2013-04-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Debiut inny niż wszystkie... :))) (czytano: 2139 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://www.sports-tracker.com/#/workout/stealmach/2rp9geuid4dlgolj
Minął 6 kwietnia - I Memoriał Katyński w Brzesku. Wyczekiwany od dłuższego czasu, a ja dalej nie wiem czy zaliczyłem pierwszy start...
Cała historia zaczęła się już w środę/czwartek: zmogło mnie i wylądowałem z gorączką, katarem i bolącym gardłem w łóżku (pisałem już o tym) - nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem przeziębiony więc pomyślałem, że zadziałało jedno z Praw Murphy"ego.
Postanowiłem się jednak nie dawać i doprowadziłem się do stanu używalności by w sobotę z ranka przygotować się, zjeść kilka kromalek z miodkiem i zrobić sobie odpowiednie piciu. Wyjechałem sobie wcześniej, żeby spokojnie na miejscu wziąć nr startowy, przebrać się, rozgrzać itp., ale ku mojemu zaskoczeniu po zjeździe z A4-ki na Brzesko okazało się, że... droga jest zamknięta :)))
To już druga rzecz, która mi zmąciła lekko plany, ale dale ze spokojem nawróciłem do Bochni i starą 4-eczką spokojnie dotarłem na miejsce. Okazało się, że jestem dość wcześnie.
Już na miejscu była ekipa od pomiaru czasu, ruchu specjalnego nie było więc spokojnie udałem się do biura zawodów, gdzie dokonałem wszelkich podpisów i zapisów... Co prawda spodziewałem się też tam problemów, ale poszło wszystko gładko...
Spokojnie przygotowywałem się do biegu. Stał przy mikrofonie Pan w mundurze WP i rozgrzewał werbalnie przybyłych gości. Po 2-gim zapętleniu wątku przez Pana wojskowego założyłem sobie słuchawki i zacząłem słuchać muzyczki. Nagle poprzez muzykę z słuchawek usłyszałem coś o zmianie trasy, zabiłem muzykę, żeby się dowiedzieć jak to wygląda: dostałem wiadomość, że trasa składa się z 3 pętelek więc spokojnie dalej przygotowałem się do biegu.
Nastąpił START!
Włączyłem sports-trackera i ruszyłem podekscytowany :)))
Entuzjazm chyba spowodował, ze pomimo normalnego tempa tęptno miałem ciut wyższe niż zwyczajnie. Wybiegaliśmy z Brzeska pod dosyć stromą górkę i już wiedziałem, że to nie będzie łatwy dla mnie bieg... Ponad 3km nieustanny ostry podbieg zrobił wrażenie, lecz przypomniałem sobie, ze przy analizowaniu trasy była faktycznie dosyć duża górka, z której potem powinniśmy zbiec też kilka ładnych km i dotrzeć do półmetka, a potem po prostu wrócić na mętę.
I tu następne zaskoczenie: przecież trasa się zmieniła! :// Nie miałem już pojęcia jak... Oznaczenia trasy też nie bardzo były widoczne, ale myślę: co tam! są wolontariusze, strażacy, policjanci, najwyżej się zapytam...
Wybiegliśmy w końcu pod tą koszmarną górę... Wypłaszczyło się troszkę i zaczęliśmy zbieg - pomyślałem: odpocznę sobie teraz, bo naprawdę dała mi górka trochę w kość, a tu znów niespodzianka!!! Zbieg zupełnie zaśnieżony, błoto pośniegowe, koleiny zostawione przez samochody - zupełna ślizgawica, a na dodatek spadek taki sam jak na wcześniejszym podbiegu... Mam wrażenie, że jakbym stanął po prostu to pojechałbym bez nart :)
Pierwsza pętla!
Po jakimś czasie widzę skrzyżowanie! Znajoma droga! Stoją policjanci i kierują ruchem :) Myślę: URATOWANI! BOCIAN... :) Były 2 biegi po tej trasie (7km i półmaraton) Słyszę, że policjant krzyczy: 7km na prawo! 21km na lewo! Ja, ludzie przede mną, ludzie za mną zrozumieli to jednoznacznie! na lewo lecimy my, a na prawo ludzie z 7km.
I w tym miejscu zaczęła się mała tragikomedia :) Dopiero wczoraj wydedukowałem, że powinniśmy lecieć na 7km, bo tam była bramka z pomiarem czasu!
Druga pętla!
Znów dobiegliśmy po naprawdę ciężkim okrążeniu do "feralnego punku", ale tym razem już nikt nic nie mówił, nikt nie kierował ruchem - wszyscy z automatu skierowali się na następną pętlę, bo przecież miały być 3.
Tutaj dalej wierzyłem, że wszystko jest ok i biegnę prawidłowo! Nie szukałem bramek z pomiarem czasu, bo po co? Obserwowałem trochę okolice - całkiem malowniczo mają pod tym Brzeskiem. Trochę już przyzwyczaiłem się do tych podbiegów - co prawda nie wierzyłam, że wykręcę końcowo jakiś super czas, ale przy tych ostrych podbiegach trzymałem się poniżej (6min/km - uważam, że jak dla mnie to wynik dobry). Trzymałem się za niższym Panem, który nadawał mi odpowiadające tempo, wmawiałem sobie, ze jak on wytrzymuje, to dlaczego nie ja... I tak sobie biegliśmy...
Trzecia pętla i "finisz"
Starałem się utrzymywać cały czas tempo... Kończyliśmy 3-cie okrążenie więc już wiedziałem, że na "rozwidleniu" biegnę na PRAWO! Starszy Pan przede mną także skręcił i zaczęliśmy napierać asfaltem w dół! (wreszcie czysty asfalt, bez dziur i śniegu/błota)
I znów niespodzianka!!! Przecież biegniemy już do mety, a tu w przeciwnym kierunku widzę ludzi, którzy na pewno są przede mną! Hmmm... Zacząłem się zastanawiać o co chodzi?! Widzę, że niektórzy nie byli zbytnio zadowoleni, że biegną znów pod góre (prawdopodobnie byli też po 3-ech pętlach "u góry"). Tak szczerze to trochę mnie to rozbiło psychicznie. Dodatkowo spojrzałem pierwszy raz na training time i utwierdziłęm się tylko w przekonaniu, że po prostu to nie ta trasa! no nic... Wyłączyłem muzykę i starałem się nasłuchiwać co się dzieję! Okazało się, że na dole jest pomiar czasu i jeszcze jedna pętla przed nami!!! Makabra... Zrezygnowanie... No cóż! Plułem sobie w brodę (dosłownie - z wysiłku i w przenośni), że nie przestudiowałem dokładnie tej nowej trasy! Co prawda nie było żadnej mapki, nic a nic, jedynie ta zapowiedź przed biegiem...
Trudno myślę...
Trzymam się za tym starszym Panem i jakoś dam radę jeszcze jedną pętlę śmignąć... A tu znów niespodzianka!!! Pan zrezygnował i zamiast odbić się na pomiarze czasu... wbiegł na metę!!! To mnie już zupełnie dobiło... Co prawda powiedziałem sobie, że nie poddam się, ale ten ostry podbieg + moje tragiczne myśli wygrały z moimi nogami... przeszedłem w marszobieg :((( Już wiedziałem, że będę poza klasyfikacją więc odeszła mi zupełnie wola walki :/ Podmarszobiegłem pod tą górkę, wolontariusze uraczyli mnie na szczycie ciepła herbatką, przy okazji dowiedziałem sięod nich, że zupełnie się bieg rozsypał...
Po herbacie lepiej.
Co prawda zużyłem już żele energetyczne, zarzuciłęm też sobie małego shota z guarany itd, ale gorąca herbatka spowodowała u mnie jakąś dobrą energię i pomyślałem: a co tam! i tak fajnie się biegnie, nowa trasa, nowe doświadczenie, całkiem ciekawe tereny, ukształtowanie trasy pierwsze takie w moim zyciu... Postanowiłem wziąć się w garść i jakotako dobiec do tej mety!
Po zrobieniu jeszcze jednej pętelki przeszły mi złe emocje i z wesołością wpadłem na metę. ST pokazał mi 20,82km. Niestety brakło tych 300m :/ Może następnym razem!
Wiedziałem, że będę poza klasyfikacją więc nie czekałem na wyniki. Szybko się przebrałem, do samochodu i do domciu! Nie byłem jedyny... Ze mną pakowali się ludzie, którzy przebiegli np 18km...
Wczoraj chciałem zerknąć na klasyfikacje w necie, bo ciekawy byłem ile osób przebiegło prawidłową trasą... Oto co zobaczyłem: http://www.online.datasport.pl/results778/results.php?dystans=1
Nie wiem do tej pory kto wygrał! Jak ktoś wie to dajcie znać. Może w ogóle nie było zwycięzcy biegu...
W zasadzie zgodzę się z większością komentujących, że w tym biegu nie o czas chodziło...
Pozdrawiam organizatorów! Szczególnie kierownika biegu, który podobno bardzo wziął sobie do siebie niedociągnięcia... Grunt, że nikomu się nic złego nie stało no i, że wszyscy ciekawie spędzili sobotę...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu adamwiniarski (2013-04-09,11:46): Cha, cha, cha, ha, ha.... Czeski film, kocham takie historie.
Będąc na Twoim miejscu może nie umiałbym się na tyle zdystansować. Gratuluję podejścia. stealmach (2013-04-09,12:12): Trochę żałuję, że nie zostałem dłużej (obiecałem żonie, że wrócę wcześniej - zaplanowała wyjście w gości :) ), bo podobno można było odebrać dyplomy podpisane z wielkim poświeceniem, przez Syna imiennika biegu, który mimo Parkinsona dzielnie je podpisał! borova (2013-04-09,19:49): Też byłem w Brzesku ale biegłem na 7,2km (1/2 po takim terenie wykończyła by moje pęciny totalnie).
Kurcze - mam takie mieszane uczucia... szkoda mi organizatora bo było widać, że facet wpakował w to sporo energii, medale są bardzo ładne, dodatkowo koszulka...
Ale kwestia trasy... i pomiaru czasu - klapa. Klapą też był być może i sympatyczny ale totalnie oderwany od tematów biegowych spiker w mundurze (trochę zabawnym było jak mylił mu się memoriał z maratonem i w kółko gadał to samo). Szkoda chłopaków, którzy polecieli ostro... ale złą trasą.. i zamiast 7 wykręcili ponad 10 kaemów i tym samym zamiast w okolicy pudła.. znaleźli się w połowie stawki:/. Dzwiny to bieg - owszem ale dla mnie impreza udana - przebiegłem tyle ile miałem przebiec, mam elegancki medal i nowe doświadczenia (szczególnie związane z trudnym dla mnie terenem imprezy) futro (2013-04-10,10:19): Można całą winę przypisać organizatorowi,ale głównym winowajcą
za bałagan na trasie są STRAŻAK i POLICJANT, którzy nieudolnie pokierowali biegaczami na feralnym skrzyżowaniu.
Sam brałem udział w biegu i jestem bardzo zniesmaczony całą
zaistniałą sytuacją.Jak podsumowano wyniki biegu można przeczytać na www.informatorbrzeski.pl. alinamalina69 (2013-04-11,10:32): Ja też biegłam z Wami...zagubiona jak wszyscy...trasa faktycznie była trudna,ale wybaczcie organizatorom niedociagnięcia...to był ich pierwszy bieg i naprawdę sie starali...wystarczył jeden błąd organizacyjny i wszystko wszystko potoczyło sie nie tak jak powinno!Pomimo tych niedociagnięc był to bieg SYMBOL dla nas dla Polaków.I tak to potraktujmy...
|