2013-10-21
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Złość Sportowa (czytano: 1610 razy)
Do biegu na 5km przygotowywałem się od początku września. Po dwumiesięcznym rozbratem z bieganiem ciężko było wskoczyć na właściwe tory, trwało to ponad dwa tygodnie.
OD mniej-więcej połowy września zacząłem cisnąć. Było to 5 tygodni sumiennych i ciężkich treningów na naprawdę wysokich obrotach, ale cel był jasno postawiony: życiówka.
Początkowo planowałem pobiec poniżej 21 minut jednak progres który przyszedł nie wiadomo skąd kazał myśleć o złamaniu 20 minut, czyli tempie 4:00/km lub szybszym.
Postanowiłem do dnia startu nic nie deklarować publicznie tylko zająłem się treningiem. Stojąc na starcie udzieliła mi się adrenalina i jak się domyślacie postanowiłem bić 20 minut.
Odliczanie i lecimy.
Pierwszy km wyszedł 4:00, brak zmęczenia, obok kilku kompanów widać też lecących na podobny wynik, jest dobrze.
2 kilometr, wiadomo troszkę opadam z sił ale trzymam tempo, czas wychodzi 7:55 czyli 5 sekund zapasu.
Trzeci kilometr lekko pod górkę, cisnę ostro, w końcu uwielbiam podbiegi i na 3 km wychodzi 11:35.
Co prawda kilometr ten nie jest już oznaczony przez organizatora ale wcześniej przestudiowałem mapkę i wiem gdzie się on znajduje.
Na czwartym kilometrze mając prawie półminutowy zapas postanawiam lekko odpuścić żeby na ostatnim kilometrze dać z siebie wszystko, udaje mi się to bo dokładnie na 4 kilometrze mam czas 15:45.
Zapasu 15 sekund i duże pokłady sił na wykończenie pięknej życiówki.
Lecę na maxa, czuję że urywam kolejne sekundy, nieubłaganie zbliża się stadion Zawiszy gdzie mam finiszować, zostaje około 200 metrów, chcę ostatnimi siłami "dać czadu" żeby niczym gazela wparować na stadion, a tam poniesie mnie doping kibiców.
... a tu nagle policja która zabezpiecza trasę każe mi biec inną trasą niż byłą w planie, jestem wpół przytomny ale słucham ich i biegnę gdzie każą, mija 20 minut a ja nadal biegnę, mija 21, 22 i 23 minuty a ja ciągle na maxa biegnę i biegnę, o co chodzi. W pewnym momencie mam dość, staję, rzucam soczyste "ku..y" o co chodzi. Wypsztykałem się totalnie na tych 5km i nie miałem już ani ochoty ani siły dalej biec. Nigdy a startowałem w około 200 imprezach biegowych nie zszedłem z trasy ale tu naprawdę miałem ochotę. Doszedłem spacerkiem do mety, nie wziąłem medalu. Zapytałem organizatora dlaczego trasa skoro miała mieć 5km miała ponad sześć, usłyszałem odpowiedz "bo tak wyszło". Przygotowywałęm się do dystansu 5km prawie dwa miesiące, wystartowałem w biegu na 5km, na numerze startowym miałem napis: "Biegaj z Nami - 5km", do dlaczego organizatorzy zakpili sobie z ponad 400 biegaczy i odstawili taki numer. Rozumiem że ktoś biegnie rekreacyjnie wówczas 1km różnicy nie ma większego znaczenia, ale jeżeli gnasz z całych sił i dodatkowo na ostatnim kilometrze dajesz z siebie 300% normy to chyba jest ryzyko że komuś takiemu może stać się coś ze zdrowiem.
Początkowo byłem podłamany, ale teraz wyzwoliło to we mnie dodatkowe siły, to jest chyba ta sportowa złość.
Międzyczas na 5km miałem 19:41 ale to tylko międzyczas dałoby mi to 13 miejsce na 400 startujących.
Teraz poza przygotowaniem fizycznym mam dodatkową motywację żeby w najbliższym starcie znowu odfrunąć.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu michu77 (2013-10-21,09:04): ech... szkoda gadać ;< Michał1980 (2013-10-22,08:40): Szkoda gadać, masz racje.
Zabieram się do roboty bo za dwa tygodnie 5km Z Biegiem Natury :)
|