2012-09-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Mój 1-szy maraton (czytano: 1460 razy)
Przyszedł czas na mój 1-szy maraton.
Tak się złożyło, że zadebiutowałem w Wrocławiu, w 30.HASCO-LEK MARATON.
Wyboru nie żałuję, to był piękny, wzorowo zorganizowany, duży maraton.
Panujący wszędzie radosny nastrój udzielił mi się szczególnie na starcie.
Podłączyłem się do grupy biegnącej na czas 4:30 i ruszylismy na trasę.
Równe, spokojne tempo, miłe towarzystwo, biegło mi się dobrze co najmniej do połowy dystansu.
Popełniałem wprawdzie drobne błędy na punktach odżywczych, ale zawsze dochodziłem do 2-go szeregu naszego oddziału.
Takie właśnie miałem skojarzenia, że biegnę w jakimś bojowym oddziale Spartan, może dlatego, że w przeddzień zakwaterowałem się w DS "Spartakus".
Zgrana grupa, wspólny cel, jeden duch, miarowy tupot dostrojonych nóg. Czasami tylko słychać od czoła głośny szept, że krótszy krok bo podbieg, że mijamy półmetek...
Tyle razy już słyszałem, że z maratonem nie ma żartów, że On się nie da oszukać.
Jednak chyba natura ludzka jest taka, że ciągle nam się wydaje, że właśnie nam to się uda.
Mnie się nie udało. Wiedziałem, że nie jestem dobrze przygotowany, że nie zdążyłem zrobić tych dłuższych wybiegań i parę innych elementów treningowych
(w wakacje "wypadło" mi z treningów 1,5 m-ca), ale przecież nie mogłem odkładać mojego debiutu w nieskończoność, myślałem że jakoś to będzie.
Niestety, to co zaczęło się ze mną dziać już przed 30-tym km, przeszło moje najgorsze przewidywania.
Pojawiające się coraz większe skurcze łydek i inne dolegliwości szybko pozbawiły mnie złudzeń, że dobiegnę w planowanym czasie.
Zacząłem się stopniowo przesuwać do tyłu i właściwie,
o ironio losu, tylko w tym byłem konsekwentny prawie do ostatniej prostej.
Jedynie na finiszu próbowałem się jeszcze poderwać, (zauważył to nawet sprawozdawca) ale kolejne silne skurcze o mało nie doprowadziły do mojego upadku na mecie.
Metę zdążyłem przekroczyć pół godziny przed limitem i otrzymałem piękny medal od bardzo miłej Pani, która jednocześnie zapraszała mnie za rok. Zaproszenie przyjąłem z radością i nadzieją.
PS
Dziękuję Wszystkim, którzy wspierali mnie abym wogóle mógł w maratonie wystartować i w zdrowiu go ukończyć.
Polubiłem maraton i mam nadzieję, że po dobrym przepracowaniu zimy, w niejednym jeszcze wystartuję.
Na zdjęciu - za chwilę startujemy w dobrych humorach.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu Krzysiek_biega (2012-09-17,22:58): witaj w gronie maratończyków:) renia_42195 (2012-09-17,23:26): Inku, nawet nie wiesz jak się cieszę że dałeś radę :))) Jesteś teraz MARATOŃCZYKIEM :) Serdeczne GRATULACJE !!!!!!! Czasami nawet Ci co mają kilkanaście maratonow nie są przygotowani do następnego - taki chyba jest właśnie ten MARATON :))) Inek (2012-09-18,00:01): Krzysiek, Twoje wyczyny są inspirujące, dzięki :) Inek (2012-09-18,00:06): Dziękuję Reniu :) , cieszę się :) Truskawa (2012-09-18,06:19): Gratulacje! Może i nie był to maraton Twoich marzeń ale przecież zdobyłeś właśnie cenne doświadczenie. Na pewno wiesz już co należy poprawić. Cieszę się bardzo, że dobiegłeś. Wygrana z sobą jest najważniejsza. Ogromne brawa! Inek (2012-09-18,06:51): Dziękuję Iza :) Tak, doświadczenia są bardzo cenne. KR (2012-09-18,08:27): Brawo! Szczerze gratuluje! Moment gdy przebiega sie linie mety w swoim pierwszym maratonie pamieta sie na zawsze. Kedar Letre (2012-09-18,11:57): Witaj w gronie! GRATULUJĘ!!! Trafnie zauważyłeś ,że maratonu nie da się oszukać. Myślę ,że zdobyte przez Ciebie doświadczenie zaprocentuje w następnym maratonie. paulo (2012-09-18,13:02): Ignacy, piękny debiut i napewno wzór do naśladowania. BRAWO!!! Inek (2012-09-19,17:08): Dzięki KR. Przekroczenie tej mety, w sensie fizycznym i symbolicznym, rzeczywiście dużo dla mnie znaczy. Inek (2012-09-19,17:14): Dzięki Radek. Właśnie dlatego m.in. polubiłem maraton, że nie daje się on łatwo oszukać, że jest sprawiedliwy aż do bólu; dla każdego. Inek (2012-09-19,17:17): Dzięki Paweł. No tak, cieszę się z udanego debiutu, z tego, że w zdrowiu dobiegłem.
|