2017-03-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Setka Komandosa ( 100 km ) (czytano: 2601 razy)
„ Setka Komandosa „ dystans 100 km ( a dokładnie 101,5 km )
dnia 17/18.03.2017r.
organizator WKB „ Meta „ Lubliniec
Jednostka Wojskowa Komandosów
Bieg mocno ekstremalny na którym stawili się najlepsi i najwytrwalsi ze wszystkich służb mundurowych, rezerwiści jak i również cywile. Nikt inny przecież w biegu tym wystartować nie mógł. Miło stawić się tu ponownie i spotkać się ze starymi znajomymi.
Każdy z nas w swoim „ boksie „ umieszcza swój sprzęt, ubrania, odżywki, izotoniki itp. , jednym słowem „ przepak „ z którego będziemy mogli korzystać co 20 km. Dobierać potrzebne rzeczy lub pozostawiać już nam zbędne. Na miejscu telewizja, prasa. Kapelan wojskowy, dowódcy jednostki oraz organizatorzy dali nam błogosławieństwo do wymarszu, a właściwie do wybiegu.
Moja forma z ostatnich kilku tygodni to przeziębienie, gorączka oraz grypa żołądkowa. Dlatego też na trasie może być różnie i trzeba być idiotą by wystartować w tym biegu w tak niepewnej formie zdrowotnej.
Więc wystartowałem …
start godz. 22.00
Mam na sobie moro, polar, wysokie buty wojskowe oraz niezbędną czołówkę. Plecak o wadze prawie 11 kg, pas z napojami i żelami energetycznymi. Zresztą jak wszyscy. Pogoda deszczowa, mokro, przed biegiem przestało padać. Temperatura kilku stopniowa. Wszyscy bieg zaczęli spokojnie, mamy przed sobą długie 100 km „ wybieganie „. Kilkaset metrów biegniemy drogą asfaltową, po czym wbiegamy w ciemny las. Nasze czołówki muszą być profesjonalne, abyśmy przebrnęli w tym lesie do świtu bezpiecznie. I już na początku mam problem ze swoim plecakiem, źle dopasowany wali mi po plecach. Choć nie pierwszy raz po tych lasach biegam z plecakiem i powinienem wiedzieć, że dobrze ściągnięte pasy to alfabet takiego biegu. No cóż, nie mam czasu, ochoty i warunków by ten mankament poprawić. Więc biegnę jak frajer z dyndającym 11 kg plecakiem na plecach.
10 km
Chyba lekko pada. Dobiegamy do pierwszego punku pomiaru czasu. Zabierają nam plecaki i wrzucają na wojskowego Stara. Możemy biec bez plecaka. 11 kg mniej na plecach, jednak mój polar już cały przemoczony. Sunę dalej, przenikliwa ciemność. Moja czołówka dobrze toruje mi drogę, bacznie obserwuje podłoże. Ziemia, grząski piach, kamienie i wystające korzenie. Po bokach czarno – ciemna ściana lasu. Idealna pora na przebieżki leśnymi ścieżkami.
20 km
„ Przepak „. Dobieram izotoniki, żele energetyczne i biegnę dalej. W lesie martwa cisza, biegnę samotnie. Nie widzę żadnych świateł z przodu jak i z tyłu. Zupełnie sam, trasa dobrze oznakowana i rozpoznaje te ścieżki. Więc śmiało do przodu. Tempo równe, nie zatrzymuje się.
30 km
Od wielu kilometrów biegnę zupełnie sam w tej ciemności. Jest chłodno, pewnie nie więcej jak 5 stopni. Gęsta para unosi się nade mną. Mży, moje izotoniki są lodowate. Tak się zastanawiam, czy są tu dziki ? Ale może nie wyglądam na żołędzia …
40 km
„ Przepak „. Możemy przebrać się w strój sportowy, więc to robię. Zrzucam mokre moro, buty wojskowe. Jakie to wszystko mokre, kolejne kilka kilogramów mniej. Mam dreszcze zimna, ubieram strój sportowy, buty do biegania w terenie, uzupełniam swój pas w żele energetyczne i izotoniki. Biegnę i trzęsę się z zimna, jeszcze kawałek, kilkaset metrów i zacznę nabierać temperatury. Chłopie ! Biegałeś już w ponad 20 stopniowym mrozie na śniegu i lodzie, totalnej ulewie, na pustyni przy 50 stopniach na plusie. Ogarnij się i do przodu. Dobra, przecież biegnę …
50 km
Wyprzedzam kilka osób, parę osób mnie wyprzedza. Biegniemy nic nie mówiąc. Cisza i ciemność. Mój organizm nie chce przyjmować żeli energetycznych. Mdło, jednak przy tym dystansie dla mnie niezastąpione. Zmuszam się, przepijam czystą wodą. Przegryzam suchym, wysoko ziarnistym chlebem żeby zneutralizować ten mazisty smak. Banan, gorzka czekolada, makaron, napoje izotoniczne to jest to co muszę w siebie wciskać. W trakcie tego biegu ulotni się ze mnie około 8000 tysięcy kalorii. Nie uzupełnię, to padnę …
60 km
„ Przepak „. Uzupełniam kalorię. Biegnę dalej, staram się równym tempem. Jak się zatrzymam, to już nie ruszę. Słychać śpiew ptaków, skrzekot dzikich kaczek. Zaczyna świtać. Miejscami pod nogami dziesiątki kałuż po deszczu. Nawet nie próbuje ich omijać. Wyłączam czołówkę, bardzo dobrze się spisała. Gęsta mgła, miejscami widoczność na kilka metrów.
70 km
Przenikliwe pieczenie bioder i całych nóg. Biegnę głową, nie nogami. Dwa nachodzące się wdechy, jeden wydech. Biegnę za chłopakiem, patrzę tylko na jego buty. Małpuje jego tempo i tak kilka kilometrów. Pomaga …
80 km
„ Przepak „. Woda, izotoniki, żele, banan. Już kilkanaście osób odpadło, skręcenia kolana i kostek. Lub po prostu zajechali się. Biegnę dalej, ostatnie 20 km. Ból i jeszcze raz ból … Przebiegam obok potężnych drzew, wyglądają jak z bajki. Biegnij mamyjo, a nie gadaj tyle ! – ktoś do mnie woła. Rozglądam się, nie ma nikogo. Acha … to ja sam do siebie. I biegnę dalej. Deszcz się nasila …
90 km
Po prawej stronie strome urwisko do jeziora, za chwilę po lewej stronie jeszcze bardziej strome, a w dole jezioro. Moje ciało półprzytomne z przerwami świadomości. Jak bym tak wpadł do tego jeziora, kto mnie uratuje ? Więc nie wpadam, biegnę dalej.
100 km – meta
Ostatnia prosta i podbieg do mety. Nie jestem pewien, czy to już. Przebiegam metę, słyszę pikanie pomiaru czasu. Tak to koniec … Nie, nie koniec. Teraz dopiero zacznie boleć.
czas biegu : 15 godzin i 10 minut
miejsce : 43
Jest ok, choć miałem parcie znaleźć się w pierwszej 30.
plecak, katorga, ekstremalny, twardy, silny, gehenna, ból, wytrzymały, nieustępliwy, noc, udręka, krew, heroiczny, pot, zimno, mrok, mozolny, 100 km
„ Harcerz „ jak wrócisz z Kuwejtu, znajdziemy Cię i … podziękujemy
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu edgar24 (2017-03-24,10:36): Super opis biegu.
Ja miałem te same wrażenia, z tą różnicą że na 2 i 3 okrążeniu męczył mnie śpioch. Jak wstało słońce wstapiły we mnie nowe siły i był ogień. Do zobaczenia w na trasie. Pozdrawiam
Artur Wroński robewa (2017-03-24,15:10): Ekstra, gratuluję, ja skończyłem z czasem 19.16, dwa dni trwało "nigdy więcej", ale z utęsknieniem już czekam na kolejną edycję, potrzebne doświadczenie zabrałem, frajerskie zapłaciłem, wrócę mądrzejszy :-) lukasrr (2017-03-24,18:13): Szacunek. Moje marzenie biegowe ukończyć jakiś ultramaraton. Pozdrawiam krajana :-) Skoczek (2017-03-25,06:50): Brawo! Gratuluję odwagi, siły i wytrwałości !!!
|