2016-12-18
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Trening Tysiąca Kwiatów (czytano: 1294 razy)
Trening Tysiąca Kwiatów
- Czemu tak nie może być? – spytał Hiroshi. Czy nie można doprowadzić do walki dwóch ludzi, by rozstrzygnąć kto zwycięży w tej wojnie? Tak jak staje do walki Wielki Mistrz Yokodzuma Futabayama?
- No właśnie… Czemu nie? -pomyślał Yoshio
Wczoraj w sobotę pobiegłem trening w okolicach Unisławia. 21 km, nie sam. Trening spokojny, był czas na rozmowy. Trening z atrakcjami, bo trafiliśmy na teren polowania. Na odcinku ok 1,5 km biegliśmy na linii strzału. Myśliwi ustawieni co kilkaset metrów na przenośnych ambonach. Na całej trasie jedno ustrzelone zwierzę leżało na poboczu. „To daniel” – poinformował nas młody myśliwy. „Mój pierwszy w życiu” – dodał z dumą. Droga była szeroka, widoczni byliśmy z daleka, więc bezpieczni.
Trening ten nie zmęczył mnie bardzo, a pogoda zrobiła się do biegania bardzo dobra, więc dzisiaj postanowiłem pobiegać jeszcze raz. Ot, 10 km powinno wystarczyć.
W dzielnicy Yanaka, w północno-wschodnim Tokio, ulice biegły stromo wzdłuż rzędów tradycyjnych, parterowych i piętrowych drewnianych domów.
Od jakiegoś czasu, o czym już pisałem, zamiast muzyki słucham w czasie biegania audiobooków. Na dzisiejszy trening zabrałem książkę Gail Tsukiyamy „Ulica Tysiąca Kwiatów”. Od czasu powrotu z mojej wyprawy do Japonii moja fascynacja tym krajem rozkwitła niczym japońskie wiśnie na wiosnę.
Startuję zegarek i ruszam. Biegnę w kierunku mojej zwykłej trasy biegowej – ścieżki rowerowej do Myślęcinka. Jest wczesny, niedzielny ranek. Jest cicho, pusto. Słucham japońskiej opowieści. Padają czasem słowa, które przypominają to co widziałem – noren (tradycyjna zasłona japońska), shoji (drzwi przesuwane) czy Ginza (dzielnica Tokio, dzisiaj pełna bardzo drogich sklepów). Słucham opisów miejsc podobnych do tych, które widziałem. Słucham i biegnę przez zanurzony w lekkiej mgle las. Konary sosen oszronione, ścieżka lekko przyprószona śniegiem. W wyobraźni jestem znowu w Japonii, biegnę w ciszy polskiego lasu.
Od prawie dwóch lat Kenji przyglądał się rozmaitym maskom wystawianym w oknie od ulicy, ale nigdy nie ośmielił się wejść do tego warsztatu .Za każdym razem odkrywał jakiś misterny, ekscytujący detal w rzeźbionych rysach, delikatnych malunkach, złoceniach czy mosiężnych zębach.
Biegnę spokojnym, chociaż żwawszym niż wczoraj, tempem. W lesie mijam zaledwie 2 osoby. Pusto. Już gdzieś na 6 km wiem, że trening będzie dłuższy. Zasłuchałem się w opowieści, zapatrzyłem się w nostalgiczne widoki. To ta chwila, kiedy chce się, żeby trwała i trwała. Chwila, gdzie znikają emocje ostatnich godzin, gdzie oddalają się złe myśli. Las, Japonia i ja. I równy miarowy krok i oddech.
Dobiegam do Myślęcinka. Tu także mało ludzi. Zbliżają się Święta. Pewnie wiele osób zajętych przygotowaniami. Może niektórzy śledzą wydarzenia w Warszawie.
Ja biegnę.
Noriko zamiast synów urodziła mu córki – Haru i Aki, których imiona oznaczały Wiosnę i Jesień.
Wsłuchany w ten japoński, dawny świat wyłączam emocje ostatnich dni. Cichną, trafiają na właściwe im miejsce. To pewnie dlatego czasem MUSZĘ pobiegać. To jest mi potrzebne.
Na zegarku 10 km. Wracam. Znowu skrzyżowanie z trasą na Gdańsk. Dalej plac treningowy dla psów. A dalej ścieżka rowerowa i las. Znowu lekka mgiełka. I znowu drzewa oszronione. I znowu na ścieżce ślady biegowych butów. I w uszach słowa hai, arigato, domo.
Gdybym nie biegał, gdybym nie odważył się na wyprawę do Japonii, nie zaznałbym tego wszystkiego. Nie poznał tej pięknej, a jednocześnie tajemniczej, strony życia.
Taki był mój dzisiejszy Trening Tysiąca Kwiatów
miałem szczęście…
ps. Zdjęcie z Ogrodu Ritsurin, najpiękniejszego ogrodu japońskiego, jaki odwiedziłem
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Jarek42 (2016-12-18,17:51): Widzę, że postępowy jesteś. Raz pobiegłem ze słuchawkami i stwierdziłem, że wolę słuchać śpiewu ptaków i szumu wiatru niż muzyki.
|