2009-09-02
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| pod górkę (czytano: 386 razy)
Tak dawno nie pisałam...brak czasu i chęci...ale w końcu znalazło się jedno i drugie ;)
Już wkrótce czeka mnie sprawdzian na królewskim dystansie, zobaczymy, co dały mi solidne treningi.
Z jednej strony jest nadzieja na dobry wynik, ale z drugiej coś mi mówi, że nie będzie lekko. Od miesiąca mój organizm szykuje mi różne niespodzianki. Jakiś czas temu zrobiłam sobie morfologie krwi...oglądając wyniki można było złapać się za głowę. ok 30% odbiegało od normy. Trochę mnie to martwiło...postanowiłam, więc za 2 tyg. powtórzyć badanie, aby się upewnić, że faktycznie jest coś nie tak. Zrobiłam i co się okazało?...część wyników uległa poprawie, niestety na moją nie korzyść kolejne parametry były nie tak, jak trzeba. Jak w czeskim filmie. No cóż trzeba było się udać do fachowca, który wysłał mnie na szczegółowe badania. Ponowne kłucie i kolejne "pofyrtane" wyniki, całe szczęście te ostatnie były w miarę przyzwoite. No cóż, pojawiła się mała anemia i niskie WBC, które na szczęście stopniowo wraca do normy.
Żeby nie było za pięknie od tygodnia męczy mnie żołądek...złośliwość organizmu, czy co?...wrrrr...przez ból nie mogę swobodnie biegać. Można się wkurzyć!!!!
Nie po to solidnie trenowałam, żeby zrezygnować z maratonu...robię wszystko, by zdrowie wróciło do formy - mam zamiar pokonać maraton z uśmiechem na twarzy i satysfakcją, że pobiłam swój rekord życiowy.
Marzyło mi się 3:15, ale wróciłam na ziemię i zaczęłam myśleć racjonalnie. Będę starała się pobiec, tak na 3:20, ale jeśli poprawię życiówkę chociaż o 1 minutę, będę skakać z radości. Zobaczymy....
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |