2013-06-30
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| X Połmaraton Unisławski - mini relacja (czytano: 1004 razy)
Do wczoraj Unisław był dla mnie nieznanym, ale już od dziś jest jednym z tych miejsc, do których na imprezę biegową pojadę bez zawahania. Ale warto zacząć od początku.
Do Unisławia wybrałem się tak jak zwykle na każdą imprezę ze swoim osobistym motywatorem i najwierniejszą fanką – Natalią. Na miejscu byliśmy w sumie na styk, bo dosłownie parę minut przed godziną 9 – godziną, o której miało zostać zamknięte biuro zawodów. I tutaj pierwsze zaskoczenie, bo jak często bywa na tego typu imprezach, im bliżej zamknięcia biura zawodów, tym kolejka zawsze jest dłuższa i przepełniona osobami stawiającymi się na ostatnią chwili, a tym razem sytuacja była wręcz odwrotna. W sobotę taką osobą byłem chyba tylko ja :). Pakiet startowy był dość skromny, ale tak naprawdę nie spodziewałem się niczego wielkiego – bawełniana koszulka, piwo, regulamin, chip, numer startowy.
Warto dodać, że jednocześnie startować miały dwa biegi: na 10km oraz półmaraton, w którym brałem udział. Organizator przez mikrofon na bieżąco udzielał informacji na temat miejsca startu dla poszczególnych biegów, więc bez problemu ten, kto nie zdążył na wspólny start honorowy, odnalazł miejsce docelowe dla startu swojego biegu. Półmaraton w Unisławiu miał być dla mnie kolejnym elementem planu treningowego do wrześniowego maratonu w Warszawie i na dobrą sprawę spełnił swoje przeznaczenie. Biegłem równym tempem 4:50 na kilometr, nieznacznie zwalniając na górce, a może raczej na górze, pod którą należało się wspinać przez ostatnie dwa kilometry trasy. Swój rezultat uważam za zadowalający, gdyż tydzień wcześniej startowałem w 8. Nocnym Półmaratonie w Bydgoszczy, a następnie pracując cały tydzień od rana do wieczora, byłem w stanie wykrzesać z siebie bieg równym tempem przez całą trasę. Na metę, gdzie czekał na mnie uroczy medal (jednakowy dla uczestników obu biegów) oraz ciepła zupa, dobiegłem z czasem netto 1:44:17.
Pod względem organizacyjnym niczego nie zabrakło. Oznaczenie kilometrów na trasie było wyraźne, odnotowałem na swoim zegarku każdy kilometr, co ostatnio nie zdarzało się zbyt często. Pogoda również dopisała, a jedyny minus to taki, że na trasie znalazło się mało dopingujących kibiców. Ludzie w okolicznych miejscowościach spoglądali na nas bardziej jak na ciekawostkę.
Unisław zapisuję do swoich ulubionych biegów i już teraz wiem, że gdy tylko ruszą zapisy na kolejną edycję biegu, będę jedną z pierwszych zapisanych osób.
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |