2011-02-07
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Cross Maraton czyli błoto, wiatr i jeszcze kilka razy błoto ... (czytano: 627 razy)
Sezon 2011 rozpocząłem wzorem ubiegłych lat od Cross Maratonu w Kaliszu. Nie wiedzieć dlaczego ale bardzo cieszyłem się na ten bieg. 2 dni przed maratonem wzrosła temperatura, było więc pewne, że topniejące resztki śniegu i zamarznięta ziemia zmieni się w błoto czyniąc Kaliski cross bardzo, bardzo wymagającym. Jak się później okazało przy okazji maratonu spełniły się moje i pewnie nie tylko moje, dziecięce marzenia o taplaniu się i zabawie w ogromnej masie lepkiego, czarnego, mazistego błotka. Biegliśmy 6 pętli po 7 km, i tak na moje oko na każdej pętli 4,5 km było błotne. Oczywiście błoto było pewne, jednak się nikt nie przewidział wiatru, bardzo silnego wiatru. Na 4, 5 i 6 kółku wiatr był tak silny, że po wybiegnięciu z lasu na odcinek wyłożony trylinką, nie miałem sił biec pod wiatr i musiałem przechodzić do marszu. Po 26 km naszła mnie myśl, czy aby nie ukończyć zawodów na dystansie 28 km, gdyż i taką możliwość przewidzieli organizatorzy. Jednak przypomniała mi się złota myśl Lance Armstronga „Ból jest przemijający, a skutki rezygnacji pozostają na zawsze” Więc, aby facetowi którego widuję w codziennie lustrze, spojrzeć z czystym sumieniem w oczy, biegłem posłusznie dalej. Na mecie zameldowałem się po 4:29:11, paskudnie wymęczony. Podsumowując : było „klawo jak cholera”.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Magda (2011-02-07,16:14): mało brakowało a też bym była :) ale jak taplać się w błotku to tylko na Katorżniku :D całuski Marysieńka (2011-02-07,17:36): Było..."klawo jak cholera????"..więc..klawe gratki:))) Ojla (2011-02-07,22:52): Dobrze, że nie miałeś lodu!!! Gratulacje!!! :)))) Aga Es (2011-02-10,09:37): Ale co to za czas? Obijasz się Mój Drogi;-))))
|