Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [1]  PRZYJAC. [19]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
Wojtek W
Pamiętnik internetowy
Moje bieganie

Wojtek Wanat
Urodzony: 1966-06-04
Miejsce zamieszkania: Milanówek
39 / 43


2008-05-25

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
Łódzki dramat (czytano: 1401 razy)



Maraton w Łodzi w założeniu mieliśmy biegać z Kasią. Przyjechaliśmy w ostatniej chwili, na 10 minut przed zamknięciem biura. Tu wszystko sprawnie, oddajemy małą, pseudorozgrzewka i na start. Ten przyjazd kosztował nas dużo bo z założenia nie daliśmy napojów na punkty.
Zaczynamy wolno- po 4.25 i tak udaje nam się biec prawie do 15 kilometra, chwile wcześniej pierwsza wizyta w krzakach i po chwili druga. Tempo zaczyna spadać. Po tym jak się czuję zaczynam zastanawiać czy te izotoniki organizatora są izotoniczne, czy to zwykła podbarwiona woda.
Po kolejnych przystankach krzakowych dochodzi na Jarema, ma węgiel, wiec po chwili Kasię przestaje czyścić. Ale to ze jesteśmy już wyprani z węglowodanów nie zmienia się. Na kolejnych punktach zaczyna brakować nawet wody. Kilometry jakoś nie chcą ubywać, stoper gna jak szalony, my cierpimy.
Kolejny raz przebiegamy nad rozjechanym jeżem- to taka Łódzka tradycja, podobnie jak to że pierwszy kilometr jest ustawiony trochę abstrakcyjnie.
Końcówka to fantastyczna lekcja pokory- czołgamy się, walka jest taka jak byśmy kończyli Rzeźnika w wersji super hard. Na mecie dostajemy medale, na otarcie łez ręczniki.
Na koniec nad tym wszystkim zapłakało niebo.


Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora







 Ostatnio zalogowani
Zając poziomka
13:14
krzybocz
12:35
Grzegorz Kita
12:27
Gapiński Łukasz
12:26
biegacz54
12:26
stanlej
12:08
kirc
12:07
arco75
12:07
dejwid13
12:05
uro69
11:57
kubawsw
11:53
VaderSWDN
11:46
marian
11:45
romangla
11:19
arainami
11:15
SzyMen
11:12
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |