2010-09-28
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| O pewnym pomyśle... (czytano: 484 razy)
Któregoś sierpniowego dnia siedziałem sobie na tarasie mojego domu w Wińcu i z przyjacielem Grzegorzem popijaliśmy napój chmielowy, wspominając wspaniałą atmosferę tegorocznego triatlonu (Grzegorz był wówczas marszałkiem biegania i to nie byle jakim…, bo jego życiówka w maratonie to 3:04 ! Niestety, z powodu kontuzji już nie biega…). Przez dłuższą chwilę milczeliśmy w zadumie, myśląc o tym, jakby fajnie było przeżyć coś takiego raz jeszcze… I wtedy nagle, przyszedł mi do głowy nowy pomysł – a może zorganizujemy półmaraton ? Tutaj w Wińcu i w Miłomłynie… Ale zaraz się zawahałem, bo przypomniały mi się „schody” jakie napotkałem przy organizacji tegorocznego triatlonu… - i jeszcze ci „życzliwi”, którzy pukali się w czoło jak słyszeli o pomyśle triatlonu w Wińcu. Ale Grzegorz, to człowiek konkretny i zakochany w bieganiu, więc na moje wątpliwości odparł krótko – będzie ciężko, ale damy radę… Po czym sięgnął za telefon i zadzwonił do kolegi-biegacza (chyba z Węgorzewa, albo Kętrzyna) z pytaniem, czy przyjechałby na taki półmaraton ? Usłyszał, że bardzo chętnie, więc Grześ przeszedł od słów do czynów i stwierdził krótko: ustalamy trasę. No i się zaczęło ! Najpierw dyskusje przy mapie, a później wizualizacja w terenie. Poza tym , ktoś z nas musiał „to” jeszcze przebiec, żeby wiedzieć o czym mówimy… Padło na mnie, bo Grzegorz już biegać nie może. Ustaliliśmy, że start będzie na terenie Rancza Winiec, a meta na rynku w Miłomłynie. Po drodze, do pokonania dwie pętle nieco skróconej trasy biegowej tegorocznego triatlonu. Tydzień później ruszyłem do boju wspomnianą trasą, którą większość naszych triatlonistów chyba jeszcze dobrze pamięta… Górki i dołki, podbiegi i zbiegi, w sumie „trochę” ciężko. Ale jak wiadomo, „trochę” robi czasem ogromną różnicę… Już po pierwszej pętli miałem serdecznie dosyć, zwłaszcza, że biegałem wówczas dość nieregularnie i nogi miałem jak z waty (o czym pisałem w poprzednim odcinku…). Po drugiej pętli trasy, myślałem, że… kopyta wyciągnę ! Jak skończyłem, zadzwoniłem do Grzegorza mówiąc mu, że musimy zrezygnować z tego, bo nikt tej trasy nie przebiegnie… A on na to: „To bardzo dobrze ! Zrobimy najtrudniejszy półmaraton w Polsce ! I to będzie to ! Tylko dla twardzieli i iron men’ów !” A niech Cię, chudy byk popieści… pomyślałem i poszedłem „zdychać” na moim tarasie... Ale po dłuższym zastanowieniu przyznałem mu w duchu rację. Gdyby to był kolejny, zwykły półmaraton to pewnie niewielu biegaczy by przyjechało. A tak, to „paru” twardzieli zawsze się znajdzie… Tak więc, pozostało jeszcze ustalić datę i… do roboty ! Po krótkiej analizie przyszłorocznego kalendarza biegowego, wybraliśmy sobotę 30 kwietnia. No i teraz zobaczymy, co z tego „pomysła” wyjdzie ! Na razie jest pod górę – czym się nie przejmuję, bo podobnie było z tegorocznym triatlonem - gdyż oto jedna wielka firma sportowa zakomunikowała nam, iż nie jest zainteresowana sponsorowaniem lokalnych imprez biegowych, bo koncentruje się tylko na tych największych… No cóż, niebawem się przekonamy, czy podobnie myślą jej konkurenci…
fot. Przedwieczorny widok z tarasu gdzie narodził się ów pomysł...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora tdrapella (2010-09-28,22:10): Wiem Krzysiek, że wam sie uda i będzie to dla wszystkich niezapomniany bieg. \Niestety wiem, że nie będę mógł wtedy przyjechać, a dlaczego? Niebawem napiszę na blogu :) Rufi (2010-09-28,23:33): Pamietam moje mysli jak bieglam ta trase podczas triatlonu. Chcialam zabic organizatora :-)...ale...po przelajach w Szwecji kazda trasa bedzie latwa i plaska :-) henioz (2010-09-29,20:28): Lekko nie było. Ale kto mówił że ma być lekko? Data tez jest ok.Ja przyjade.
|