2010-08-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mój IronMan (czytano: 2560 razy)
Ukończyłem triatlon na dystansie IronMana. Myśl o zaliczeniu tego typu zawodów była we mnie zawsze. Jednak chcieć polecieć w kosmos nie znaczy, że polecimy. A chcieć ukończyć IronMana nie znaczy, że go ukończymy, nic nie robiąc w tym kierunku. Nieśmiałą i bardzo niepewną decyzję o przygotowaniu się do tego typu zawodów podjąłem we wrześniu ubiegłego roku a przygotowania rozpocząłem od listopada mając niesamowity respekt do tego dystansu. Na start wybrałem zawody w Szczecinie 31 lipca pod nazwą "eXtremalna sobota" abym w razie jakichkolwiek okoliczności które by mi nie pozwoliły tam wystartować, spróbować swoich sił w terminie wrześniowym w Borównie.
Prolog :
Po 9 miesiącach w miarę systematycznego pływania, biegania i rowerowania byłem przygotowany na dystans IronMana i raczej pewny (w 95%), że go ukończę i pewnie zmieszczę się w planowanym czasie 14 godzin. Głowa była zdecydowanie na TAK a dystans 226 km przestał być „kosmosem” jakim był dla mnie kilka miesięcy temu. Jednak tydzień przed zawodami zacząłem się bardzo denerwować, dopadł mnie stres przedstartowy. Na ostatnich treningach w już tempie rekreacyjnym tętno przekraczało moje normy o 20-30 uderzeń. Na rowerze przy spacerowym tempie, 2 zakres, masakra. Musiałem łykać Cloranxen aby się wyluzować :-)) jednak nie za bardzo mi to i tak pomagało. Stres minął dopiero na zawodach po 500 m pływania.
PŁYWANIE
Plan : własnym czyli wolnym tempem na kompletnym luzie, czas nieważny.
Wstałem o 4:20, chciałem coś zjeść, jednak nie potrafiłem się do tego zmusić, wypiłem tylko 2 kawy. Start o godzinie 6:06, popłyniemy 4 pętle po 950 m. Po pierwszym kółku sprawdzam międzyczas, 24’30” tempo jak na treningach. Wszystkie kółka płynę takim tempem, z wody wychodzę po godzinie i 37 minutach. 15 minut zajmuje mi przygotowanie się do części rowerowej, przebrałem się typowy strój kolarski. Zmusiłem się do zjedzenia żela, łykłem witaminki, minerały, białko BCAA, popiłem Vitargo.
ROWER
Plan : tętno tylko 1 zakres, przejechać 180 km w 6 godzin.
O 7:58 ruszyłem rowerem na trasę składającą się z 3 pętli. Na trasie mieliśmy 6 punktów odżywania, na każdym się zatrzymuję, dużo piję, i staram się jeść. Zdaję sobie sprawę, że stracę dzisiaj ponad 10000 kcal i muszę na rowerze jak najwięcej zjeść aby mieć z czego biegać. Na trasie od czasu do czasu wyprzedam nie będąc ani razy wyprzedzonym, no ale kto mnie mógł wyprzedzić jak z wody wyszedłem prawie na końcu :-)) Cały czas jadę 30-32 km/h, tętno w okolicach 128-136, jest super. Trenując rower zrobiłem tylko 4 treningi po 130 km i zdaję sobie sprawę, że końcówka na rowerze może być ciężka. Od 150 km muszę w pedałowanie wkładać coraz więcej wysiłku. Jednak tętno nie rośnie ale prędkość spada minimalnie do 29-31 km/h. Etap rowerowy zaliczam w czasie 5 godzin 58 minut. Na etapie rowerowy zjadłem pół banana, 2 wafelki, 1 żel, 2 i pół batona energetycznego, wypiłem 1,5 litra vitargo i na każdym punkcie kontrolnym piłem sok lub napój energetyczny. Na 160 km chciałem zjeść jeszcze półtora batona które miałem w kieszonce, miał to być zapas energii na bieganie, jednak byłem już tak zamulony tą energetyczną „chemią” którą piłem i jadłem, że nie daję rady już nic jeść. Marzy mi się prawdziwe mięso.
BIEGANIE
Plan : do 20 km pewnie dam radę, a potem niech się dzieje co chce.
Właściwie nie mam planu, mało biegałem, nie mam pojęcia na co mnie stać w maratonie a tym bardziej w maratonie po 6 godzinach roweru. Po dotarciu rowerem do punktu gdzie rozpoczynaliśmy bieg, przebieram się w strój biegowy, wypijam powerade, wciskam z niesmakiem żel, zdaję rower i cały pozostały majdan rowerowy. Zajmuje mi to 13 minut. Na trasę biegową ruszyłem o 14:09. Pierwsze kilkaset metrów biegnie mi się wspaniale, jestem w szoku jak to możliwe. Niestety po pierwszym kilometrze weryfikuję swoje zdanie o „wspaniałym” biegu. Wszyscy wiedzą co to „ściana” na 35 kilometrze maratonu, ja ją mam na pierwszym. Oczywiście wiedziałem, że nie dam rady całego dystansu przetruchtać, więc od samego początku biegnę metodą Gallowaya, zakładając 13 minut truchtu i 2 minuty marszu. W taki sposób przemieszczam się 3 godziny pokonując 25 kilometrów. Na każdym punkcie kontrolnym piję izotonik, sok i wodę. Na pozostałe 17.2 kilometry zmieniam taktykę 8 minut człapania i 2 minuty marszu. Zaczynam już pić tylko wodę, nie miałem pojęcie, że zwykła woda jest taka dobra. Decyzja o niepiciu izotonika nie była za rozsądna, na 37 kilometrze spalam pewnie ostatnie węglowodany i jestem zmuszony coraz więcej czasu maszerować. Na 2 km przed metą zatrzymuję się na punkcie kontrolnym (na którym i nie muszę się już meldować), biorę marsa i snickersa, ktoś podaję mi zimnego powerade (wielkie dzięki dobry człowieku) , zbliżając się do mety posilam się i wypijam izotonika. Na metę wbiegam o 19.22 (czas biegu 5:13) Żona rzuca się mi na szyję, gratuluje mi, jest bardziej szczęśliwa niż ja sam. Wg własnego stopera kończę zawody w czasie 13:15:40. Jestem bardzo zadowolony, szczęśliwy i dumny, że zrobiłem coś, co jeszcze rok temu wydawało mi się niemożliwe.
Epilog
Na pewno zawody na dystansie IronMana nie są łatwe. Na pewno są „kosmosem” dla tych co uwielbiają siedzenie w fotelu a samo wyjście na spacer traktują jako wyczyn. Ale ja już wiem, że nie są takie straszne jak się o nich mówi. Przy odrobinie (może raczej… trochę większej, odrobinie) własnej woli, czasu i zaangażowania w treningi, prawie każdy kto potrafi przemieszczać się w wodzie, biega maratony lub startuje w maratonach rowerowych jest w stanie w ciągu sezonu przygotować się i ukończyć zawody IronMan.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora mamusiajakubaijasia (2010-08-04,07:21): Zawsze mówiłam Ci, że jesteś kosmitą. No i co? Proszę - jest potwierdzenie na piśmie, że miałam rację:) GRATULUJĘ z całego serca, Marku :) Gulunek (2010-08-04,07:31): Gratulacje Marku ;-) Niesamowita sprawa ;-) Aga Es (2010-08-04,12:04): Marek jesteś WIELKI!!!!!!!!!!Jestem pełna podziwu dla wytrwałości,siły ciała i umysłu.Wiedziałam,że Ci się uda:)Chylę czoła! Toya (2010-08-04,13:06): Gratulacje Marku! Basieczka (2010-08-05,11:18): Marku jesteś niesamowity! Wieeeelkie gratulacje. Ile trzeba mieć w sobie siły, samozaparcia, cierpliwości,woli walki .... Podziwiam. Marfackib (2010-08-09,14:33): Dzięki, za bardzo miłe słowa :-)) Przyznam się, że już myślę o następnej imprezie typu IM. To chyba miłość od pierwszego wejrzenia, no może nie od pierwszego ale od 225 kilometra to napewno :-))) Woland (2010-08-16,09:59): Nie mam słów żeby wyrazić swój podziw. To absolutnie niesamowite, dla mnie nadludzkie. Gratuluję!! piter82 (2011-04-04,14:02): gratulacje, to też moje marzenie :-) a tak w ogóle to gdzie startowałeś w tym Ironmanie?
|