2014-01-29
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Kobita mi skoko, nie biegnę (czytano: 3356 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://biegiemw40.pl/bieganie/kobita-mi-skoko-nie-biegne/
Tytuł zaczerpnięty z opowieści kolegi – Rafał to była naprawdę dobra historia:D
I jak sam tytuł już mówi dzisiaj trochę o bieganiu i rodzinie. I złości. Jestem typem, który potrafi zdenerwować swoją żonę na wiele sposobów. Ale żeby nie rozpisywać się tu zbytnio nie na temat, to ograniczę się jedynie do sytuacji związanych z bieganiem. Więc co takiego potrafi moją żonę doprowadzić czasem do zapłonu?
1. Buty
Był moment (dość długi), że w przedpokoju parkowały 3 pary moich biegowych butów. Dodając do tego ze 2, w których chodziłem na codzień dawało to już sporą kolekcję. Na tyle sporą by był to niezły punkt zapalny. Ale pokażcie mi kobietę, która wytrzyma sytuację, w której liczba par butów jej faceta zbliża się do ilości par butów posiadanych przez nią samą. Moja wina – powoli zdaję sobie sprawę, że to stresująca sytuacja i staram się mieć pod ręką tylko jedną parę. Reszta upchana po szafkach.
2. Ciuchy
Ciuchy jak to ciuchy, po bieganiu trzeba zdjąć. Latem/wiosną nie ma w sumie aż takiego problemu. Lecą normalnie na balkon i wiszą sobie w rogu nikomu nie wadząc. Ale jesień/zima to już jest wesoło. Tak szybko nie schną. Mam jedna parę ciuchów w których wyglądam w miarę jak biegacz i drugą w których wyglądam jak dresiarz z wioski. Te drugie mam na specjalne okazje gdy pierwsze są jeszcze mokre a ja akurat chcę biegać właśnie wtedy. Staram się jak mogę unikać takich momentów:) Więc czasem zdarza się, że mój wyjściowy uniform 2-3 dni z rzędu potrafi wisieć na grzejniku w łazience zanim trafi do pralki. I tu jest konflikt bo niby można by prać co dziennie, ale szczerze – ilu czy ile z Was pierze swój zimowy strój do biegania codziennie? Tylko bez ściemniania:)
3. Bieg ze znajomymi
O taka niedawna sytuacja. Podchodzę do żony i mówię. „Iwa, umówiłem się na jutro z Michałem o 8 na bieganie. Masz jakieś plany, czy może być? Mogę zadzwonić i umówię się inaczej jakby co.” Uuupppsssss. Jedno spojrzenie i zdaję sobie sprawę, że pomyliłem kolejność w załatwianiu biegowych formalności.
4. Biegi maratońskie
Całe szczęście nie ma ich dużo i raczej dużo nie będzie. W sumie każdy wyjazd biegowy zabiera mi sporo czasu. Ale te maratońskie wyjazdy jednak najwięcej. Nie ma mnie prawie cały dzień, a jak już wrócę to wiadomo w jakim stanie. Odkręcenie słoika stanowi niemały problem. W sumie następnego dnia też mnie nie ma bo nie jestem zazwyczaj w stanie normalnie funkcjonować.
5. Wgrywanie treningu
No i to jest chyba nr jeden. Kończę trening, przychodzę do domu ociekając czasem potem, a zimą dodatkowo rozmarzającym lodem. Przecież można jak człowiek rozebrać się, wykąpać, przebrać w suche i ciepłe ciuchy. Pewnie, że można. Ale po co? Przecież trening trzeba wgrać zaraz po biegu. Sprawdzić sobie jakie tempo na poszczególnych kilometrach i inne rzeczy niecierpiące zwłoki. Zastanawiam się czy nie fajnie by było siąść już wykapanym, z piwkiem albo izotonikiem w ręku czy nawet kanapkami. Muszę kiedyś spróbować.
A co u Was? Jak Wasze połówki reagują na Wasze przyzwyczajenia i rytuały biegowe?
Żeby podsumować. Ten tekst powyżej czytajcie z lekkim przymróżeniem oka:) Czasem naprawdę ciężko wszystko pogodzić. Praca, rodzina (zona + 2ka maluchów), bieganie. Mimo, że biegam amatorsko to jednak to amatorskie bieganie zabiera mi ok 2 godzin w dniu kiedy biegam. Biegam 4-5 razy na tydzień. Dodając do tego wyjazdy na zawody (a w zeszłym roku były to 22 starty) to robi się z tego naprawdę kupa czasu poza domem. Naprawdę trzeba mieć cierpliwość, żeby wytrzymać taki stan rzeczy. I teraz najważniejsza chwila bo muszę napisać to otwarcie. Bez ironii i cienia sarkazmu.
MAM BARDZO WYROZUMIAŁĄ ŻONKĘ. DZIĘKUJĘ CI SKARBIE.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu GiePe (2014-01-29,07:48): Fajnie napisane -jakbym widział siebie- no i ostatnie zdanie chyba najważniejsze -bez wyrozumiałości rodziny ani rusz. (2014-01-29,08:09): zgadzam się w 100%. Bardzo fajnie napisane, podobnie jak trzy wczesniejsze wpisy. Włączam śledzenie ;) andbo (2014-01-29,09:20): hi,hi! ja też tegoroczne plany wakacyjne "ustawiłem" pod biegi; tym razem jeszcze się udało, ale czuję narastające napięcie... patrolowaty (2014-01-29,09:26): Jakie to prawdziwe:D Do wiszących ciuchów dodam jeszcze od siebie co nie co.
Mam kilka koszulek, w których biegam na zmianę, pocę się dość, więc zawsze są mokre. Nawet jeśli już uznam, że chcę taką koszulkę wyprać, to samej nie piorę, bo po co ma pralka biegać pusta? więc do kosza na pranie, ale jak wrzucę mokrą koszulkę, to np po tygodniu w tym koszu będzie bardzo specyficzny klimacik... Więc i tak suszę przed wrzuceniem do kosza, a taka przepocona koszulka na grzejniku też potrafi pośmierdzieć:P Kot1976 (2014-01-29,09:28): Samo życie. :-) Ale przyznam, że ciuszki piorę z reguły na bieżąco, żona tak mnie ścigała, że dałem za wygraną. ;-) No i z racji wybitnie amatorskiego poziomu nie mam problemów z wgrywaniem treningów - czasy i pokonane odległości znam jedynie startowe. :-) snipster (2014-01-29,09:58): hehe, jednak bycie singlem wygląda od tej strony trochę lepiej ;) ale też już się gubię w tych butach, ciuchach i tak dalej... po bieganiu włącznie ;) pitmar (2014-01-29,10:08): Rzeczywiście masz wyrozumiałą żonę . Może warto byś pomyślał nad tym " jak uczynić bieganie bardziej rodzinnym ". Wiadomo w zimie raczej nikt się z Tobą w mrozie telepać nie będzie , ale od wiosny warto rozważyć wspólne wyjazdy na zawody czy też treningi . Ty bieg , żonka rowerek a w czasie zawodów daj do ręki aparat foto i niech pstryka dziewczyna . Zobaczysz że to wciąga . Spróbuj też pozwolić Jej zaplanować niektóre Twoje starty . Zdziwisz się . Zobaczysz żonę jakiej nie znałeś ... pitmar (2014-01-29,10:09): Rzeczywiście masz wyrozumiałą żonę . Może warto byś pomyślał nad tym " jak uczynić bieganie bardziej rodzinnym ". Wiadomo w zimie raczej nikt się z Tobą w mrozie telepać nie będzie , ale od wiosny warto rozważyć wspólne wyjazdy na zawody czy też treningi . Ty bieg , żonka rowerek a w czasie zawodów daj do ręki aparat foto i niech pstryka dziewczyna . Zobaczysz że to wciąga . Spróbuj też pozwolić Jej zaplanować niektóre Twoje starty . Zdziwisz się . Zobaczysz żonę jakiej nie znałeś ... TheMarco (2014-01-29,10:13): Snipster tu masz rację, + bycia singlem tu się przydaje.
Swoją drogą spora kolekcja butów, aż 5. U mnie biegam w 2 parach, jedne na trening a drugie na start. Pozostałe wydeptane leżą na przełaje czy jako robocze. Ogólnie leżą w piwnicy.
Co do ciuchów to spokojnie 2 dni można w nich biegać, a nawet 3. Z tego powodu mam 2 komplety i piorę raz na tydzień wsjo na raz.
A ciuchy po bieganiu na doschnięcie wrzucam do tzw. "kantorka" lub na strych.
Co do zgrywania danych na kompa, mnie to nie pociąga, mam swój kalendarz i po treningu wpisuję tam co ile czego było, i wsjo. Truskawa (2014-01-29,10:54): Mój Łysy normalnie reaguje: ile przebiegłaś? dlaczego tak mało? dlaczego nie więłaś psa? dlaczego pies nie dyszy? jutro biegasz? a dlaczego nie? :) A co do ciuchów to ja piorę codziennie, niezależnie od pory roku. Ja idę pod prysznic a ciuchy w tym czasie kąpią się pralce. Wychodzę spod prysznica, ciuchy z reguły są gotowe do powieszenia i tu zaczynają się schody. Zazwyczaj już mi się nie chce ich wieszać w bajzlowni, więc kiedy mam strasznego lenia to wiszą po prostu w łazience na grzejniku. :) akaen (2014-01-29,11:35): U mnie w sumie podobnie z tym że co do pkt. 5 to jest odwrotnie ;-) To ja "gonię" żonę żeby zanim wgra trening chociaż się przebrała. snowman6666@ (2014-01-29,11:52): To jest chyba standardowe zachowanie żony : śmierdzące spocone ubranie, czas zmarnowany na treningu i takie tam, a no i dochodzą jesze sprawy finansowe, niemałe wydatki na biegi!
Ja właśnie ze względu na te fakty i problemy zdrowotne dziecka odpuścić całkowicie treningi (może za cały rok z 30 razy 10km przebiegłem), o dziwo poprawiłem życiówkę na 1/2 maratonie i na 5 km, a maraton zrobiłem 2 minuty wolniej. W tym roku nastawiłem się tylko na ultra górskie więc żeby był spokój to biegam do pracy i z powrotem jak nie musze dzieciaków przewozić, a jak zawoże na zajęcia to biegam tyle i trwają zajecia. Rodzina przedewszystkim! Niestety znam przypadki rozbitch rodzin, gdzie bieganie miało w tym swój udział! piotrbp (2014-01-29,14:51): Jakbym czytał o mojej Kochanej. Dzięki Kolego :-) Spawareczka (2014-01-29,15:18): Jak to robi kobieta?? Kobieta poerze koszulki w rękach po każdym treningu i nic śmierdzącego nie suszy się na kaloryferze. Buty w zależności od ich stanu lądują w wyznaczonym miejscu: balkon - do wietrzenia:P, grzejnik (w niewidocznym miejscu) - do suszenia. Również lubię "pouzupełniać tabelki" przy kompie i bywa, ze robię to na gorąco po treningu, ale zdecydowanie częściej zostawiam sobie tę czynność na późny wieczór, kiedy już cisza i spokój. Wyjazdy i wakacje pod imprezy biegowe... a jak się komu nie podoba, to niech sam organizuje ( i wychodzi na moje). Wygląda również na to, że faceci są jeszcze bardziej tolerancyjni niż Wasze Żony (lub zwyczajnie cieszą się z chwili wolnego i braku konieczności znoszenia nerwów i PMS-ów), wystarczy zrobiony obiad i można biegać przez pół dnia:) żiżi (2014-01-29,15:44): Pierwszy raz tytuł przykuł moją uwagę:świetny wpis,super żona,faktem jest,że zimą jest gorzej z ciuchami są po prostu wszędzie:))) Szczepan1981 (2014-01-29,15:48): 1. Buty
- powiem tyle, zima to trzymam jedne na wierzchu, reszta poupychane w szafie, wiosna jak bieganie i starty to wietrzenie wystawowe na balkonie, tutaj punkt zapalny
2. Ciuchy
- polecam pralke z szybkim programem u mnie jest 25 i 39 min, więc zimą wrzucam i wyjmuje prawie suche
3. Bieg ze znajomymi
- no tutaj to masakra, uzgadnianie wcześniej no i przypominanie w dniu treningu
4. Biegi maratońskie
- w sumie mało ich jest, ale polecam wspólny małżeński wyjazd, u mnie zdał egazmin w krakowie, teraz może na wa-we wypali
5. Wgrywanie treningu
- dokładnie u mnie tak samo, przecież po treningu czym szybciej analiza, tym szybciej wnioski, później wylatuje z głowy, albo wietrzeje podczas kolejnego biegania
fajny, życiowy wątek macgar (2014-01-29,16:21): huh ... trochę w szoku jestem:) Pozytywnie. Odpowiem tak w jednym komentarzu. Strona główna - dziękuję moderatorom - to dla mnie wyróżnienie. Dziękuję wszystkim za wpisy, cieszę się że przypadł do gusty. Fajnie wiedzieć, że nie jest się samemu ze swoimi problemami, że wielu z nas ma dokładnie to samo:) Lepiej mi. Co do namawiania żony na bieganie, opornie to idzie i raczej nie w zimowa porę, ale liczę na wspólny bieg:) Wspólne rodzinne wyjazdy wydaja się być świetnym rozwiązaniem, jedyny problem to budżet:) Ale trzeba to będzie jakoś ogarnąć. No i znaleźć jakiś kompromis na wszystko żeby pogodzić pasję z rzeczami najistotniejszymi - rodziną:) Pozdrawiam i do poczytania niebawem jeśli ktoś będzie miał ochotę. macgar (2014-01-29,17:08): van - cholernie dobry, celny i cenny komentarz - dzięki:) W swojej niedługiej przygodzie z bieganie zaczynam zauważać dopiero pewne rzeczy i zwracać uwagę na to jak ktoś (tu akurat żona) może odbierać moje zamiłowanie do biegania. adamwiniarski (2014-01-30,08:07): Cześć Maćku,
twój wpis trafił chyba w czułe miejsce - dawno nie widziałem tylu komentarzy ;-). Kiedyś też suszyłem ciuchy przed praniem na grzejniku w łazience, ale nawet dla mnie to było trudne do zniesienia. Teraz (chyba za podpowiedzią mojej połowicy) wrzucam je do miski i zalewam wodą. Czasem dodaję trochę detergentu i tam sobie czekają na pranie. Biegam najczęściej w bawełnie więc mam praktycznie dowolną ilość kompletów na zmianę. Jeśli jednak zależałoby Ci na czasie, to szybka przepierka w rękach to jest max dziesięć minut. Polecam. I pozdrawiam. paulo (2014-01-30,08:46): dzięki za fajne lustro :) Jack1965 (2014-01-31,12:50): Żaden z tych Twoich problemów mnie nie dotyczy na szczęście.Po pierwsze wniskuję,że masz ciasne mieszkanie lub mieszkasz w bloku.Ja mam do jednorodzinny i obszerną kotłownię gdzie trzymam wszystko co związane z bieganiem i moja żona ani tego nie widzi ani nie czuje.Co do wgrywania do kompa to raczej sam sobie odpowiedziałeś.Najpierw kąpiel potem piwko i komp.To jest dobry kierunek.Jeśli chodzi o wyjazdy na zawody to ja zabieram żone ze sobą, podrzucam ją do jakies galerii a po biegu odbieram i do domu.Zadowolana bardziej niż ja ze swojej życiówki.A poza tym zacząłem ją wciągac w bieganie i to działa.Kupiłem bieżnie , na której biega w niepogodę i pomału się wciąga. Pozdrawiam Jacek z Tarnowa agafpaw (2014-01-31,16:38): Jak dla mnie, wpis na czasie-samo życie:-)
Mój bardzo wyrozumiały małżonek rzecze: o której biegasz? Aby mógł się wstrzelić w grafik rodzinny, a w weekend: już się przyzwyczaiłem, że cię ciągle nie ma. Na szczęście On też ma swoją pasję;-) więc się uzupełniamy inka (2014-02-01,12:56): Wpis świetny!!! Taki odzew również dlatego, że dużo z nas po trochu może się z nim identyfikować ;)
SPOSÓB NA ŻONĘ (wypróbowany przez mojego męża):
Potrenować z żoną m-c lub dwa, po 0,5h, 2-3razy/tydz. (można więcej ale nic na siłę, jeśli nie ma czasu to pomóc jej w czymś i czas się znajdzie ;)
Znaleźć zawody, najlepiej z jak najkrótszym dystansem (2-5km) ale z bardzo dużą liczbą uczestników, z dużym limitem czasu (świetnie nadają się do tego zawody gdzie uczestniczą tylko kobiety, wtedy dużo nas na końcu :)
Na zawodach niech biegnie sama, nie będzie się mogła użalać nad sobą, ani słuchać kolejnych rad męża ;) tylko skupi się na tym, żeby wytrwać i wytrwa ;)
A endorfiny załatwią resztę :D
P.S. Ja na razie musiałam trochę zbastować ale męża sama zachęcam, żeby startował w zawodach :)
|