2016-05-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Varia po awarii, czyli reaktywacja? (czytano: 2255 razy)
Otworzyłam dzisiaj swoją szafkę na sportowe gadżety i zalała mnie fala ciepła.
To znaczy od wewnątrz mnie zalała, bo od zewnątrz wysypała się na mnie zawartość szafki :). Rzadko tam ostatnio zaglądałam, a o robieniu porządku w ogóle nie chciało mi się myśleć. A teraz, proszę - już nawet zapomniałam, ile tam skarbów się mieści! To koszulka z półmaratonu! A to cały zestaw z Biegu Częstochowskiego. O, te stuptuty kupiłam przed maratonem nordic walking! A tę koszulkę przywiozłam z Nepalu! Tyle wspomnień, tyle obrazów od razu przed oczami.
Odsuwałam je od siebie przez ostatni rok, bo też już rok mija odkąd zrezygnowałam ze startów w zawodach. Powoli zresztą rezygnowałam ze wszystkiego: treningów, gór, wyprowadzania piesków. Powoli, bo też nie jestem z tych, co się łatwo poddają. Próbowałam się buntować, wmawiałam sobie, że tym razem będzie dobrze, nie narobię sobie i innym kłopotu. Narabiałam :( Trudno, trzeba było zacisnąć zęby i poszukać innego rozwiązania.
Z początku symptomy odstawienia biegania były ostre. Jednak potem człowiek się przyzwyczaja. Zwłaszcza, gdy czuje się na tyle źle, że całą energię musi poświęcać walce z codziennością. I już nie było ważne, czy jeszcze kiedyś przebiegnę półmaraton, czy w ogóle stanę na starcie jakichkolwiek zawodów. Ważne było, żebym mogła pójść bez lęku sama na spacer. O górach w ogóle starałam się nie myśleć, bo to za bardzo bolało.
Równocześnie człowiek się rozleniwia. Nie ma powodu, by wyleźć z domu, gdy pada i wieje. Temperatura jest zawsze niewłaściwa: a to za zimno, a to za gorąco. A tłuszczyk narasta prawie niezauważalnie, po cichutku, codziennie odrobinka. Jak tu sobie jednak odmówić ciasteczka? Przecież i bez tego jestem taka biedna i nieszczęśliwa. Biegać nie mogę, rower obrasta pajęczynami, a kostium kąpielowy leży porzucony pod stertą nieużywanych koszulek technicznych. Pewno i tak bym się miała w nim biedę zmieścić :((( No to dla poprawy humoru zjem jeszcze jedno ciasteczko!
W końcu spojrzałam na siebie w lustrze i się przeraziłam. Poszarzała, tłusta, oczy bez blasku, włosy jakieś wyleniałe. Nie, tak dłużej być nie może! Dość ciasteczek, dość wymówek, dość udawania, że wszystko samo z siebie wróci do normy, jak mnie naprawią. Przeprosiłam się z kijkami, spokojne wędrówki po okolicy też dostarczają frajdy. Schudłam parę kilogramów i ... zaczęłam czuć się troszkę lepiej. Sama ze sobą chociażby :)
A dzisiaj zajrzałam do mojej szafeczki nie bez powodu. Jestem po remoncie! Podobno poszło bezproblemowo i już w tym tygodniu mogę zacząć spokojne treningi :)
Pewno zanim stanę na starcie prawdziwych zawodów upłynie jeszcze trochę czasu, o ile w ogóle to nastąpi. Nie lubię czekać, więc już dzisiaj założyłam mój strój bojowy i ... wystartowałam! Co prawda tylko z kijami i na lokalnych "zawodach" dla wszystkich, takich, w których nie ma pomiaru czasu, ani żadnej klasyfikacji, chodzi tylko o to, by w dowolnym czasie i dowolną techniką pokonać niewymagającą leśną trasę.
I wiecie co? Szło mi się doskonale. To cud, dziesięć dni temu grzebali mi w serduszku, a ja dzisiaj jakby nigdy nic pomykam z kijami! Wróć! Szłoby mi się doskonale, gdyby nie buty :( Moje ukochane buty biegowe gdzieś zaginęły. Może pogniewały się na mnie, że ich nie używam i same wyruszyły na trening? Gdybyście je gdzieś spotkali, to przekażcie, że za nimi bardzo tęsknię. W każdym razie musiałam wyciągnąć starą parę, która złośliwie zrobiła mi paskudną dziurę w pięcie.
Ale co tam pięta, zagoi się.
Jeszcze jedna nowina. Zamiast pocieszać się słodyczami, postanowiłam znaleźć coś lepszego (i mniej kalorycznego :)) na poprawę nastroju. Spójrzcie, to Lilavati, kotunia, którą adoptowaliśmy parę tygodni temu. Miała być słodką przytulajką, okazała się prawdziwym kocim demonem. Cudownym, szalonym najpiękniejszym demonem na świecie!
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Varia (2016-05-30,09:16): Dziękuję :) Hung (2016-05-30,14:54): Co na jedno pomaga, to na drugie szkodzi. Ciebie kot kuruje a mój kot (też adoptowany) spowodował częste ataki astmatyczne, co nasuwało mi myśli o porzuceniu biegania, bo wyniki miałem straszne. Tabletki trochę mnie trzymają w formie, więc jeszcze ciągnę biegactwo ... czego i Tobie życzę. Varia (2016-05-30,20:04): Dzięki, Hung. To pięknie, że pomimo alergii nie oddałeś kota. Życzę zdrowia! Inek (2016-05-30,21:41): Cieszy Twój powrót Varia! Wierzę, że teraz będzie tylko lepiej, serdecznie Ci tego życzę i pozdrawiam :) Varia (2016-05-30,21:49): Bardzo dziękuję za dobre słowa :) Musi być lepiej!
|