótkie płytkie oddechy , płuca ściśnięte do wielkości orzecha , każdy oddech sprawia ból , poprawa pozycji siedzącej nastręcza wiele wysiłku i mozołu , Radek prowadzi, nie jestem w stanie siąść za kółko , dziewczyny z tyłu śpią wtulone w oparcie kanapy .... staram się podtrzymywać rozmowę jaką raczy mnie Radek , wiem że rozmowa w środku nocy otwiera oczy , wszyscy chcemy dotrzeć bezpiecznie do domu...medal jaki otrzymałem i wygrawerowany na nim czas 5:16:10! 5:16:10?... wciąż spoczywa na mej piersi, gdzie popełniłem błąd? jaki ? kiedy ? dziele się swoimi wątpliwościami ze swoim towarzyszem , nie dostaje odpowiedzi , szukam ich , analizuje , zastanawiam się ..organizm woła odpocznij, prosi o sen ,...szpaler mijanych drzew , rytmiczny szum silnika , ciepły nawiew.............
...po powrocie z uroczystej kolacji i odebraniu pakietu startowego udaliśmy się na kwaterę , wiem że potrzebuję snu , ostatnie dwie doby mnie wykończyły , praca , wyjazd służbowy , wczesny poranny wyjazd w delegacje , wariacki powrót do domu , szybkie zakupy , ugotowanie obiadu dla pozostających dzieci samych w domu na weekend , spakowany , wszystko wziąłem ?buty są , jedna para ? może wezmę dwie , spodenki? wrzucę 2 pary , koszulki jak leci z półki , bluza , isotonic , czapka ..a tu masz !..ból zęba małżonki godzina 20 ! poszukujemy dyżurującego stomatologa , jest ! 21 wyjazd do Siedlec...Kwaterujemy się u Radka i Agnieszki grubo po 24 , herbata , krótka narada , pobudka 5 rano , spać spać!! wiara) 8 godzin snu w ostatnich 2 dobach ... numer startowy 1883 , muszę go sobie przyczepić , spakować żele , batona , naładować telefon , przygotować picie.. zatrzymuje się na moment , kurde zaczynam panikować , co to będzie jutro?? pozostawiam towarzystwo same sobie, muszę spać!!
...szybkie śniadanie , gdzie jest Magda ? miała być , dzwoni telefon, jest zaraz będzie . Danka !dawaj uderzamy z buta na ten tramwaj bo się spóźnimy, Olek weź plecak , mijamy się z Magdą na klatce, my windą ona schodami, pomachała mi z okna , widziałem zaciśnięte kciuki, Agnieszka masz aparat , mam, mam !leć wariacie ! rzuciła w bramie uśmiechem ....Gdzie ta Malta ? dlaczego ten tramwaj tak wolno jedzie ? gdzie są szatnie?jaki czas?..........nie zdążyliśmy do szatni, pozostało 10 min do startu , przebrałem się na ulicy , Danka uważaj na okulary , Olek nie zgub plecaka ..a pudzeisz Ty już!! )).. dostałem dwa kopniaki w zadek i pobiegłem na linię startu.......
..5...4...3...2...1.... sraczka mija , nerwy odpływają, biegnę , jestem TU! naprawdę Tu jestem!! Pierwszy maraton, na zaliczenie , na przetarcie drogi , posmakowania , zagłębienia się w ocean swoich możliwości , poczucie odwagi, siły , euforii... nogi same niosą , muszę zwalniać , hamować chęć szybszego biegu, mijają mnie inni ...5 kilometr ktoś wrzeszczy Kozibar!! są moi , drą się w niebo głosy)) macham im, pozdrawiam i płynę dalej , mijam punkty z napojami mam swoje , na 15 Agnieszka biegnie chwile ze mną , pyta jak się czuję , co mam powiedzieć? jest bosko!!..24 pierwszy kryzys , pierwsze skurcze , widzę ich, są stoją, czerwoni od do krzyku , nowa wiara , nowa moc , nowe siły...... odliczam czas mijanymi kilometrami i punktami medycznymi , sanitariusze dokonują cudów z moimi łydkami , maści, masaże , i dalej , dalej bez pospiechu na przetrwanie...30 km jem , pije , odwiedzam punkt medyczny , uczepiłem grupki którą prowadzi pan Józek, jak świadczy napis na koszulce 70 - letni jegomość bawi wszystkich opowieściami i żartami. Nie jest mi do śmiechu , mój podziw wzbudza z jaką lekkością biegnie, gdzieś ok 33 zostawia mnie w tyle , punkt medyczny , masaż , nie wiem na ile mi to pomaga ale psychicznie na pewno.........36 Poznańskie rondo , upadam, skurcze łydek , zatrzymują się inni chcą pomóc , z grymasem na ustach nie zatrzymuję ich , policjanci wzywają karetkę .......to już koniec , mój sen o maratonie ma się skończyć ? Tu i teraz!!?......nie mogę! nie teraz , nie wsiądę do karetki !! nie ma takiej opcji ! podnoszę się , wpijam palce w latarnie, zaciskam zęby , rozciągam mięśnie , czy to pot ? ....oddalając się słyszałem sygnał nadjeżdżającej karetki , pomyślałem pawulon mnie goni ha.... tak uciekłem na metę a raczej poszedłem czasem podbiegając .......
.......5:16:10.........!! gdzie popełniłem błąd? czy to teraz ważne ? teraz nie , przyjdzie na to czas, przyjdzie na to pora , jest wiele do poprawienia.... stoję w przedsionku wielkiej przygody, dobiegają do mnie odgłosy zabawy z bawialni , pokoju gościnnego ,kuchni , wchodzę niepewnie , rozglądam się we wszystkich kierunkach ,trochę zawstydzony ale podekscytowany .... Poniedziałek 6 rano, stawiam plecak i torbę w przedpokoju , przez uchylone drzwi widzę śpiące dzieci , zaraz budzik swym natrętnym sygnałem obudzi je , czas do szkoły, powłucząc nogami wciąż z zawieszonym medalem na piersi szykuję się do spania...czy ja jestem aby normalny?????????????....
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |