2009-08-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| MTB Świeradów Zdrój – mój 25-ty maraton (czytano: 362 razy)
Na mój rocznicowy maraton jadę do Świeradowa Zdrój. Będę tam startował 5 raz, jest to moja ulubiona trasa i zarazem najbardziej pechowa. W sumie złapałem tu 4 razy gumę a 2 razy kończyłem maraton z buta. W 2004 roku gdy jechałem tu pierwszy raz, złapałem 3 gumy i byłem zmuszony ostatnie 10 km maszerować prowadząc rower, ukończyłem wtedy maraton na ostatnim miejscu. Do Świeradowa jedziemy 3 samochodami z Jurkiem, Pawłem, Przemkiem i Grzegorzem oraz naszymi osobistymi kibicami w liczbie 7. Pogoda idealna, przynajmniej dla mnie, +27 i pełne słońce. Stojąc na starcie bawię się okularami przeciwsłonecznymi i przypadkowo je łamię, Świeradów przypomniał mi status pechowca. Rower do maratonów MTB troszkę zmodyfikowałem, po pierwsze założyłem hamulce tarczowe oraz co najważniejsze wymieniłem opony na bezdętkowe. Nie mając dętek po prostu nie można ich przebić. W takim razie na wyścig nie zabieram pompki i zapasowego ogumienia. Mając w pamięci przykre doświadczenie żywieniowe w czasie wyprawy do Częstochowy, żywieniowo przygotowałem się profesjonalnie. Przez 2 dni na obiad makarony, w sobotę rano sałatka makaronowa, na 2 godziny przed startem ponownie sałatka makaronowa. W trasę zabieram 2 bidony z Vitargo, 2 batony energetyczne i duży żel. Na trasie oczywiście znajdują się wyśmienicie zaopatrzone 4 punkty żywieniowe. Ruszamy o 11:00, maraton zaczynamy 10 kilometrowym podjazdem na Łącznik w czasie którego pokonujemy około 600 m przewyższenia. Na tym podjeździe stawka wyścigu jest już poukładana. Następnie zjeżdżamy lekko w dół na Polanę Izerską z której rozpościera się śliczny widok na Karkonosze gdzie w tym samym czasie około 200 biegaczy biegnie maraton Szrenica-Śnieżka–Szrenica, gdy się rodził, miałem zamiar w nim wystartować. Potem sprawy potoczyły się inaczej, dosłownie... potoczyły się kołami rowerowymi, ale duchowo jestem z nimi bo wiem, że będą mieli ciężko. Następnie zaczynamy dość sztywny 2,5 km podjazd po kamieniach i jeszcze dwa mniejsze o przewyższeniu około 100m. Podjazdy te powtarzam ponownie jadąc drugie kółko na dystansie „giga” czyli tym razem 89 km. Po przejechaniu drugiego kółka znajdujmy się na wysokości 900 m i czeka nas bardzo szybki i długi zjazd do Świeradowa. Na zjeździe licznik rowerowy notuje maksymalną szybkość 69.8 km/h, co jest moją nową osobistą życiówką. Mógłbym pewnie jechać jeszcze szybciej, jednak psycha siada i naciskam powoli na hamulce aby nie przesadzić. Po trasie wyścigu chodziło i jeździło rowerami dużo, bardzo dużo turystów z małymi dziećmi więc trzeba było bardzo uważać. Maraton kończę w czasie 4:15 co daje mi średnią prędkość 20,85 i zajmuję 91 miejsce na najdłuższym dystansie. Plan wykonany... zmieściłem się w pierwszej setce. Był to najlepszy tegoroczny wynik, zdobyłem 563 punkty na 700 które dostaje pierwszy zawodnik.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora amd (2009-08-05,09:54): No ładnie, b. ładnie wręcz :) Gratulacje :) Aga Es (2009-08-05,17:09): Gratki.Jak zawsze:-))) AgaR. (2009-08-07,22:06): I to jest o wiele bardziej ekscytujące od biegania, oł jeee :D
|