2008-07-06
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Biegany weekend (czytano: 2166 razy)
W tygodniu było lightowo, we wtorek i czwartek po mniej więcej dyszce po wolskich parkach w rekreacyjnym tempie. Za to weekend był dość intensywny.
W sobotę pobiegłem w trzeciej edycji Pucharu Maratonu Warszawskiego. Dystans chyba 14,2 km, czas jakieś 1:06. Z Galerii byli Gosia, Dżastin, B&B, Pierwszygal, Tomir i ja. Osiem pętelek po Parku Skaryszewskim (imprezę przeniesiono z Parku Młocińskiego wobec zagrożenia pożarowego w warszawskich lasach). Mogło się biegaczom pomylić i niejednemu się pewnie pomyliło. Biegłem z dwoma chłopakami z Ery, jeden po drodze odpadł, z drugim, Łukaszem, trochę pogadałem. Obaj wybierają się do Berlina na maraton, debiutowali w zeszłorocznym warszawskim, więc im opowiadałem jaka to wspaniała impreza w stolicy Niemiec. Kibicowała nam ruda wiewiórka, na trzech kółkach wręcz wbiegała pod nogi biegaczom, licząc chyba na coś smacznego.
Szlak mnie trafiał, jak widziałem pomnik poległych żołnierzy radzieckich zdewastowany i wysmarowany sprayowymi napisami: Pogarda Moher i Ręce precz od Estonii. Nie jestem entuzjastą komunizmu, ale sprayowe napisy na pomnikach, zwłaszcza ludzi którzy zginęli w dużej liczbie walcząc z hitlerowcami, to zbydlęcenie.
Na zakończeniu wylosowałem nagrodę: smycz Wedla, taka na szyję na klucze czy coś w tym stylu.
Przed wyjściem do Skaryszewskiego Szara wycięła mi niezły numer. Dorwała w rowie padlinę jakiegoś kota i się w niej wytarzała. Śmierdziała niesamowicie, oberwała ode mnie, bo doskonale wie że jej nie wolno robić takich rzeczy. Konieczna była natychmiastowa kąpiel, ale niestety musiała to zrobić moja Ania, bo ja już byłem umówiony z Dżastin na wspólny dojazd na bieg. No i teraz Szara jest już wykąpana, na brzuszku śnieżnobiała i czysta, tylko trochę się na mnie boczy, że dostała w skórę.
A w niedzielę, czyli dziś, o 6.00 byliśmy w Opaleniu, żeby ruszyć na biegowy rajd po Puszczy Kampinoskiej. Dziś w siódemkę zrobiliśmy ponad 31 km. Trasa: Opaleń-Łuże-Nadłuże-Na Miny-Szczukówek-Mogilny Mostek-wieś Palmiry-Janówek-Pomnik Tankietki-cmentarz Palmiry-Pociecha-wieś Sieraków-Laski-Opaleń. Po drodze trzeba było odpierać napór całych stad licznego na trasie krótkonogiego burka sierakowskiego. Najskuteczniejszą bronią było pokazywanie zębów i wcale nie robiła tego Szara. Nie daliśmy się i zrobiliśmy tę trasę mniej więcej w czasie 3:50, czyli powolutku, zwłaszcza pod koniec. Ruszyliśmy trochę po szóstej, skończyliśmy już w niezłej patelni koło 10.00. Las nasiąkł przez piątek i sobotę wodą i zagrożenie pożarowe chyba już straciło aktualność, przynajmniej na razie. Obecni byli: Dżastin, Maciaszczyk, Zbyszektt, Grejwaw, jego brat Wojtek, Jang i Szara. Od Palmir (cmentarz) do Sierakowa towarzyszył nam pewien nieznany dotąd cyklista.
To było chyba ostatnie duże bieganie przed wyjazdem pod namiot, który nastąpi w najbliższą środę. Na tydzień Ania, Szymek, ja i Szara jedziemy jak co roku do Puszczy Augustowskiej, żeby dołączyć do mojej córy Zosi (jest tam na obozie zuchowym) i reszty rodzinki (częściowo stanowiącej kadrę obozu harcerskiego, a częściowo, jak my, robiącej sobie tanie, przyobozowe wczasy).
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |