2010-09-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pierwsze kroczki (czytano: 2568 razy)
Kiedyś bardzo dawno - już prawie 30 lat temu - dwa Maratony Pokoju w Warszawie przebiegł od początku do końca mój młodszy o rok brat Franciszek. Wiele razy potem opowiadał o tym ze szczegółami, co się działo i na którym kilometrze, a ja patrzyłem na niego jak na kosmitę, który osiągnął rzecz niemożliwą. I w ogóle mnie wtedy nie interesowało, w jakim czasie to przebiegł - wystarczyło mi, że przebiegł Maraton! To było to, czego mnie nigdy nie uda się zrobić, myślałem, no choćby dlatego, że nie odważę się nigdy podjąć takiej próby.
Minęło, jak powiadam, prawie trzydzieści lat od tamtego czasu. Stuknęła mi już prawie 50-tka, gdy w końcu postanowiłem wyjść na "bieżnię". Było mi troszkę łatwiej, bo prawie przez całe życie bawiłem się w piłkę nożną, a parę ładnych latek ostatnio mordowałem się też rekreacyjnie na rowerze. Dopóki go nie ukradli Córce pod Uniwersytetem Jagiellońskim.
Tylko co co to za bieżnia - 4 okrążenia po 400 metrów wokół domu po asfalcie.... Biegałem tak nieomal codziennie prawie całą zimę 2008-2009. A wcale nie było łatwo, szczególnie wieczorem, na mrozie, w zimowych buciorach i w grubej kurtce. A potem przyszła wiosna i czerwiec 2009.
Od koleżanki Córki dowiedziałem się o Kwietnym Biegu ku czci Jana Pawła II wokół krakowskich Błoń. Trzeba było przebiec tam 10 okrążeń, oczywiście nie od razu, można to było zrobić nawet w ciągu dziesięciu podejść, byle tylko w czerwcu... A potem dostawało się koszulkę bawełnianą z nadrukiem i trafiało się do Internetu jako uczestnik Kwietnego Biegu.
Zawziąłem się tedy i postanowiłem, że ten Kwietny Bieg AD 2009 - to będzie moja pierwsza przymiarka do mitycznego Maratonu. Kolega Maratończyk wcześniej mi powiedział, że mam dużą szanse ukończyć ten Maraton, muszę tylko zacząć od dwugodzinnego truchtu. Tempo nieważne, byle biegać bez przerwy przez 2 godziny. Poszedłem więc sobie na Błonia krakowskie, zawsze miałem tam niedaleko i zawsze tam byłem w ważnych momentach od 1979 roku, podczas wszystkich pielgrzymek Jana Pawła II do Krakowa... A gdy już doszedłem do tych moich Błoń, rozpocząłem tam od razu swe bardzo długie i katorżnicze w sumie, niestety, przygotowania do pierwszego w życiu Maratonu. Miał on nadejść dokładnie za rok - wiosną 2010... Wiele się jednak jeszcze do tego czasu w mojej późnej "karierze" biegacza wydarzyło.
cdn
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |