2018-02-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Kluczyk (czytano: 2153 razy)
Kluczyk
W ostromeckim parku jest staw Kluczyk. Największy z trzech parkowych stawów. Największy i najładniejszy. Szczególnie jesienią, kiedy kwitną nenufary, a otaczający go park przybiera jesienne kolory. Dla mnie ten staw to towarzysz dzieciństwa. Zimą lodowisko, najlepsze w Ostromecku, wiosną ożywający florą i fauną wodną, latem to spacery z rodzicami, a jesienią chłód, kolory i spokój.
Kluczyk trwał, a ja dorastałem, później wchodziłem w kolejne lata życia. Kilka lat temu poziom wody w Kluczyku zaczął szybko opadać. Dwa lata temu ze stawu pozostała niewielka kałuża.
Bolało, bardzo bolało.
I nagle, rok temu, z niewytłumaczalnych powodów, Kluczyk zaczął się szybko wypełniać wodą. Dzisiaj jest taki, jaki był wtedy, kiedy pierwszy raz dotknął mnie swoim pięknem.
Cud Natury.
W mieście podobno smog. Zalecane ograniczanie biegania. Postanowiłem pobiegać w Ostromecku, w parku. Mam tam obmyśloną trasę, której jedno kółko to ok. 2,5km. Prowadzi od Pałacu Nowego, do Kluczyka, potem do Czerwonej Bramy, Kaplicy, Stawu Koło Waitza i Góra Rembrandta. Nazwy na trwale odciśnięte w mojej pamięci i wspomnieniach.
W parku powietrze czyste, ale w okolicy Kaplicy czuć dymy z kominów domków z pobliskiej Zabasty. Postanawiam drugą część treningu przeprowadzić w ostromeckich lasach. Mijam dawną pocztę, przebiegam przez przejazd kolejowy i zanurzam się w las. I nie tylko w las. Także we wspomnienia.
Dużo ich. Biegnę laskiem, który kiedyś był starym lasem, miejscem zabaw. Skręcam w stronę Wysokiego Napięcia. Dalej zbieg, latem bardzo piaszczysty. Za moment wspomniane Wysokie Napięcie. Kiedyś była tu linia energetyczna. Dalej do Wysokiego Lasu. Potem Karkóweczka, znany bar. I ostatni odcinek – przez Smolniki, gdzie dobiegam do leśnego, małego stawu, który też, jak Kluczyk wrócił do życia.
Biegnąc wspominam dawne lata, ale też to, co wydarzyło się w ostatnich 7 latach, po operacji. Wydarzenia rodzinne, wyprawę do Japonii, ostatnią zmianę życiową. I bieganie, i przyjaciół biegowych. Wszystko niespodziewane, niezwykłe.
Chociażby wczoraj. Znajomi biegacze zaprosili mnie na swoje 40-te urodziny. Do klubu. Klub przeznaczony dla osób chyba 30+. W czasach mojej młodości nazywało się to dyskotekami, a poznałem je na studiach. Tak samo głośno, tak samo tłumnie, tylko jedna zmiana – brak dymu tytoniowego. Towarzystwo w średniej pewnie ponad 40 lat. I kobiety, dłonie bez żadnej biżuterii, nawet tej dokumentujące stan cywilny, tańczące w swoim towarzystwie na parkiecie. Tańczące i rozglądające się z nadzieją wokół, czy może ktoś, stojący pod ścianą, obserwuje.
Życie, którego nigdy nie miałem okazji zobaczyć.
Te rozmyślania, mieszające się z płynącymi ze słuchawek słowami słuchanej powieści, doprowadziły mnie do końca treningu. Kolejnego, który nie był realizacją planu, a chwilą ze sobą i dla siebie.
Sten mówi tak – w życiu ma się określoną liczbę okrążeń do wykonania. Nic więcej. Jedyne co można zrobić, to wygrać tyle ile się da.
Henning Mankell – "Nim nadejdzie mróz"
Wracając do domu pomyślałem, że te moje ostatnie lata życia są jak Kluczyk. Wysychało, niknęło, chociaż nie byłem tego świadomy. Biegłem swoje ostatnie okrążenia. Meta była już blisko. I nagle, jak woda w Kluczyku, pojawiło się to drugie życie. Intensywne, jak to powiedział ks. Kaczkowski – na pełnej petardzie.
Cud Życia
I jeszcze te słowa, które są jednocześnie i stwierdzeniem i pytaniem – dlaczego ja?
miałem szczęście…
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Admin (2018-02-13,09:46): Poprosimy o namiary na ten klub 30+ :-) kasjer (2018-02-13,10:23): :) Klub Kancelaria ul. Przesmyk :) slawek2910 (2018-02-13,20:22): Ja też nie oglądam telewizji i jak trenuje to wspominam.I w czasie teraźniejszym "mam szczęście" nie wysycham choć 50 lat na karku ,więc ile jeszcze przede mną..... kto to wie. Nie pękaj to kto jeśli nie my sojer (2018-02-13,22:06): Michale, wiedz tylko, że do Kancelarii nie można iść ubranym na galowo. Jak się wybrałem w koszulce z Maratonu Karkonoskiego i asicsach to nie chcieli mnie wpuścić. Zrobili wyjątek tylko dlatego, że szedłem na czterdziestkę. W sumie szkoda, że zrobili wyjątek, bo impreza była wówczas dziwaczna.
|