2009-09-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Płaski Poznań (czytano: 421 razy)
Kolejny maraton, tym razem w Poznaniu. Będzie więc szybko, płasko i nudnie. W Świeradowie wykręciłem niezły czas i awansowałem do czwartego sektora statowego,
wystartuję więc z mocniejszą grupą. Do Poznania pojechałem z Pawłem i Jurkiem. Niestety barwy mojego klubu 64-sto reprezentuje sam. Od czasu zarejestrowania klubu i przejęcia triatlonistów czar wspólnych wypraw na zawody MTB minął bezpowrotnie, 2 lata temu startowało nas w Poznaniu 13-tu. Start pierwszego sektora o 11.00, następnie co dwie minuty kolejni zawodnicy. Startujemy... jak zwykle po starcie bardzo duże tempo, zdecydowania za duże, spoglądam na licznik momentami 40 km/h i ciągle mnie ktoś wyprzedza. Myślę, że to bez sensu przecież na maratonach szosowych nie jeżdżę tak szybko. Po paru kilometrach wszyscy zwalniają, więc co było tak gnać i doprowadzić serducho do HR max. Po 15 km cześć ścigaczy zjeżdża na dystans mini, i na trasie robi się bardzo luźno. Wieje silny wiatr, połowa trasy będzie pokonywana pod wiatr. W takim wypadku trzeba będzie organizować się w kilkuosobowe grupy i jechać jak po szosie. Jak to mówią kolarze : w grupie siła. Po 30 kilometrach pierwszy raz jedziemy pod wiatr, organizujemy się w piątkę, współpraca układa się dobrze i zaczynamy połykać kolejnych samotnych zawodników. Po 50 kilometrach wjeżdżamy na 2 pętlę, grupa rozpada się. Został zawodnik z nr 14 z Eski i ja, mam nr 104, więc różnimy się tylko zerem. Po nawrocie na pętli czeka nas ponad 30 km pod wiatr, więc postanawiamy poczekać na innych kolarzy i wspólnymi siłami powalczyć z wiatrem i z padającym deszczem. Po zjeździe z pętli zostało 15 km do mety. Podłoże jednak rozmokło i jedzie się dość ciężko, grupa zaczyna się rozpadać, każdy ma 85 kilometrów w nogach więc i sił ubyło sporo. Czuje się wyjątkowo dobrze i od 93 km rozpoczynam długi finisz. Przeważnie w końcówce wyścigu nie walczę, jednak tym razem moc jest ze mną. Wyprzedam mnóstwo zawodników, pewnie większość ze średniego dystansu. Dystans 100 km kończę w 3:50 na 71 miejscu, Zdobywam magiczne 600 punktów (max to 700) i pewnie znowu awansuje sektorowo. 600 pkt zdobywam 2 raz w historii moich startów, moją życiówką jest 614 pkt zdobyte w Polanicy w 2006 roku. (Pierwszy zawodnik w danej kategorii wiekowej otrzymuje 700 pkt, kolejni otrzymują punkty proporcjonalnie do różnicy swojego czasu a czasu pierwszego zawodnika. Do zakończenia sezonu zostały 2 starty, Karpacz i Polanica.
Po ostatnim maratonie rower na hak i po półrocznej przerwie wskakuję w buty biegowe, chociaż gdy jadę wyścig i myślę o bieganiu ciągle zadaje sobie pytanie „po co mi to”. Jednak liczba 42,195 ma w sobie pewną magię i dla niej warto powrócić na ścieżki biegowe.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora mamusiajakubaijasia (2009-09-08,09:14): Wracaj, wracaj, i to prędziutko:)) debet (2009-09-10,18:53): Witamy ponowny w klubie biegowym. Myślę, że się spotkany w Poznaniu Basieczka (2009-10-05,14:34): dodajesz mi wiary w siłe biegania. Dzięki
|