25 tysięcy przebiegniętych kilometrów, począwszy od 11 czerwca 2011 r. Dwóch „ojców chrzestnych” mojego biegania, Arek i Mirek (dzięki, chłopaki – nie mam do Was żalu!) Kilkanaście maratonów, kilka ultra, niezliczone „dziesiątki”, piątki”.
Pierwszy półmaraton w… zwykłych trampkach. Jedno omdlenie na trasie (w maratońskim debiucie, trzy kilometry przed metą, na szczęście tuż przy punkcie medycznym), halucynacje na 70. kilometrze w górach (w chwili skrajnego wyczerpania wydawało mi się, że widzę… babę z kosą!), przekraczanie linii mety na resztkach „paliwa”, smak rekordów życiowych, zwycięstw nad słabością oraz porażek w biegach, w których na pierwszych kilometrach za bardzo mnie „poniosło”, a potem… płacz i zgrzytanie zębów...
Kilkanaście par doszczętnie zdartych butów. Treningi o każdej porze dnia i nocy, w każdą pogodę. 24 km o piątej rano przy temperaturze minus 25 stopni o mało nie skończyło się odmrożeniem nosa… Walka z samym sobą, aby wstać z ciepłego łóżka, a potem, po powrocie z trasy radość, że się jednak przemogło… Endorfiny – okazało się, że naprawdę istnieją...
Piękno krajobrazu: lasy, góry, rzeki, jeziora. Wschód słońca na Trzech Koronach, zimowa ścieżka wzdłuż Dunajca do Czerwonego Klasztoru, morze mgieł nad Rytrem, bieszczadzkie połoniny, bałtycka plaża na bosaka. Przekonywanie (łamanym rosyjskim) ukraińskiej sobaki pod Kijowem, że jestem niejadalny… Przekonywanie o tym samym (po polsku) wielu innych piesków, które – jak powszechnie wiadomo – bardzo kochają biegaczy… Udowodnienie młodemu, pijanemu, agresywnemu osiłkowi, że jestem od niego szybszy...
Zwiedzanie „na biegowo” Stambułu, Mediolanu, ateńskiej agory, wybrzeża Krymu, węgierskiej i austriackiej prowincji... Pusty rynek w Krakowie o piątej rano na moją wyłączną własność... Nocne bieganie po Medjugorie… Cotygodniowa mordercza pętla 5 razy 1,9 km na toruńskiej skarpie wiślanej, z trzydziestometrowym podbiegiem… Trzykrotne spotkania z wilkami; niezliczone dziki, jelenie, sarny, łosie, zaskrońce, bobry, zające, bażanty, żurawie... Moczenie nóg w potoku z puszką zimnej coli w ręku po ukończeniu Biegu Rzeźnika... Smak grochówki, pajdy chleba ze smalcem i ogórkiem na mecie...
Spełnione marzenie: 100 kilometrów i finisz po czerwonym dywanie w Krynicy, z żoną u boku, czekającą pół kilometra przed metą… Patriotyczne bieganie – w Święto Niepodległości i dla Żołnierzy Wyklętych, a z uczniami - szlakiem męczeństwa ks. Jerzego Popiełuszki. Ucieczka przed Adamem Małyszem siedzącym za kierownicą samochodu pościgowego w „Wings For Life”. Przesympatyczni ludzie, cudowne „okoliczności przyrody”. Czas na przemyślenia i modlitwę, a także czas na błogie nie-myślenie.
Niejeden zrealizowany później dobry pomysł. Bonus w postaci 7 kilogramów ciałka mniej oraz wzmocnionej odporności, co teraz bardzo się przydaje... Hasło – moje biegowe motto: „Stary człowiek i (jeszcze) może”. Biegowe randki z żoną, która z miłości do męża też poczuła chęć biegania...
Co dalej? Do okrążenia Ziemi pozostało jeszcze 15 tysięcy kilometrów. Jak mi dobrze pójdzie (pobiegnie?) – stanie się to za 5-6 lat. Czuję się coraz młodszy. W tym roku skończę 47 lat, w przyszłym 46 (do setki...) 😊
Tomek z Torunia
|
| | Autor: siepiet, 2020-11-24, 14:02 napisał/-a: fajnie to napisałeś,w tych czasach gdzie jest mało przyjemności przypomniałeś mi o tych niepowtarzalnych momentach przeżytych na trasach biegowych ps.podobne kończyliśmy imprezy widzę.Ja jużź Ziemię obiegłem ale liczą się właśnie takie wspomnienia i co jeszcze nam życie zgotuje.Pozdrawiam Piotr z Warszawy. | | | Autor: arco75, 2020-11-24, 21:52 napisał/-a: ...ładniej by nie opisał nawet sam Ernest Hemingway:) -tak proszę trzymać do samego niemowlęcia! | | | Autor: kos 88, 2020-11-27, 19:05 napisał/-a: Może i opis fajny .... , ale jak ktoś ma 47 lat i pisze o sobie że jest stary , to co powiedzieć o Tych co mają dużo więcej Lat , i znacznie dłużej to radosne bieganie upowszechniają . | | | Autor: DamianSz, 2020-11-28, 19:27 napisał/-a: Też uśmiechnąłem się pod nosem czytając ten fragment. Zastanawia mnie też zdanie "pierwszy półmaraton w zwykłych trampkach" takie jakby z czasów komuny a w roku 2011-tym już w sklepach chyba ciężko było kupić takie "zwykłe trampki" ?
Całość napisana i zilustrowana bardzo fajnie i mam nadzieję, że autora nie z irytują te uwagi. | | | Autor: Piotr Stanek (Fitek), 2020-12-06, 11:15 napisał/-a: ad. trampki:
Moja daleka znajoma przebiegła w takich butach maraton ;)
Jakoś w okolicach 2010 roku właśnie :)
Tomku, fajnie napisane! Powodzenia i biegaj dalej :) | | | Autor: Martix, 2021-01-03, 13:37 napisał/-a: Stary ale jary Jeszcze może na ugorze,na traktorze.Ale i w igraszkach łózkowych i wynikach biegowych...TEŻ MOŻE.
Popatrzcie, że tych biegajacych seniorów jest jednak coraz wiecej. I wiadkomo że bedzie więcej bo patrząc na perspektywe lat, gdy obserowowalismy wzrost osób biegających i z czasem będą sie osoby starsze przesuwały do najstarszych kategorii.Takie są optymistyczne załozenia patrżąc na to że jednak wiekszośc biegaczy ma jeszcze dużo sił i zdrowia by biegac długo,długo i nie wycofujac sie wcześniej.
Postęp w medycynie{chociaz patrząc na polskie warunki mozna ze mną polemizować,ale miejmy nadzieje ze dostep do lekarzy sie jednak poprawi} i suplementacji oraz moda na zdrowy styl życia równiez w zakresie dietetyki umożliwi to. | | | Autor: harpaganzwola, 2021-01-11, 11:38 napisał/-a: Niektórzy mają po 30 lat i mówią ze stary itp. Najlepiej na cmentarz | |
| |
|
|