2011-03-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Za dobrze było... (czytano: 1302 razy)
Nie napisałem notki do pamiętnika zaraz po tej treningowej 30-stce tylko z jednego powodu - zmęczenie. I choć dało mi się ono we znaki po treningu, na trasie zero oznak słabości.
Następne treningi w tygodniu również pokazały że zimowe bieganie po górkach dało dużo.
Na ziemię sprowadziła mnie w momencie kontuzja kolana która pojawiła się ni stąd ni zowąd w czwartek, kiedy to wyszedłem ze znajomą z pracy potruchtać. Poprosiła mnie bo dopiero zaczyna przygodę z bieganiem, a ja nigdy nikomu pomocy nie odmawiam. Podczas powrotu z króciutkiej 4 km trasy w pewnym momencie stanąłem na lewej nodze jakoś inaczej, bynajmniej jej nie wykręciłem. Momentalnie pojawił się ostry, przeszywający ból kolano, jakby ktoś wbijał mi coś w odsłonięty nerw.
Dwa dni próby sił z bólem (piątek, sobota)nie zaowocowały niczym. Postanowiłem zrobić przerwę od jakiejkolwiek wzmożonej aktywności i obciążania kolana. Co ciekawe nie boli mnie kolano gdy chodzę, ale gdy już przejdę do truchtu to po paru metrach muszę się zatrzymać bo ból jest nie do zniesienia.
Dzisiaj miałem siatkówkę, na której starałem się oszczędzać jak mogłem. Próbowałem truchtać, bólu jakby nie było, ale tak naprawdę biegłem bardzo zachowawczo i ostrożnie. Bardziej wolałem nie ryzykować.
Do jutra wolne. Tylko ćwiczenia, masaże kolana i maść rozgrzewająca. Mam nadzieję, że pomoże. W niedzielę Żywiec, a tu taki nie fart... :(
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |