2014-03-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Maratona di Roma (czytano: 942 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.maratonadiroma.it/
Maratona di Roma –Relacja
Wyjazd
Wyjazd na maraton zagraniczny to mój coroczny rytuał. Tylko pierwszy wyjazd do Sztokholmu był wyjazdem ściśle rodzinnym , na pozostałe jeździmy już czwarty raz z Jasiem Nartowskim. Po Pradze ,Berlinie , Barcelonie wpadliśmy na pomysł startu w Rzymie.. Oczywiście nasze „Fan cluby” były na taką okoliczność bardzo otwarte.
Przelot z Modlina 2 godzinki z ogonkiem , plus dojazd i transfer do hotelu wszystko razem jakieś 8 godzin w miłym towarzystwie.. Czas podróży upłynął błyskawicznie i gdyby nie grzebanie w moim plecaku przez złodziei w rzymskim metrze , wszystko byłoby OK. Nic mi nie ukradli ale niesmak pozostał. Hotel NOVECENTO zarezerwowany w Booking 300 m od linii startu i mety również bardzo OK. To tani turystyczny ( 3 *) hotelik w bardzo spokojnym miejscu.
Przylecieliśmy we wtorek więc do niedzieli mieliśmy mnóstwo czasu na zwiedzanie i z tego czasu skwapliwie skorzystaliśmy. Oczywiście dziesiątki kilometrów na nogach podczas zwiedzania Rzymu dały się odczuć, ale przylecieć do Rzymu zrobić 42,195 i powrót to byłoby trochę bez sensu. Poprzednie straty zagraniczne też miały podobny scenariusz.
Maraton EXPO
Maratończycy to od lewej: Bartek Kubiak(3), Jan Nartowski(5), Janusz Wyrąbkiewicz(6)
No i fajnie …. Przyszedł piątek i czas na odebranie pakietów startowych w Palazzo della Congressi jak to zwykle w takich razach spotyka się mnóstwo znajomych. Spotkaliśmy Paulę z Michałem, Bartka, Agnieszkę i Kaśkę i tak dalej. Pakiet startowy bardzo fajny.. Plecaczek (bardzo solidnie zrobiony i ładny), koszulka już bardziej tradycyjna ale techniczna i w sumie dobra do treningów , torebka NEW BALABCE na zakupy i oczywiście mnóstwo reklamówek. Zamiast Pasta Party organizator dał każdemu paczkę makaronu- taki widocznie zwyczaj. Zresztą jak pomyślę o niektórych pastach (np. Barcelona) to może i lepiej
Dzień startu…
Wstaliśmy troszkę wcześniej żeby lekkie śniadanie troszkę się poukładało. Ponieważ w przeddzień do naszego hotelu zjechało trochę włoskich, francuskich i hiszpańskich biegaczy więc atmosfera zrobiła się sportowa a obsługa hotelu uległa naszym naciskom żeby śniadanie było o godzinę wcześniej.
O ósmej wychodzimy z Jaśkiem na start. Przez okno wysondowałem że pogoda jakaś nieciekawa więc założyłem dodatkowa koszulkę pod reprezentacyjną z ORZEŁKIEM i POLSKĄ. Dodatkowo worek z Półmaratonu Świętych Mikołajów z Torunia. Jasiek założył tylko reprezentacyjna na ramiączkach i nie zabrał worka więc widzę że się trzęsie. Po drodze jakieś włoskie chłopaki dały nam worek dla Jasia i już zrobiło się OK. Przejście do stref poszło dość sprawnie ale organizatorzy przestrzegali bardzo pilnie przydziału do właściwych stref. Trakt przed COLOSEUM jest dość wąski jak na 19000 ludzi więc w strefie zrobiło się strasznie ciasno. Stoimy czekamy a tu jak nie lunie . No fajnie , będzie chlupanie. Nagle wyszło na chwilę słonko i otrzymało za to gromkie brawa i okrzyki ,ale się chyba wystraszyło bo zaraz zaszło i znowu lunęło. Czekam w tym ścisku i czuję że ktoś z tyłu sika mi na łydkę. Ciepło było przyjemne ale świadomość pozostałego już niekoniecznie.
START….
Ruszyliśmy i ja swoim zwyczajem zamykam się w sobie … Koncentracja na biegu i organizmie . Docierają do mnie obrazki z Rzymu: Via del Fori Imperiali, Vittoriano na Piazza Venezia, „usta prawdy” czyli Bocca della Merita, Basilica di San Paulo, Castel San Angelo.
Troszkę ze stanu skupienia wyrywa mnie prosta na Basilica di San Pietro i wtedy słyszę okrzyki w gęstym tłumie ludzi dopingujących maratończyków.
Pod stopami mokra kostka brukowa i kałuże , z góry zachmurzone niebo podlewające biegaczy do tego stopnia ze chlupie w butach, ale widzowie zachowują się bardzo ładnie.. Jak na taką niefajną pogodę kibiców na trasie naprawdę dużo.
Organizator wystawił bardzo dużo punktów odświeżania z woda ,napojami , bananami, czekoladą ,ciastkami, pomarańczami itp. Jak ktoś lubi może się najeść. Ja wiem że nie powinienem za dużo jeść i ograniczam się do pomarańczy. Sił coraz mniej. Kryzys na 32. Zmęczyłem go po 3 kmach . Finisz. Widzę znajomych , powiewają BIAŁO-CZERWONĄ na 6 metrowej wędce. Wyciągam moją małą flagę finiszową i META, MEDAL, WODA, FOLIA. Czas netto 3:54:10 . Miejsce w OPEN 5151/14874. Oczywiście jestem niezadowolony bo czas poniżej moich możliwości z jakieś 10-15 minut. Jasiek dobiegł z czasem 4:07 OPEN 7143/14874. Prawie 5000 ludzi zeszło na trasie , myślę że w dużej mierze przez pogodę..
Hotel , odpoczynek i wieczorny spacer po Rzymie . Było tak jak sobie zaplanowaliśmy, oprócz wyniku. Wracamy do kraju samolotem pełnym Maratończyków (medale i koszulki) .
….Za trzy tygodnie ORLEN
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |