2010-10-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Fenomenalny Serge Girard obiegł Europę ! (czytano: 386 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: www.sergegirard.com
17 października 2010 wbiegł do Paryża, kończąc swoją niesamowitą odyseję, przez 27 krajów Unii Europejskiej. Jego biegowa wyprawa trwała dokładnie rok, czyli okrągłe 365 dni ! W jej trakcie przebiegł 27 tysięcy km (dokładnie 27 011) i to, BEZ ANI JEDNEGO DNIA PRZERWY !! Oznacza to ni mniej, ni więcej, że ukończył w tym czasie "tylko” 640 maratonów (!), pokonując 74 km/dziennie. No chyba nie prędko znajdzie się śmiałek zdolny pobić ten rekord… Na swojej drodze spotkał mnóstwo życzliwych mu Europejczyków, z których wielu zostało jego przyjaciółmi, zobaczył multum fantastycznych miejsc na naszym kontynencie – morza, góry, doliny, wsie i lasy, bezkresne pustkowia i wielkie miasta. Biegł wzdłuż autostrad, bocznymi drogami, ulicami miast i polnymi ścieżkami, alejkami miejskich parków i duktami leśnymi. Kiedy zaczynał dokładnie przed rokiem w Paryżu, świeciło słońce i było ciepło. Potem przyszła jesienna słota, a po niej sroga zima. A on cały czas biegł, biegł i biegł… Na wiosnę, po przebiegnięciu Bułgarii, Rumunii, Węgier i Słowacji dotarł do Czech. Stamtąd w kwietniu wbiegł do Polski, gdzie towarzyszyło mu na trasie wielu autentycznie podziwiających Go biegaczy (w tym i ja…). Później pobiegł sobie przez Litwę, Łotwę i Estonię, a następnie przez Finlandię i Szwecję. Przez Danię dobiegł do Niemiec, gdzie spotkały go największe, tegoroczne upały… Nie potrafię sobie nawet wyobrazić , jak on mógł codziennie kontynuować swój bieg w temperaturze 35-37 stopni ciepła ? Ja w każdym razie, bym nie mógł. Po przebiegnięciu Luksemburga, Belgii i Holandii przeprawił się na Wyspy Brytyjskie, gdzie pokonał biegiem drogi i bezdroża Anglii, Szkocji oraz Irlandii. Na koniec wbiegł do swojej rodzinnej Francji, kończąc swoją wyprawę w Paryżu. I to by było na tyle… Serge Girard pokazał (a raczej przypomniał !) wszystkim, do czego służą człowiekowi nogi . Bo na pewno, nie tylko do naciskania pedałów w samochodzie, jak sądzi już wielu z nas ! Serge udowodnił również (i to po raz kolejny… - przyp. że przebiegł już wszystkie kontynenty), że jak człowiek czegoś bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych, a marzenia są po to, żeby je SPEŁNIAĆ ! Nawet wtedy, gdy inni pukają się w czoło… Bo to są w końcu nasze, a nie ich marzenia ! I z taką właśnie myślą, udam się zaraz na trening, aby przebiec moją dzisiejszą porcję 15 km… (podczas gdy Serge już sobie odpoczywa…, he, he, he). Na koniec, mógłbym jeszcze tylko zaśpiewać przebój ze „Skrzypka na dachu”: „Gdybym był bogaty…”, to zapłaciłbym 6500 dolarów i zapisał się zaraz na przyszłoroczny bieg z Serge Girardem przez USA - z Los Angeles do Nowego Jorku (to tylko… 70 dni i ok. 5150 km). Ot tak, śladem Forresta Gumpa. Zainteresowanych i… bogatych, odsyłam na stronę Serge’a. Można się jeszcze zapisać.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Rufi (2010-10-21,08:55): no tak, trzeba mieć czas i pieniadze......i wytrzymalosc :-))) tdrapella (2010-10-22,13:56): niesamowity jest ten gość... Tak sobie tylko myślę... zajechał jakieś 36 par butów biegowych...
|