2014-03-11
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| 10 moich najdziwniejszych zdarzeń biegowych (czytano: 2383 razy)
Dzisiejsza potrącona przez samochód sarna zmotywowała mnie do zrobienia listy najdziwniejszych zdarzeń, które zarejestrowałem podczas moich przygód z bieganiem. Nie jest to lista długa, bo bieganie, zwykle samotne skłania raczej do zatopienia się we własnych myślach, jednak x lat biegowych zrobiło już swoje.. oto ta lista (odliczam od końca):
10. Lis w środku miasta. W Toruniu, na ul. Lubickiej na wysokości dawnego Tormięsu biegał lisek wieczorową porą niezbyt przejmując się przechodniami, samochodami i mną
9. Porządek według Łukaszenki. Podczas porannych treningów, które odbywałem w białoruskim Mińsku tuż pod nosem Łukaszenki (mój hotel graniczył z pałacem prezydenckim przez ulicę, więc biegałem pod czujnym okiem strażników pałacowych) mogłem zaobserwować działania służb porządkowych miasta. Przede wszystkim codzienny rytuał przycinania rosnących tui małymi nożyczkami. Pracownicy służb wokół pałacu (a zwykle robiłem rundkę wokoło) skwapliwie, codziennie wycinali z tych krzewów zbrązowiałe listki. Spod pałacu kierowałem się zwykle w stronę położonego niżej parku Gorkiego nad Świsłoczą i tu kolejnie zaskoczenie. Codziennie, dzień w dzień, pracownicy parku z wielkimi drągami na końcach których były sporych rozmiarów siatki wyławiali z rzeki gałązki i opadłe listki tak by lustro wody było czyściutkie (śmieci nikt nawet nie śmiał wrzucać do rzeki).
8. Stada królików miniaturek. Toruń, tereny zielone dość mocno zostały zasiedlone ostatnimi laty królikami. Widywałem je dość często w okolicach Fortu I na Rubinkowie, gdzie miały swe nory, ale raz wybrałem się porankiem w stronę osiedla Bielawy w stronę marketu Carrefour. Przed strażą pożarną jest spory płaski teren zielony i za nim niewielki zagajnik, za którym znajduje się market. Postanowiłem przebiec się po tym terenie i jakież było moje zdziwienie, gdy nagle spod moich stóp zaczęły wręcz wystrzeliwać mniejsze lub większe grupki szaraków, jakbym kroczył przez rozpierzchającą się ławicę ryb. Na odcinku może 50 metrów przepłoszyłem jakąś setkę zwierzaków.
7. Bliskie spotkanie ze stadem saren. Toruń, nad Wisłą w okolicach fortu I. Podczas jednej z wiosennych powodzi, gdy Wisła osiągnęła już naprawdę wysoki poziom w pobliskim lasku poniżej fortu zaplątało się stado około 5 saren, które nie miały możliwości swobodnej ucieczki. Zasłuchany w muzykę i zamyślony o mało nie wpadłem w środek stada, które rozpaczliwie starało się znaleźć sposób na wyjście z potrzasku. Sytuacja rozładowana została po jakiś 2 godzinach, gdy straż miejska małą obławą skierowała sarny na nie zalane jeszcze pola.
6. Joga o wschodzie słońca w Mińsku. Zdarzenie również miało miejsce w stolicy Białorusi - Mińsku kilka lat temu podczas jednej ze służbowych wizyt w tym mieście. W bezpośredniej bliskości pałacu Łukaszenki, nad Świsłoczą rozpościera się park imienia Gorkiego. Wczesnym rankiem można tu spotkać biegaczy, atletów ćwiczących na napowietrznych przyrządach, kilku pijaczków, ale zbieranych przez milicję by nie rzucali się w oczy turystom i idącej do pracy klasie robotniczej. Raz jednak trafiłem na grupę około 20 osób, którzy na słonecznej parkowej polance zwróceni w stronę słońca z wyciągniętymi rękami przyjmowali rozmaite pozy. Wręcz magiczny widok około 6 rano w państwie totalitarnym.
5. Potrącona sarna. Zdarzenie z dnia dzisiejszego na szosie z Torunia do Różankowa. Leżąca na pasie zieleni między ścieżką rowerową a szosą. Makabra.
4. Ucieczka przed władzą. Naprawdę dziwne zdarzenie, gdy kiedyś nie czekając na zielone światło przeleciałem przez szosę przy skrzyżowaniu. Rozejrzałem się w prawo i w lewo. Wszystko było OK, nic nie jechało więc ruszyłem. Wraz z pierwszymi krokami za plecami odezwała się syrena radiowozu (do tyłu nie spoglądałem, bo i poco) . Ponieważ to była już końcówka treningu i byłem porządnie rozgrzany dałem nogę, najpierw wzdłuż ulicy, a gdy się okazało, że mnie gonią, skręciłem w osiedlowe ścieżki. Nadrobiłem nieco drogi klucząc między blokami nie zwalniając kroku. Trening więc był z mocniejszym akcentem. Teraz staram się już nie robić takich rzeczy, a jeżeli już, to przezornie patrzę jeszcze do tyłu.
3. Usługi seksualne na wolnym powietrzu ;) W Toruniu, na Rubinkowie na tzw. placu cyrkowym (więc raczej na odkrytym terenie), wczesnym rankiem późną jesienią (był już lekki przymrozek) na jednej z ławek przy lasku siwiutki dziadek mogący mieć grubo ponad 70 lat obsługiwany był przez panią o wiadomej profesji. Zupełnie nie przejmowali się moją osobą, gdy w odległości mniej więcej 10 metrów mijałem ich lekkim truchtem.
2. Niewybuch. Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu w Toruniu w pobliżu Fortu I na Rubinkowie. Miałem tu swoją ulubioną pętlę wokół lasku (tego samego co w poprzednim zdarzeniu), która miała również mocniejszy akcent: zbieg ścieżką po zboczu skarpy nad Wisłę i później podbieg liczący ok. 500 metrów. Któregoś poranka właśnie w najniższym punkcie pętli zastałem grupę policjantów, straży miejskiej oraz ogrodzony teren taśmą - kwadrat jakieś 2 x 2 metrów. Zabójstwo? Nie, po krótkiej rozmowie okazało się, że to niewybuch z czasów II wojny światowej leżący tuż pod ziemią w miejscu, które wielokrotnie udeptywałem dość intensywnie podczas moich porannych pętli (właśnie o tym zdarzeniu wspomina ta notatka: http://www.golub-dobrzyn.kujawsko-pomorska.policja.gov.pl/kwpbydgoszcz/_portal/news/120455462747cc0b83b3ee3/Niebezpieczne_znalezisko..html).
1. Wypadnięcie trumny z karawanu na torowisku tramwajowym (zdarzenie miało miejsce jakieś 10 lat temu w Toruniu w okolicach fabryki płatków gdzie zbiegają się ulice: Szosa Lubicka, Żółkiewskiego i Wschodnia i gdzie dawniej (teraz to miejsce jest już przebudowane) był też rozjazd tramwajowy. Jadący karawan na wybojach torowiska zgubił trumnę. Nie otworzyła się. Po prostu wypadła, a kierowca zorientował się o całej sytuacji dopiero jakieś 50 metrów dalej.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu mamusiajakubaijasia (2014-03-11,09:18): Urocze :) A ostatnie zdarzenie lekko makabryczne. mciomn (2014-03-11,11:35): Dlatego od lat jest w czubie mojego rankingu :) zmitek (2014-03-11,18:35): Ja za to zostałem podczas biegu trafiony "w klatę" przez nietoperza, który poleciał dalej bez słowa :)
Piotr Fitek (2014-03-11,21:02): Super się czytało. Przygodowe to Twoje bieganie :)
U mnie na szybko to zderzenie ramieniem z gołębiem - odrzuciło go i poleciał dalej :) mciomn (2014-03-11,21:06): Wystarczy kilkanaście lat pobiegać i samo się jakoś pozbiera. Piotr Fitek (2014-03-12,20:24): przypomniała mi się biegowa ucieczka przed kilkoma amatorami bójki 5 na 1 :) Biegam 4 lata i tyle przygód do tej pory. mciomn (2014-03-13,00:05): Czyli jednak coś można z pamięci wygrzebać :) Może warto zastanowić się nad zrobieniem ogólnego rankingu najdziwniejszych zdarzeń biegowych czytelników serwisu. Mogłaby być kapitalna lektura lukasrr (2014-03-13,08:23): Ciekawe przygody :). Ja biegnąc wieczorem przy lesie mało co nie zderzyłem się z dzikiem,który nagle wyłonił się za zakrętu. Nie wiem czy on, czy ja byłem bardziej wystraszony. Wiem jedno ze zyciówka w sprincie. :) mciomn (2014-03-13,10:17): Mimo wszystko, nie chciałbym spotkać dzika na swej drodze. Tu gdzie teraz mieszkam przy lesie stoją ostrzeżenia o dzikach, na szczęście jeszcze żadnego nie spotkałem. Podobno to bardzo niebezpieczne bydlę. Chociaż rzeczywiście uatrakcyjniłoby ranking :)
|