2012-12-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wietrznie Ku..a Wiecznie - Bieg 7 Dolin - Przygotowania (czytano: 1070 razy)
Dziennik pokładowy dzień 2 - Skrzyczne, Barania Góra, Istebna.
15.12.2012r
Tak się zastanawiałem, jak mam nazwać opis naszej sobotniej
przygody i nic mądrzejszego mi do głowy nie przyszło. Może to
też z tego powodu, że "z pustego i Salomon ..." coś tam, coś
tam. No cóż, "idiota" też człowiek. A propos "idioty", mam
wrażenie że Ci wszyscy ludzie widzący nas nad ranem w górach
przebranych za drobnych złodziejaszków z latarkami na głowach,
właśnie tego słówka używają opisując to co widzieli.
Znów wybraliśmy się w podróż o zwykłej porze, czyli o 4:30.
Tzn nie dla wszystkich "zwykłej". Tym bardziej, że jest sobota i
można by pospać do 10... A mój budzik przerwał mi piękny sen o
długowłosej blondynce już o 3:50. A niech to... Co zrobić,
blondyna musi zaczekać...
Temperatura wskazuje 2 stopnie powyżej zera. Cała
ubiegłotygodniowa zima się rozpływa. Na dodatek, co się wczoraj
roztopiło, to dziś w nocy zamarzło. Jakoś udaje nam się
bezkolizyjnie dostać do Szczyrku. Temperatura o 5:50 wskazuje już
7 kresek powyżej zera. Mamy świadomość co na nas czeka. Mamy
nowe buty. Szkoda że nie są nieprzemakalne... Wysiadamy z
samochodu pod, bobrze nam już znanym, sklepem i nagle uderza w nas
ogromny wiatr. Wyobrażamy sobie tylko co może się dziać tam u
góry. No cóż, dobrze chociaż że nie pada.
Start o punkt 6. Już po kilkuset metrach przekonuję się, że moje
nowe-super-extra-wypaśne buty nie są już takie super, bo z
każdym krokiem są co raz cięższe od wszechobecnej wody...
Chwilę biegniemy po asfalcie w kierunku Skrzycznego szukając
początku szlaku. Jest. Chociaż w nocy ciężko z widocznością.
Mijamy ludzi spieszących do pracy, po czym skręcamy już pod
górę na właściwą trasę. Zaczynamy wdrapywanie na Skrzyczne. Im
wyżej, tym zimniej i bardziej wieje. Coraz słabsza widoczność.
Nasz trening biegowy przeradza się w wietrzną wspinaczkę. Co
jakiś czas tracimy szlak ale zawsze go odnajdujemy. Po 65 minutach
docieramy na szczyt. Nie byłem na Syberii ale podejrzewam, że
widoki tam są podobne (czyli żadne). Wieje już tak, że czym
prędzej postanawiamy (spier...) uciec stamtąd jak najszybciej.
Szlak niebieski - kierunek Barania Góra. Mamy nadzieję, że im
dalej tym łatwiej. Niestety szybko się orientujemy, że się
myliliśmy. Do ogromnego, przenikliwego wiatru dochodzą zaspy
śnieżne powodujące nasze zniechęcenie. Po, w sumie, 6,5 km
postanawiamy zmienić plany i udać się pobiegać po mieście. Tym
razem uznajemy wyższość gór, ale jeszcze tu wrócimy i damy za
wygraną, obiecujemy sobie.
Zbiegamy szlakiem narciarskim. Szkoda, że nie mamy nart. Po chwili
znajdujemy się w Solisku. Trafiamy na szlak żółty prowadzący na
Przełęcz Salmopolską. Fajny szlak ale w większości po asfalcie.
Gdy znaleźliśmy się na Przełęczy, decydujemy się kontynuować
wycieczkę szlakiem czerwonym w kierunku Klimczoka - trasa do Chaty
Wuja Toma. Znowu trafiamy, co jakiś czas, na mocne podmuchy wiatru,
zaspy śnieżne i roztopiony śnieg powodujący, mało przyjemny,
chlupot wody przy każdym stawianym kroku. Wspomnieć muszę o
drodze krzyżowej i o towarzyszących nam biblijnych przesłankach.
Gdy znajdujemy się na wysokości Szczyrku i mamy kompletnie
przemoczone nogi, postanawiamy zakończyć naszą dzisiejszą
wyprawę. Było ciężko ale daliśmy z siebie wszystko. Jeszcze
tylko krótka mega stroma górka i jesteśmy przy samochodzie.
Drugi górski trening zakończony. Trasa, z powyższych przyczyn,
zmieniona ale też było fajnie. Inwentaryzacja wykazała brak strat
i darmowy peeling stóp :)
Podsumowanie 15.12.2012:
Start: 6:00
Czas: 3:39:49
Dystans: 23,17 km
Tempo: 9:29
Śr prędkość: 6,30 km/h
Przewyższenia: +1 379,0 / -1 354,9
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Maciejos. (2013-04-09,09:28): Piotruś, kiedy kolejna wyprawa w góry ? piorog9537 (2013-04-09,09:37): Hej Maciuś, zapewne w maju. Podejrzewam że 18,19 maja. Ale musimy z Tomkiem się dogadać. Na razie odpoczywam i czekam aż zejdzie mi paznokieć z palucha :)
|