2011-01-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Nałęczów- Sao Paulo NIEPEŁNOSPRAWNYM (...) (czytano: 676 razy)
Na każdy kolejny bieg jadę z ufnością i nadzieją, że będzie normalnie, sprawiedliwie.
20 lat uczestniczę w tak wielu imprezach, nie tylko biegowych. Zdarzało się, że sam byłem organizatorem. Na przestrzeni lat jedne imprezy upadały, gdzieś tam … nowi zapaleńcy, pasjonaci sportu tknęli życie w kolejny bieg. Gdzie mogłem, startowałem, przy okazji walcząc o silniejszą pozycję w świecie sportu osób niepełnosprawnych. Często jest to walka jedynie z dystansem i własnymi słabościami, gdyż nie ma nas zbyt wielu biegających na kulach. Dlaczego? To pytanie należałoby skierować do każdego, kto nie wziął kul, by stanąć na starcie, potem na mecie. Wiem po sobie, że pokonywanie setek kilometrów na kulach to nie zajęcie dla każdego, dlatego też osób biorących udział w biegach jest „jak na lekarstwo”. Po ciężkiej walce na trasie; często to nie koniec; stajemy przed majestatem organizatora, który bez skrupułów, dla własnej wygody i cięcia kosztów, wrzuca nas do jednej kategorii z innymi niepełnosprawnymi. I tak ktoś na co dzień poruszający się na kulach musi rywalizować z kimś, komu brak kawałka dłoni …..
Przecież to absurd – mówią sami biegacze – jak można nie widzieć różnicy. Myślę, że częściej zdarza się tak, kiedy za organizowanie imprezy biegowej biorą się ludzie spoza branży, często po to, by złapać parę punktów. Gdyby chociaż przez chwilę ujęli w dłoń kule i spróbowali pokonać na nich pewien odcinek, może wówczas coś by zrozumieli? Przeto regulamin, za którym tak często chowają twarz, piszą dla nas, zawodników. To jednak nie powinno zwalniać ich z racjonalnego patrzenia na sprawę, trud jednostki. Na szczęście wielu jest takich, którzy zmieniają swoje podejście do nas, i to cieszy.
Organizatorzy biegu w Nałęczowie – „Nałęczów – Sao Paulo”, mimo, iż mieli tak wielu sponsorów, wsparcie z Europejskiego Funduszu Rolnego, nie byli w stanie, a może jednak nie chcieli, zwolnić dosłownie kilku osób niepełnosprawnych z opłaty wpisowej. Płacimy jak wszyscy, szkoda tylko, że traktuje się nas inaczej. Dzieje się to na dodatek w mieście, które utrzymuje się z kuracjuszy, osób niepełnosprawnych.
W czasach, kiedy organizacją zajmował się jego pomysłodawca, inicjator, biegacz, ten sam bieg miał „duszę”. Ktoś, kto „zjadł zęby” na bieganiu potrafił docenić tych, którym jest najtrudniej na trasie. Dziś organizatorzy, zdaje się zapomnieli, że oni są dla nas. Może to właśnie dlatego organizowanie biegu przejął ktoś inny niż jego „ojciec chrzestny” i pomysłodawca, który starał się być bliżej tych, z którymi dzielił na trasie trudy i znoje.
W podziękowaniu, jak również z nadzieja, że może ktoś kiedyś doceni nasz wysiłek, napisałem bajkę, a morał niechaj każdy wysnuje sam. Dziękuję tym, którzy rozumieją problem i pomagają go zmienić.
Tu też apel do kolegów biegaczy. Od Waszej postawy naprawdę wiele zależy. Skoro wskakujecie bez skrupułów do kategorii biegających na kulach, to może zwyczajnie się z nami zamienicie? Póki sił mi starczy, będę walczył o coś co nie jest policzalne, a na pewno ważniejsze od każdego regulaminu, o zasadę.
Z poważaniem, jeden z nielicznych biegaczy na kulach, który nie chce pozostać anonimowy.
Robert Pawłowicz.
PS. Obiecana BAJKA
….. Chciał dobrze zrobić szewc – piekarzowi: chleb mu sprawię, pomyślał … Tak się zajadał piekarz po prędce, co róż to klepiąc szewca w ramię. Po chwili parsknął, oczy wysadził, gdyż mu kawałek podeszwy w gardle stanął. Gdy szewc to ujrzał, posmutniał srodze – cóżem uczynił, co robić mam? Z butów chleb sprawił, piekarza brak. Gdyby swoje robił nieborak, syty i obuty byłby wszak.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |