Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [3]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
wezyr
Pamiętnik internetowy
READY, STEADY, GOooooo!

Mariusz Filipowicz
Urodzony: 1971-11-06
Miejsce zamieszkania: Gdynia
8 / 10


2012-01-24

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Życie bywa przewrotne (czytano: 2288 razy)

 

Życie czasami okazuje się być przewrotne.

Ostatnio trochę stękałem, że lubię takie ekstremalne warunki treningowe jak deszcz, śnieg, wiatr, a tu nam aura lato w środku zimy zafundowała.
Zapomniałem tylko dodać, że "od czasu, do czasu";).
Ktoś wysłuchał, no i teraz mam wszystkiego w nadmiarze a słońce, to mogę sobie jedynie w tv pooglądać.

Marudziłem też coś o schematycznych, monotonnych wybieganiach (przerabiam akurat danielsowską fazę I, czy jak kto woli, budowanie bazy).
Tak więc, w ramach urozmaicenia postanowiłem polatać trochę w ciemnościach, ze świecącym cudem techniki na czółku, co by jakąś odmienność wprowadzić. W niedzielny wieczór założyłem to "cóś" na łeb i poczłapałem do lasu płoszyć zwierzynę . Scenariusz jednak nie do końca ułożył się po mojej myśli.
Lasów ci u nas dostatek, więc nawet na długich wybieganiach nie muszę kręcić powtarzalnych kółek. Zwykle biegam szlakiem do Sopotu lub Dąbrówki i te trasy mam obcykane. Tym razem wypuściłem się na Koleczkowo.
Po mniej więcej 10 km zgubiłem szlak a tu ciemno jak (za przeproszeniem;) w czarnej dupie. Po następnych dwóch przestało być śmiesznie - topografia dalej nierozpoznana i bonus w postaci zacinającego śniegu się pojawił "się". Do tej pory widziałem chociaż po czym stąpam, bo snop światła tworzył przede mną jasny krąg, teraz miałem tylko te cholerne, migające płatki śniegu koło oczu, zero widoczności. Decyzja była oczywista, natychmiastowy nawrót tą samą drogą, bo z jednym żelem w kieszeni, przepoconych rzeczach, po 12-tu kilosach w jedną stronę, w środku lasu i po ciemku sam się prosiłem o kłopoty.
Póki był jeszcze "fun" z połykanych kilometrów, to nawet mnie to wszystko bawiło. Jak zacząłem nawrót i niczym popieprzony apacz ścigający bawoła próbowałem odnaleźć swój własny trop, przestało już być tak zabawnie. Nagle zza drzewa jakieś ślepia się wyłoniły, pień zatrzeszczał, a wyobraźnia jeszcze dołożyła swoje trzy grosze.
Plus był taki, że tempo wzrosło do "M" i wyszedł mocniejszy akcent:).
Od następnego dnia wróciłem na oświetloną asfaltową pętlę a las pozostawiam na weekendowe poranki.

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


henryko48 (2012-01-24,19:09): Ja zdecydowanie wole biegac nad morzem,las oczywiscie ma swoje uroki,szczegolnie w porze letniej.pozdrawiam.







 Ostatnio zalogowani
Wojciech
09:56
Jorgen P..
09:53
biegacz54
09:49
makwi
09:47
Admin
09:42
bobparis
09:26
milosz2007
09:22
platat
08:46
fit_ania
08:46
BemolMD
08:45
kos 88
08:22
42.195
06:23
Grzegorz Kita
23:42
romangla
23:20
Andrea
22:49
Artur z Błonia
22:38
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |