Ogromny wzrost popularności biegania w Polsce budził przez wiele lat zazdrość zarówno uczestników, jak i organizatorów wydarzeń z innych dyscyplin sportowych. W latach 2006-2018 frekwencja na wielu biegach ulicznych wzrosła kilkusetkrotnie. Niemniej widowiskowy był także sam wzrost liczby organizowanych biegów z ośmiuset w 2006 roku do czterech tysięcy w 2019. To nie będzie jednak wesoły artykuł....
Licznik dla całej branży zaczął tykać 24 marca 2020 roku, gdy ogłoszono zakaz przemieszczania się, organizacji imprez itd. Wszyscy odebrali to jako sytuację przejściową. Optymiści mówili o powrocie do biegania i organizacji biegów w maju, pesymiści - w lato. Rzeczywistość przerosła jednak wyobraźnię nie tylko naszej branży. Po wiosennym lockout-cie także jesienne wielkie bieganie w naszym kraju jest już praktycznie odwołane.
Do anulowanych dużych imprez dołączają powoli także kolejne średnie wydarzenia i małe. Wiele z nich przeniesionych było na jesień z pierwotnych terminów kwietniowych, majowych i czerwcowych. Wiosną wydawało się, że te zmiany terminów na jesień to scenariusze najbardziej bezpieczne, tymczasem nawet one okazały się zbyt optymistyczne. Łącznie odwołano wszystkie wielkie imprezy (liczone w setkach wydarzeń) oraz około 95 procent średnich i małych biegów.
O perspektywach, problemach i pogłębiającej się zapaści branży biegowej pisaliśmy już na łamach naszego portalu kilkukrotnie. Niestety z perspektywy minionych sześciu miesięcy trzeba przyznać, że sprawdzają się najczarniejsze scenariusze.
W czynionych analizach "jak będzie wyglądał świat biegowy po covid-19" braliśmy dotychczas pod uwagę głównie możliwe bankructwa prywatnych organizatorów biegów. Organizatorów, którzy nie dość że nie mogli pracować, to na dodatek przepisy zmusiły ich do zwracania opłat startowych uczestnikom swoich odwołanych imprez - i to pomimo już poniesionych kosztów. Zagadką drugiego planu było określenie, czy ucierpi na tym popularność biegania w Polsce. Przez pewien czas swoistym kołem ratunkowym dla branży wydawały się imprezy przeprowadzanie "wirtualnie", jednak szybko taka atrapa znudziła się uczestnikom. Gdy więc odmrożono częściowo możliwość organizacji biegów - najpierw dla maksymalnie 150 osób, później dla 250 - wydawało się, że biegacze stęsknieni za startami ławą ruszą do zapisów.
Tymczasem...
W miniony weekend postanowiłem zrobić sobie biegową wycieczkę po Polsce, tak zwany "idealny weekend biegacza". Wyznaczyłem sobie pięć startów na które byłem w stanie dojechać i wziąć w nich udział w przeciągu trzech dni. Pierwszy start zaplanowałem na piątek (godzina 21:12), a ostatni na niedzielę (14:00). Z tych pięciu startów udało mi się dotrzeć na cztery biegi (Modlin, Sochaczew, Łańcut, Brody), zabrakło niestety czasu na Półmaraton Jurajski w Rudawie :-( Mimo to uważam, że cel w wersji minimum udało się zrealizować. Cel był dziennikarski: chciałem zobaczyć jak wygląda obecnie bieganie w naszym kraju.
Muszę przyznać: pod względem zabawy ubawiłem się jak za starych, dobrych czasów. Emocje, luz, radość, poziom organizacyjny - choć wszędzie w biurach zawodów towarzyszyły nam nieodłączne maseczki i przepisy antycovidowe. Na każdym z biegów dało się zmęczyć, a dodatkowo wybrałem takie starty, by dało się na nich także zarówno ubrudzić jak i... zgubić. Wszystko to możecie obejrzeć na krótkim filmie towarzyszącym temu artykułowi.
Niestety na każdym z biegów frekwencja nie dopisała. Organizatorzy zgodnie z restrykcjami ograniczyli liczby uczestników do 150 - 200 uczestników. Wydawać by się mogło, że w dobie "głodu" startowego, w sytuacji gdy jeszcze rok temu w jeden weekend w Polsce potrafiło łącznie startować kilkadziesiąt tysięcy biegaczy - takie limity "wystrzelają się" w pięć minut. Nic bardziej mylnego. Na każdym z biegów który odwiedziłem, liczba uczestników oscylowała w okolicy 50 procent limitu. Dajmy przemówić jednak liczbom:
Modlin, Biegiem do Koszar. Liczba uczestników w 2019 roku: 381. Liczba uczestników w 2020 roku: 113 (1 start, limit: 200 osób)
Sochaczew, Bieg Cichociemnych. Liczba uczestników w 2019 roku: 516. Liczba uczestników w 2020 roku: 368 (3 starty, łączny limit: 600 osób)
Łańcut, Biegi Hrabiego. Liczba uczestników w 2019 roku: 218. Liczba uczestników w 2020 roku: 210 (3 dystanse, łączny limit: 420 osób, bieg organizowany dopiero po raz drugi)
Brody k.Starachowic, Bieg im. S.Staszica. Liczba uczestników w 2019 roku: 109. Liczba uczestników w 2020 roku: 70 (1 start, łączny limit: 150 osób)
Powyższe dane nie są oczywiście reprezentatywne, ale pokazują trend. Liczba uczestników drastycznie spada nawet pomimo spadku konkurencji ze strony innych biegów rozgrywanych w tym samym terminie. Okazuje się, że potencjalni uczestnicy wcale tak chętnie nie zapisują się już na biegi, gdy te są jednak organizowane. Pytanie tylko, czy to trend chwilowy wynikający z trwających obostrzeń, czy też nowa rzeczywistość do której musimy się przyzwyczaić?
"Coś się kończy, coś zaczyna" - chciałoby się napisać. Niestety od wielu miesięcy wszystkie optymistyczne wersje branży biegowej okazują się nietrafione, i aktualna sytuacja nie napawa otuchą. Myślę, że w ciągu kilku miesięcy bieganie w Polsce cofnęło się do poziomu z lat 2006-2008. Oczywiście można powiedzieć "wszyscy do łopat" ale... I tutaj docieramy do kolejnego problemu, z którego chyba nie zdajemy sobie jeszcze do końca sprawy. Każde pokolenie ma swoją rewolucję. Pokolenie biegaczy, organizatorów i zapaleńców którzy budowali popularność naszego sportu kilkanaście lat temu, swoją rewolucję ma już za sobą. Kto ich zastąpi?
Nie widać ani nowych, młodych dziennikarzy chcących pisać o bieganiu, ani pasjonatów szturmem wbijających się do czołówki - zarówno elity zawodników jak i organizatorów. Zainteresowanie sportowych marek dyscypliną sportową jaką jest bieganie spadło do zera. Padły sklepy biegowe oraz większość mediów zajmujących się tą tematyką. Praktycznie nie zdarza się już zobaczyć w mediach znanych celebrytów chwalących się że "jestem biegaczem". Oferta sprzętowa leci na łeb, a wydarzeń okołobiegowych - takich jak targi czy prezentacje sprzętu - praktycznie już nie spotkamy. Jak napisałem niedawno na forum: obecnie szczytem publicystyki biegowej jest klepnięcie komuś lajka na fb czy napisanie "gratuluję" zawodnikowi z elity po udanym starcie.
Każdego dnia otrzymuję po kilka informacji z prośbą o oznaczenie w naszym kalendarzu imprezy biegowej jako odwołanej. Kilka razy więcej imprez nawet nie zgłasza, że się nie odbędzie.
Coś się kończy, ale nie widać, by coś się zaczynało...
Autor: michu77, 2020-08-25, 13:36 napisał/-a: Ja z kolei zauważyłem na lokalnych biegach wokół miedzy tj. w Poznaniu - że przewagę stanowią i to zdecydowaną panowie z M40 i M30. Wydaje się, że młodsi odwiesili buty na kolku.
Autor: nikram11, 2020-08-25, 15:53 napisał/-a: Dla części biegaczy bieganie to styl życia, dla pozostałych to moda. Wielu zrezygnowało z biegania, bo im się znudziło, część niestety musiała zmienić styl życia. Dotychczasowe masowe bieganie wróci, ale zajmie to trochę czasu. Znajdą się też nowi chętni, którzy zobaczą jakie to fajne.
Autor: Ryszard N., 2020-08-25, 17:58 napisał/-a: Michał, mieszasz kilka kwestii gdzie każda z nich jest tematem na oddzielny artykuł.
To, że było kilka imprez które odwiedziłeś i na których nie wypełnił się skromny limit to akurat dobry znak. To dowód na to, że w obliczu pandemii (informuję Cię, że ten który mówił na wiecu, że pandemii już nie ma, łgał jak „bura suka”), społeczeństwo jest odpowiedzialne wobec innych. Odpowiedzialność wobec siebie to zwykła taniocha.
Obecny okres nie jest dobrym momentem do oceny kondycji sportów masowych. Oceny będzie można dokonać na wiosnę, po pojawieniu się szczepionki, leku, itd.
Dziennikarzy piszących na portalach nigdy nie było dużo. Gwarantuje Ci, ze jeżeli zaczniesz płacić to i pisarze się pojawią. Pisarstwo portalowe to trudna, absorbująca czas robota. Dawniej nie było pisarzy ale nie było też FB, TIK TOK, INSTAGRAM, itd. Szybki post, szybka reakcja. Proponuję przemodelować portal w taki sposób, że piszący dostanie powiadomienie z wątku dyskusyjnego w którym komentował i aktywność natychmiast wzrośnie.
Odnośnie imprez biegowych to po raz enty pozwolę sobie zauważyć, że impreza biegowa to produkt. Może po prostu produkt jest do dupy?
W moim środowisku spora grupa przeniosła się na biegi górski. To imprezy gdzie startujący trochę idzie, trochę biegnie. To aktywność która nie wymaga takiej dyscypliny treningowej jak bieganie uliczne. Moja znajoma stanęła na podium. Dystans pokonała w tempie 18/km.
Heniu, kwestia nagród to naprawdę problem marginalny i nie istotny. Koszt udziału w biegu to również problem dyskusyjny. Może Ty po prostu celujesz w imprezy wybitne, wyjątkowe a jak wiadomo produkt wybitny, wyjątkowy, wysokiej klasy musi być drogi?
Autor: Jarystar, 2020-08-25, 20:11 napisał/-a: Popularność biegania w wymiarze startów w zorganizowanych imprezach, spadała już od jakiegoś czasu, a pandemia tylko przyspieszyła ten proces. Ludzie osiągnęli już swoje cele i wyzwania, jak np. ukończenie półmaratonu, maratonu, mają w domu worki medali i szafy pełne koszulek.
Niektórzy albo porzucili bieganie na rzecz innych sportów (w tym roku zanotowano gigantyczny wzrost sprzedaży rowerów), albo nadal biegają tyle, że po parkach i lasach. Samotnie lub w gronie przyjaciół. Bez konieczności ponoszenia opłat, bez numerów startowych, bez presji wyników, bez wystawiania się na oceny innych.
Autor: Ryszard N., 2020-08-25, 20:55 napisał/-a: Masz rację. Należy jednak pamiętać, że wymiana pokoleniowa to proces ciągły. Jedni przebiegli, inni jeszcze nie dorośli.
Aby rzetelnie ocenić sytuację w biegach należało by przeliczyć startujących z uwzględnieniem nowych, każdego roku powstających imprez.
Podam przykład. Jeżeli był bieg w Bukownie i następnie ruszył w identycznym terminie bieg w Pszczynie to wiadomo, że z uwagi na bliską odległość, ilość startujących się podzieli.
Jeżeli chodzi o rowery to nie zdawałem sobie sprawy, że w Europie jesteśmy na trzecim miejscu, po Portugalii i Włochach.
Proszę też zwrócić uwagę na popularyzatorską misję organizatorów imprez biegowych. Ile jest imprez gdzie bieg główny jest uzupełniony o zawody dla dzieci, dla początkujących(dystanse 1000-5000). Jeżeli organizator robi maraton i w regulaminie ględzi coś o popularyzacji biegania jako najprostszej formie aktywności sportowej, to chyba coś mu się pomyliło.
Autor: Kamus, 2020-08-26, 08:09 napisał/-a: Kiedy wracaliśmy z córką z Torunia, podczas upalnych dni wieczorkiem, naliczyliśmy sporo biegaczek (tak panie przeważały)i biegaczy pokonujących kilometry na mojej starej trasie Pacyfik -Skarpa rondo Kusocińskiego.Spotkane osoby podczas moich treningów u mnie pod Smogorzewcem, często mówią mi, że "biegają dla siebie".
Pewnie jak ze wszystkim, następują okresy mniej lub bardziej zainteresowanych bieganiem. Wielu maratończyków przerzuciło się na rower.
Ważne jest to, że "Ruch czyni cuda" :)
Autor: Ryszard N., 2020-08-26, 14:33 napisał/-a: A ja myśle, że się mylisz. Może w proporcji do obywateli, tak. W liczbach bezwzględnych, na pewno nie. To mały kraj.
Autor: snail, 2020-08-27, 00:00 napisał/-a: Patrzenie przez pryzmat biegów pokazuje generalnie co się dzieje w kraju. Ludzie ograniczyli konsumpcję i wydatki. Obroty spadły nie tylko w sklepach biegowych, ale także w innych. Nie ominęło to gastronomii czy nawet części sklepów spożywczych. Dziś czytałem, że dyskonty jak Biedronka czy Lidl wycofują z oferty produkty premium bo ich sprzedaż słabo idzie.
Wracając do aktywności sportowej to ludzie zamiast biegać zaczęli ćwiczyć w domach, pokupowali rowery (tu akurat ponoć sprzedaż wzrosła) tudzież próbują innych sportów np. SUP. Oczywiście część ciągle biega rekreacyjnie i nie odczuwa potrzeby rywalizacji. Jakaś część z tych osób sceptycznie podchodzi do uczestnictwa w imprezach masowych z uwagi na możliwość zachorowania. Niemniej jednak jak wspomniałem wcześniej bardzo częstym powodem jest niepewność ekonomiczna i czy w ogóle impreza się odbędzie. A że jakaś niewielka część organizatorów pokazała fucka ludziom odwołując bieg i nie zwracając kosztów to cierpią też ci uczciwi bo nikt nie chce wyjść na jelenia, który zapłaci za imprezę, która się nie odbędzie.
Autor: mesz, 2020-08-27, 23:05 napisał/-a: Ja czekam na odmrożenie parkrunów. Jak to wypali może więcej organizatorów i sponsorów się ośmieli i trend odbije. Jednak nie oczekuję zbyt wiele. Podobnie jak inni tutaj, mam przesyt medali koszulek sztucznego hype i dmuchanych balonów na starcie. Nie interesuje mnie to i nie chcę za to płacić. Wirtualne biegi w ogóle mnie nie pociągają.
Z warszawskiej perspektywy nadal bardzo dużo ludzi biega, o każdej porze. A kilka tygodni temu na trzeciorzędnym szlaku górskim, z dala od popularnych kurortów, na który ruszyłem o 6.30 rano spotkałem kilku niezależnych biegaczy. Chyba pierwszy raz.