Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [41]  PRZYJAC. [96]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
kasjer
Pamiętnik internetowy
miałem szczęście...

Grzegorz Perlik
Urodzony: 1955-11-18
Miejsce zamieszkania: Bydgoszcz
96 / 129


2016-03-05

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
10 groszy i 1 sekunda (czytano: 12644 razy)

 

10 groszy i 1 sekunda

Dzisiejszy start w V Dębowym Biegu Zimowym w Dąbrowie był piątym moim startem w tej gminie. To jedyny bieg, którego mam zaliczone wszystkie edycje. I za każdym razem jechałem z nadziejami na nowy rekord życiowy na tym 15-kilometrowym dystansie. No i zawsze coś szło nie tak. A to jakaś kontuzja, a to wiatr, a to za ciepło się ubrałem. No nie szło i już.

Na dzisiejszy bieg jechałem także z nadzieją na poprawienie rekordu życiowego. A były ku temu podstawy. Od kilku miesięcy nie odczuwam żadnych dolegliwości w nogach. Nic tylko biegać i biegać. Na treningach w pierwszym zakresie biegam w tempie ok. 5:35-5:30. No i bieg na trudnej trasie w Trzemesznie zakończony czasem tylko 9 sekund gorszym od rekordu życiowego.

Znowu jechałem do Dąbrowy po życiówkę.

Jechaliśmy w trójkę. Paulina, bardzo dobra biegaczka zainteresowana bardziej triathlonem, mój kuzyn, który od jakiegoś czasu bardzo aktywnie trenuje nordic walking i ja. W drodze opowieści o bieganiu, chodzeniu z kijkami i o rodzinnych sprawach też. Trasa do Dąbrowy niezbyt długa, więc pokonaliśmy ja dosyć szybko. W Dąbrowie zimno i wietrznie. To niemal tradycja tego biegu. Zawsze zostaje tylko jedno pytanie – w która stronę wieje? Wydawało mi się, że pierwszą połowę dystansu będziemy biec pod wiatr, a powrót z wiatrem. Jak się później okazało – myliłem się.

Odbiór pakietu startowego, a później oczekiwanie na start. Kuzyn wcześniej ruszał z kijkarzami na półmetek, a ja miałem czas na wiele spotkań. Potem szatnia i czas na rozgrzewkę. Na rozgrzewce nie odczuwałem już zimna (pewnie adrenalina zaczynała grzać). Po małym rozbieganiu krótkie rozciąganie, razem z Arturem. W czasie tego rozciągania nagle Artur pochyla się i podnosi jakiś pieniążek. 10 groszy. Nie ma jednak kieszonki, żeby zabrać małą monetę. Proponuje mu swoją w moich leginsach. „Masz na szczęście”

Idziemy na start. Ja z 10 groszami w kieszonce. Odliczanie i ruszamy.

Założenie moje było takie, żeby pobiec tak, aby na półmetku średnie tempo wynosiło nie więcej niż 5:00/km. Obawiałem się pierwszego kilometra. Dosyć spory tłok mógł mi utrudnić pobiegnięcie tego odcinka w dobrym tempie. Okazało się po 500m, że tempo wynosi dokładnie 5:00/km. Jest dobrze.

Wiatr lekko z boku lub z tyłu. Wiem, że powinienem pobiec szybciej, bo przecież trzeba wykorzystać wiatr. Tylko że ja nie potrafię zacząć szybko. Na Garminie ustawiłem Virtual Partnera, a ten pokazuje mi, że do zakładanego tempa tracę kilka sekund. Na 3 km pierwszy zbieg. Biegnę trochę szybciej. Tętno nie szaleje, jest dobrze, wszystko pod kontrolą. Potem trochę pod górkę, znowu zbieg, płasko, lekko pod górkę i tak do półmetka.

Na półmetku średnie tempo 4:59. Jest zgodnie z planem, ale… Robię nawrót i mocny wiatr uderza w twarz. Staram się chować za współbiegaczy, ale nie ma to sensu, bo zaczynam wyprzedzać. I mimo, że pod wiatr, biegnę szybciej niż na poprzednich 7,5 km. Na 8 km Virtual Partner zaczyna mi pokazywać, że biegnę szybciej niż tempem biegu sprzed 2,5 roku, kiedy ustanowiłem rekord życiowy. Powoli, bo powoli, ale zaczynam zbierać sekundy do nowego rekordu.

Na 11 km pierwszy podbieg. Trochę tracę na tempie, ale z uciułanych sekund ubywa tylko kilka. Na punkcie z wodą nie piję (mam swoją wodę w butelce), a cały kubek leję na plecy. „Przecież jest zimno!” – słyszę głos jakiejś pani stojącej przy trasie. Nie jest. Jestem mocno rozgrzany. Zimna woda lejąca się po plecach pomaga.

Na 12 km najdłuższy i najtrudniejszy podbieg. Czuję, ze biegnę wolniej. Podbieg i wiatr. Koszmar. Na wierzchołku wzniesienia z przerażeniem widzę, że wszystkie uciułane sekundy zniknęły. Znowu biegnę w okolicy rekordu życiowego. Staram się przyśpieszyć, walczę. Odzywa się trochę kolka w prawym boku. Jeszcze 2 km do mety, więc jest szansa, ale trzeba walczyć.

Wiatr szarpie, tętno już bliskie maksymalnego. Ciągle wyprzedzam. Nie ma sensu chować się za kogoś. Virtual Partner znowu pokazuje, że biegnę po nowy rekord życiowy. Jeszcze 1,5 km, jeszcze 1 km, jeszcze 500m. Już nie patrzę na zegarek. Biegnę, biegnę po swoje marzenie. Biegnę, żeby pokazać sobie, że jeszcze nie dobiegłem do granic swoich możliwości. Ostatni zakręt, jeszcze głośny doping ze strony Marii i Wasyla. Już widzę metę, a nad nią czas 1:14:24. To moja stara życiówka. Już wiem, że czas netto będzie lepszy.

Wpadam na metę, zatrzymuje zegarek. Ile?! 1:13:59!!! Więc nie tylko poprawiłem rekord życiowy, ale złamałem też granicę 1:14! O 1 sekundę.

Kilka rozmów przy mecie, potem szatnia, posiłek i wracam na salę, gdzie odbędzie się zakończenie. Jestem uradowany, dobrze jest. Potem ktoś mówi mi, ze są już wywieszone wyniki. Idę, sprawdzam, a tam… 1:14:00. 1 sekunda różnicy, a tak wiele. Trudno. Życiówka jest życiówka.

Był to dla mnie bardzo udany bieg. Sprawił mi wiele radości. Bardzo chciałem poprawić ten rekord z brodą dłuższą niż moja. I chociaż fajniej wyglądałoby to 1:13 to może i dobrze, że tak się stało. Przecież show must go on. Jeszcze żyję, jeszcze biegam.

A kiedy wróciłem do domu i wyciągnąłem przepocone rzeczy do prania, przypomniało mi się 10 groszy podarowane przez Artura. I zrobiło się jeszcze fajniej. Dziękuję Arturze. Za te 10 groszy, za wszystkie przyjazne słowa. Tobie i wszystkim, których dzisiaj spotkałem i mogłem pobyć z nimi.

Bo nie trzeba mi majętności i wielkich sukcesów sportowych. Wystarczą mi podarowane 10 groszy, 1 brakująca sekunda i biegowi przyjaciele, by móc najszczerzej jak to tylko możliwe powiedzieć, że

miałem szczęście…


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


Jajacek58 (2016-03-06,00:00): Gratuluję Grzegorzu i zazdroszczę formy, bo ja nie mogę się w tym roku rozbiegać.
RadzioPaw67 (2016-03-06,18:34): Szczerze gratuluję! Szczególne słowa uznania za pobicie rekordu, na tak trudnej trasie i z tym wiatrem. Do zobaczenia na trasie.
thorunczyk (2016-03-06,22:18): Nie było łatwo, stąd tym większe gratulacje :)
Artur Solec (2016-03-06,22:59): Grzesiu cała przyjemność po mojej stronie i zabieraj tą monetkę na każdy bieg bo kto wie kiedy kolejny raz dopisze szczęście a może się okazać talizmanem i co bieg będzie lepiej. Ale przynajmniej wiemy ile kosztuje 1 sekunda. Aż strach pomyśleć o minucie ;-)







 Ostatnio zalogowani
Arti
03:01
Struś Emu
01:40
fit_ania
01:12
zby
00:04
Artur z Błonia
22:24
kos 88
21:14
uro69
21:11
Raffaello conti
20:45
Wojciech
20:16
biegacz54
19:57
42.195
19:36
gieel
19:10
entony52
19:03
Pudelek
19:01
kubawsw
18:52
makwi
18:41
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |