2013-03-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Cierpliwość (czytano: 271 razy)
Od tygodnia mogę sobie trenować najwyżej... cierpliwość. Myślałem, że przeziębienie szybko minie i w weekend pobiegnę najpierw 10 km w Chorzowie, a potem w niedzielę prawie dwa razy tyle na „Dziku” w Panewnikach. Ale nic z tego, musiałem sobie oba te biegi odpuścić. Niby nie byłem obłożnie chory, ale też nie czułem się zdolny do biegania, nawet w treningowym tempie. Bardzo nie lubię takiego stanu. Gdy człowiek leży w łóżku z gorączką, to przynajmniej wie, że jest chory i na nic poza spaniem (i może oglądaniem TV) nie ma ochoty. A gdy męczy takie nie wiadomo co, to z jednej strony ma się na tyle sił, żeby łazić po domu, ale, z drugiej, żeby zrobić coś porządnego – np. pobiegać, to już nie. Od paru dni ciągle mówię sobie, że to już ostatni dzień tego chorowania i od jutra wszystko wraca do normy. A następnego dnia budzę się w dokładnie takim samym stanie – lekko zakatarzony, pokasłujący i osłabiony. Ktoś mógłby powiedzieć, że takie stany trzeba wybiegać, ale na pewno nie odważę się tego robić przy obecnych mrozach, a poza tym jak trochę pokręcę się po domu, to już się czuję zmęczony i muszę na trochę sobie usiąść lub się położyć - więc jak tu myśleć o bieganiu? To znaczy – jak tu myśleć w sensie praktycznym, bo w teoretycznym myślę ciągle i szlag mnie trafia, że czas ucieka, a ja ani kilometra do przodu się nie posuwam... Najpierw, od zeszłego weekendu, były cztery dni pracy od rana do wieczora, potem przyszło to przeziębienie, i tak przerwa w bieganiu wydłuża się coraz bardziej i bardziej i bardziej... Obecnie trwa już 10 dni i wygląda na to, że to nie koniec; do około dwóch tygodni pewnie dojdzie spokojnie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio taką przerwę miałem. Sprawdziłem w kalendarzyku biegowym: w czasie wakacji, gdy mi się nałożyły dwie niegroźne, ale upierdliwe kontuzje. Formę straciłem wtedy zupełnie.
W takiej sytuacji muszę realnie spojrzeć na wiosenne plany. Na maraton w Łodzi nie ma się już co porywać. Aby dobrze tam wypaść właśnie teraz powinienem dokończać robienie porządnych treningów, a nie próbować wracać do biegania po dwóch tygodniach przerwy. Na szczęście nie byłem tam zapisany, więc przynajmniej finansowo nic nie tracę. Niby mógłbym jeszcze próbować zebrać się na Kraków. Też jest już późno, ale gdyby się okazało, że tak całkiem formy nie straciłem (szczególnie mam nadzieję, że pozytywne rezultaty tych zimowych trzydziestek tak szybko nie wyparują), to może miałoby to sens. Ale jak tak na chłodno o tym myślę, rozważając wszystkie za i przeciw, to jednak wydaje mi się, że też nie. Tak więc pozostaje w końcu to co zawsze, czyli Silesia Marathon. Do 12 maja czasu jeszcze dość. No i tu jestem już dawno zapisany, więc wyjścia i tak nie mam :).
Trzeba uczciwie przepracować kwiecień, zrobić porządny sprawdzian, najlepiej na połówce w Dąbrowie Górniczej, i będę wiedział na co się porywać w maratonie. Jeśli do tego zdarzy się cud pogodowy i nie będzie za gorąco, to szansa na życiówkę cały czas będzie. A jeśli nie? Tak daleko na razie nie wybiegam myślami...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu DamianSz (2013-03-25,19:52): SM oprócz "szczęścia" do pogody ma trudną trasę, ale 4 h powinieneś złamać po tym krosowym bieganiu w zimie.A, jak nie to...to coś jesienią np. Poznań albo np. jubileuszowy najstarszy europejski maraton w Koszycach. Jest z czego wybierać. Na razie jednak najpierw wylecz się porządnie. Szybkiego powrotu do zrowia życzę. jarekh (2013-03-26,03:40): Krzysiu zrzędzisz jak by cię "SKS"dopadł,więcej wiary w Siebie i optymizmu Ci życzę. creas (2013-03-26,09:28): Damek, trasa SM faktycznie trudna, ale przynajmniej znana, a to też jakiś plus :). Ale podstawa to dobry pacemaker i dlatego tej Łodzi będę żałował. creas (2013-03-26,09:40): Jarek - SKS coraz bardziej daje mi się we znaki... To co, na SM lecimy na 4h? Przez 41 km możemy się wspierać, a na ostatnim powalczymy o "zwycięstwo". Wiem już, że masz mocny finisz, ale nie poddam się bez walki :). jarekh (2013-03-27,02:50): Krzychu ja na SM tylko połóweczka.Zdecydowałem się w tym roku z Grażyną(debiut)na Kraków.Będzie dobrze,byleby nie było za ciepło. jarekh (2013-03-27,02:53): Wystartuj w Dąbrowie to się sprawdzimy... ;-) creas (2013-03-27,10:13): No to się na Kraków szykuje mocna ekipa. Będę wszystkim znajomym kibicował, śledząc wyniki live w necie. W Dąbrowie chętnie się pościgam (o ile wyzdrowieję do tego czasu, bo zaczynam już wątpić...). Tylko czy to będzie dobre dla Ciebie - mocna połówka na tydzień przed maratonem? jarekh (2013-03-28,02:39): Jak nie spróbuję,to się nie dowiem. :-) Jacek Księżyk (2013-03-28,23:35): Krzysiu, nie jęcz ! Jeśli przepracowałeś całą zimę, to nie filozuj, tylko zmierz się z samym sobą i … zwycięż. Wierzę w Ciebie. A z drugiej strony, gdybym ja miał twoje warunki fizyczne ( a nie moje krągłości ), to patrzyłbym jak tu Damkowi dupę skopać i rozmienić 3,00 a nie myśleć o czterech godzinach. Więcej wiary !!! Zdrowiej, poukładaj sobie wszystko jak należy i do zobaczenia na trasie ;-) I przede wszystkim Wesołego Alleluja !!! creas (2013-03-29,10:06): Jarek, do Dąbrowy już się zapisałem i zapłaciłem - żebym potem nie szukał sobie wymówek ) creas (2013-03-29,10:09): Jacek, jeśli chodzi o maratony, to faktycznie przede wszystkim muszę to sobie w głowie poukładać. Gadaliśmy zresztą o tym na "Dziku" Jak się uda raz przełamać, to potem będzie dużo łatwiej. Może jeszcze nie od razu 3h, ale...
creas (2013-03-29,10:11): A na razie powoli zdrowieję, już prawie nie kaszlę i w Wielkanocną niedzielę wybieram się potruchtać po 2 tygodniach przerwy. To dopiero będzie święto! :) jarekh (2013-04-03,21:49): Krzychu ,to mnie teraz zmobilizowałeś,zabieram się do roboty,może nie jest za późno :)
creas (2013-04-03,22:04): Jarek, no, bierz się do roboty, bo ja już od od dwóch dni nadrabiam biegowe zaległości i śmigam po zaspach w zawrotnym tempie ok. 7 min/km :)
|