2012-10-23
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| PM retrospekcje cz 2. (czytano: 1380 razy)
Mroźny początek dnia nie zachęcał do wychylania nosa z domu. Taki dojmujący ziąb nie był niczym nadzwyczajnym w lutym 2012 r. i można powiedzieć, że poranek 11 lutego nie różnił się od wielu innych poranków tej zimy. No może tylko tym, że to była sobota, że za chwilę miałem wsiąść do autobusu pełnego Maniaców i że wybierałem się właśnie na mój debiutancki bieg na 15 km.
Cel wyjazdu - sprawdzian na najdłuższym dotąd dla mnie dystansie, powód wyjazdu – realizacja pierwszego etapu przygotowań do Poznań Maraton, kierunek wyjazdu – Trzemeszno.
Po porzuceniu myśli o bieganiu maratonu w Dębnie, uspokojony ponad półroczną perspektywą przygotowań do maratonu poznańskiego, przyjąłem prościutki plan treningowy na złamanie magicznych 42,195 km – biegać systematycznie z każdym miesiącem więcej i co pewien czas brać udział w zawodach, które pozwolą sprawdzić aktualny poziom wytrenowania.
Taka była moja wizja drogi do zwycięstwa.
A wizja ta była wspaniała. Jako główny bohater występowałem w niej – ja. Oczami wyobraźni widziałem siebie dumnie wkładającego koronę Poznań Maratonu przyozdobioną klejnotami kolejnych biegów, które planowałem ukończyć w okresie pomiędzy lutym a październikiem 2012 r.
Trzemeszno miało być właśnie jednym z takich klejnotów koronnych .....i było !
Dzień w którym odbył się Bieg Trzech Jezior zaskakiwał mnie swoją niezwykłością począwszy od chwili wyjazdu z Ronda Śródka w Poznaniu autobusem pełnym a......, znaczy się Maniaców oczywiście, po czas powrotu do domu.
To był mój debiut w biegu na 15 km, ale tak naprawdę wszystko było takie nowe i takie pierwsze. Do dziś z wielką przyjemnością przypominam sobie niezwykłą atmosferę radosnego oczekiwania na fajne wydarzenie biegowe, jaka panowała wśród pasażerów autobusu klubu Maniac Poznań. Swoisty pakt przyjaźni przypieczętowany wspólnym jedzeniem pysznego ciasta (dla niego samego jestem gotowy zawsze jeździć do Trzemeszna z Maniacami ;o)). Również pierwszy raz dane mi było biec przy tak dużym mrozie. Po raz pierwszy w końcu, w pełni udało mi się zrealizować założoną taktykę biegu i dzięki temu poczuć na czym polega wyższość wyprzedzania od bycia wyprzedzanym.
Było świetnie. Po ukończeniu zawodów czułem się już biegowym wyjadaczem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Poznań Maraton wydawał mi się tak realny, jak jeszcze nigdy wcześniej.
I było jeszcze coś. Coś po stokroć cenniejszego niż wszystkie inne doświadczenia wywiezione z Trzemeszna razem wzięte – znajomość z Darkiem.
Bieg Trzech Jezior był imprezą podczas której przypadek sprawił, że poznałem człowieka o silnej osobowości - młodego duchem, pełnego zapału, ale oszczędnego w okazywaniu emocji; wyważonego w podejmowaniu wyzwań, ale pewnego w ich realizacji; nie narzucającego się, ale niezastąpionego w potrzebie. Darek Darianita taki trochę niedzisiejszy - młody facet starej daty.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora bmorski (2012-10-23,23:09): Na zdjęciu Darek - bushi naszych czasów :o) jacdzi (2012-10-24,08:41): W bieganiu najwazniejsi sa ludzie, przyjaznie te sa na wiecznosc
|