2010-03-31
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Co z tą "ścianą" ? (czytano: 370 razy)
Dziś na śniadanie – banan i „lajtowe” 15 km, po niedzielnym półmaratonie. Słonko świeci, jest ciepło, wokół ptaszki śpiewają, a szkolna młodzież popija piwo w leśnej altance…. Słowem, wiosna pełną gębą ! W tak pięknych okolicznościach przyrody – biegnę sobie, a raczej truchtam leśnymi duktami Puszczy Kampinoskiej do Sierakowa. Niestety dwa dni przerwy niewiele dały – wciąż cierpię na tzw. „zespół postartowy” – czyli mięśnie w nogach napakowane ołowiem, ścięgna i wiązadła pod kolanami ponaciągane, stawy mało ruchawe… No cóż, to w dużej części, efekt pokonania trasy półmaratonu (po asfalcie) w „butach-startówkach”. Wprawdzie znacznie lżejszych od „nimbusów” w których biegam na co dzień, ale też i dużo słabszej amortyzacji.
A wracając do „ściany” to oczywiście że jest, a jej istnienie zostało naukowo udowodnione. Ostatnio na przykład przeczytałem opinię na ten temat prof. Dave’a Martina, który jest m.in. stałym konsultantem amerykańskiej federacji lekkoatletycznej, a więc człowiekiem bez wątpienia znającym się na rzeczy. Jego zdaniem wyjaśnienie zjawiska „ściany” w maratonie jest bardzo proste. Przeciętny biegacz jest w stanie „zmagazynować” w swoich mięśniach i wątrobie około 2000 kcal cennego glikogenu – głównego paliwa dla każdego wysiłku fizycznego. W czasie biegu, spala około 100 kcal glikogenu/milę ( 1,6 km), co oznacza, że w okolicach 20 mili biegu (czyli ok. 32 km trasy) jego glikogen jest w zasadzie „is gone” i nie ma już odpowiedniego paliwa do kontynuowania jakiegolwiek wysiłku fizycznego, a tym bardziej takiej katorgi, jak bieg maratoński. To właśnie wtedy na trasach wszystkich maratonów świata można zaobserwować, jak biegacze-amatorzy zaczynają przechodzić do marszu lub po prostu stają, a zamiast kubków z wodą (jak robili to wcześniej) chwytają głównie te z napojami izotonicznymi. Wiem już z własnego doświadczenia, że wątpliwa przyjemność spotkania ze „ścianą” nie ominie żadnego maratończyka ! Prędzej czy później. Jak nie w tym, to w następnym biegu, ale zawsze go kiedyś dopadnie bez względu na poziom wytrenowania (oczywi ście, im będzie on wyższy, tym negatywne skutki spotkania ze „ścianą” mniejsze). Niemniej generalne odczucie zawsze jest podobne – to tak jakby ktoś nagle odciął prąd i zgasło światło…
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |