Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA   GALERIA   PRZYJAC. [47]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
cosmita
Pamiętnik internetowy
CO JA TUTAJ ROBIĘ

Andrzej Toman
Urodzony: 1962-04-09
Miejsce zamieszkania: Stanowice
2 / 6


2012-04-25

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
ZOSTAŁEM MARATOŃCZYKIEM (czytano: 1698 razy)



Nie wiem czy to gdzieś przeczytałem, czy gdzieś zasłyszałem. Nie wiem też czy to jest prawda, ale podobno maratończykiem można się nazwać dopiero po pierwszym maratonie przebiegniętym od startu do mety. Jeżeli tak jest w rzeczywistości to od niedzieli 22 kwietnia 2012r. jestem maratończykiem. Brzmi dumnie.
Bałem się tego biegu, chociaż tak dokładnie nie wiem czego. Cele nie były zbyt wygórowane – najważniejszy to właśnie stać się maratończykiem, najlepiej w czasie poniżej 4 godzin. Po cichu liczyłem także na pobicie mojej „życiówki” wynoszącej od 25 września 1983r. 3:54:26. Być może źródłem tych obaw było to co stało się w Krakowie rok temu. Po prostu przez Achillesa ni ukończyłem biegu. Odezwał się na 18km i w niedzielę właśnie w tym miejscu pilnie go nasłuchiwałem. Na szczęście milczał jak grób.
Nie będę ukrywał, że przed biegiem starałem się zasięgnąć rad bardziej doświadczonych biegaczy co do czasu, na który mam biegnąć. Teraz mogę przyznać, że chyba bardziej zależało mi na tym , aby utwierdzili mnie w moim przekonaniu o starcie w grupie na 3:45. Choć byli i tacy, którzy sugerowali (zaznaczając przy tym, że to może być ryzyko), że mógłbym spróbować „iść” na 3:30.
Skoro tak, to wystartowałem na 3:45, ale kombinowałem sobie, że jeżeli będę się dobrze czuł to na 37km spróbuję pójść do przodu. Pierwsze 15km wydawało mi się zbyt wolne, choć cały czas dzięki „zającom” biegliśmy jednakowym tempem. Doszło nawet do takiej sytuacji, że w pewnym momencie (ok.11km) znalazłem się jakieś 20m przed „balonikami”. Na szczęście nie dałem się ponieść i zwolniłem dołączając do grupy. Kto wie czy nie był to dla mnie decydujący moment tego biegu. Wyobrażam sobie bowiem teraz, że gdybym wtedy nie zwolnił mogłoby się to dla mnie skończyć katastrofą. Po biegu bowiem uświadomiłem sobie, że tempo na 3:30 jeszcze nie dla mnie. Przynajmniej na razie.
Na trasie czułem się zaskakująco dobrze. Nie było „ściany” czyli momentu w którym mógłbym krzyknąć „Ciemność widzę”. Nie było też przewidywanego przyśpieszenia. Doszedłem bowiem do wniosku, że nie warto. Muszę jednak przyznać, że gdzieś na 35km przemknęła mi przez głowę myśl: a może chwila marszu. Przeliczyłem jednak szybko, że może mnie to kosztować „życiówkę”, a druga taka okazja by ją poprawić może się nie przytrafić. I udało się. Nawet na 41km uciekłem moim „zającom” po ich delikatnej sugestii, że dam radę (dzięki Adam za specyficzną motywację. Myślę jednak, że miałbyś niejakie problemy z trafieniem w moje cztery litery. Wprawdzie ty to nie ja, ale też miałeś w nogach ponad 40km. Poza tym pole trafienia było zbyt małe).
Maraton naprawdę uczy pokory. Mnie ten bieg nauczył także tego, że nie warto szarżować, ponieść się tej specyficznej fali, gdy wydaje ci się że czujesz się dobrze i pozornie stać cię na więcej. W czasie biegu po prostu trzeba być zadowolonym tym co się ma w danej chwili. Czyli dość sił by biec dalej. Aż do mety.


Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicy

Dodaj komentarz do wpisu


DamianSz (2012-04-25,12:34): Ja jednak myślę, że maratończykiem jest każdy kto pokona ten dystans w limicie. To żadna chańba przemaszerować się kawałek np. na punkcie z wodą albo żeby kolka przeszła.
DamianSz (2012-04-26,08:55): Coś mnie meczyło po dodaniu tego komentarza i dziś juz wiem. Pisze się - hańba , podobnie jak halba -)
cosmita (2012-04-26,10:32): Też to zauważyłem. A halba to połówka czyli półmaraton.







 Ostatnio zalogowani
kos 88
07:11
martinn1980
07:09
romangla
07:00
basia1266
06:38
SzyMen
06:35
jaro109
06:25
Jans
06:23
japaszk
06:23
BemolMD
05:38
biegacz54
05:17
kulja63
05:04
Gapiński Łukasz
00:01
benfika
23:42
radosc
22:51
waldekstepien@wp.pl
22:42
Wojciech
22:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |